Ksiądz Władysław wraca do parafian

Rafał Wietoszko
Szczątki księdza Władysława Żygiela, przywiezione z Bieniawy na Wołyniu, spoczną w pod tym pomnikiem.
Szczątki księdza Władysława Żygiela, przywiezione z Bieniawy na Wołyniu, spoczną w pod tym pomnikiem.
Ludzie nie zapomnieli o swoim proboszczu i prawie 60 lat po jego śmierci przewieźli jego szczątki z Ukrainy do Świerczowa pod Namysłowem.

Dziesiąty lutego 1944 roku był kolejnym mroźnym dniem wojennej zimy. W domu Szpulaków we wsi Bieniawa (okolice Trembowli na Wołyniu - dziś Ukraina) mieszkańcy kładli się na spoczynek. Spać szła Anna i jej dzieci ,nastolatki Janina i Anna oraz najmłodszy, kilkumiesięczny Zbyszek. Tej nocy po raz pierwszy od wielu dni mieli nocować z nimi także Wacław, mąż Anny, i ksiądz Władysław Żygiel. Obaj panowie wielokrotnie na noc wychodzili z domu, obawiając się grasujących w okolicy Ukraińców (na księdzu ciążył wydany zaocznie przez ukraińskie podziemie wyrok śmierci). Tym razem jednak zostali w domu.

Niedługo przed północą ktoś załomotał do drzwi. Nie otwierali. Czekali w strachu. Po kilkunastu minutach drzwi zostały wyważone. Do domu wpadło kilku mężczyzn. Na podwórzu czekali ich kompani. Skierowali się prosto do drzwi pokoju księdza. On nie otwierał, a oni nie mogli wejść - drzwi były obite solidną blachą. Przerażeni domownicy czekali na najgorsze. Ksiądz w końcu otworzył. Kazali mu się ubrać. Powiedział, że nigdzie z nimi nie pójdzie. Próbowali wyciągnąć go siłą. Zaparł się o ościeżnicę. Jednemu z młodszych napastników nie wytrzymały nerwy. Strzelił księdzu prosto w czoło. Jego gospodynię zakłuli bagnetem. Wychodząc, powiedzieli tylko Szpulakom, żeby zgasili światło.
- Ojciec był przekonany, że też zginie, ale nic mu nie zrobili - opowiada dziś Zbigniew Szpulak, który w lutym 1944 roku miał sześć miesięcy. - Ukraińcy zabronili pochowania ciał. Mieszkańcy wsi zrobili to po cichu i właściwie po kryjomu kilka dni później.
Władysław Żygiel był proboszczem parafii Matki Boskiej Różańcowej w Bieniawie. Urodził się w Złoczowie. Do Bieniawy trafił jako młody człowiek z zadaniem dbania o polską kulturę i dokończenia budowy kościoła. Kiedy zaczęła się wojna, działał w konspiracji. Miał stopień kapitana.
Wołyń najpierw okupowały wojska radzieckie, potem niemieckie, a później znów radzieckie. Właśnie po powrocie Rosjan w 1943 roku ksiądz dostał nakaz opuszczenia plebanii, ponieważ znalazła się w niej siedziba NKWD. W taki sposób trafił do domu Szpulaków, gdzie dopadli go Ukraińcy. Ponad rok po jego pogrzebie Bieniawa przestała być polską wsią. Większość mieszkańców przyjechała w lipcu 1945 roku do Polski, do Świerczowa.
- Pamięć o Bieniawie, o tamtych ludziach, o księdzu była w moim domu bardzo żywa - opowiada Zbigniew Szpulak. - Podtrzymywała ją moja mama. Ojciec nie mógł, ponieważ rok po śmierci księdza zginął podczas walk o Wał Pomorski. Mamie ta historia nie dawała spokoju. Kiedy umierała w 1979 roku, jej ostatnią wolą było, żeby jakoś upamiętnić księdza.
Od śmierci Anny Szpulak musiało minąć jeszcze dwadzieścia lat. Przed rokiem 1990 nie było nawet co marzyć o jakiejkolwiek formie uczczenia księdza. Potem minęła kolejna dekada. W końcu, dzięki staraniom rodziny Szpulaków, na cmentarzu w Świerczowie stanął symboliczny pomnik z tablicą ku czci księdza. Był listopad 2001 roku.
- Wydawało się, że to wszystko, co można było zrobić - mówi Zbigniew Szpulak. - Jednak ludzie, którzy jeździli do Bieniawy, opowiadali, że mogiła księdza jest bardzo zaniedbana, że nikt się nią nie zajmuje. Wtedy ktoś rzucił pomysł, żeby szczątki kapłana przywieźć do Polski.
Rozpoczęło się żmudne załatwianie pozwoleń - z gminy, z ukraińskiego odpowiednika naszego sanepidu i miejscowej milicji. Brakowało jeszcze tylko aktu zgonu, który potrzebny był do przedstawienia na granicy. Sęk w tym, że tego dokumentu nikt nigdy nie wystawił.
- To był pat. Bez tego świstka wszystko brało w łeb. W końcu, w listopadzie ubiegłego roku grupa mieszkańców Świerczowa pojechała do Bieniawy. Posługując się uzyskanymi już dokumentami, wydobyli szczątki księdza, wpakowali do torby i przewieźli przez granicę - mówi Zbigniew Szpulak.
10 lutego - za nieco ponad tydzień - minie 59 lat od śmierci księdza Żygiela. Tego dnia trumna z jego szczątkami zostanie złożona na cmentarzu w Świerczowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska