Leki kupimy tylko w aptece?

Redakcja
Zdaniem aptekarzy nie uchodzi, by leki sprzedawano obok piwa. Ale zdaje się, że klientom to nie przeszkadza. W aptece, gdy się kupuje np. środki przeciwbólowe, to i tak nikt nas nie instruuje, jak je zażywać.
Zdaniem aptekarzy nie uchodzi, by leki sprzedawano obok piwa. Ale zdaje się, że klientom to nie przeszkadza. W aptece, gdy się kupuje np. środki przeciwbólowe, to i tak nikt nas nie instruuje, jak je zażywać. Paweł Stauffer
Naczelna Rada Aptekarska chce wprowadzenia zakazu sprzedaży leków w sklepach i na stacjach benzynowych.

To postulat, który aptekarze zgłaszają już od dawna, bo to my jesteśmy od tego, żeby sprzedawać leki, doradzać pacjentom, gdyż jesteśmy do tego odpowiednio przygotowani - podkreśla Katarzyna Kaniut z Apteki "Śródmiejskiej", członek Okręgowej Rady Aptekarskiej w Opolu.

- Tymczasem dochodzi do takich paradoksów, że mnie nie pozwala się na ekspozycję preparatów medycznych w dziale samoobsługowym, który wydzieliliśmy w aptece. Bowiem mogą tam być tylko suplementy diety, tymczasem w supermarketach leki są wyeksponowane w dowolnych miejscach, np. przy kasach. I nikomu to nie przeszkadza.

Według Naczelnej Rady Aptekarskiej handlowanie lekami poza aptekami i punktami aptecznymi jest wręcz działaniem na szkodę pacjentów.

- Nie ma w tym żadnej przesady, bo osoba, która kupuje w kiosku czy sklepie np. panadol i paracetamol, aby szybko zbić u siebie gorączkę lub uśmierzyć ból, często nie ma pojęcia, że oba preparaty zawierają tę samą substancję czynną - zaznacza Katarzyna Kaniut. - Nieświadomie dubluje więc dawkę, co zamiast pomóc, może jej zaszkodzić.

W placówkach pozaaptecznych leki wydają osoby, które nie mają do tego żadnego przygotowania i przeważnie jest im obojętne, co sprzedają. Sama widziałam, jak w jednym z takich sklepów w Opolu sprzedaje się całe zgrzewki leków przeciwbólowych i nikt tego nie kontroluje. Natomiast w aptece zawsze możemy liczyć na fachową poradę farmaceuty.

Naczelna Rada Aptekarska zwraca też uwagę na fakt, że apteki muszą przechowywać leki w odpowiednich warunkach, pilnować, aby to nie były np. miejsca nasłonecznione. Muszą pilnować terminów ważności, a przestarzałe specyfiki kierować do utylizacji. Apteki zobowiązuje się też pełnienia nocnych dyżurów.

- Tymczasem jeśli chodzi o placówki pozaapteczne, które sprzedają leki, to panuje pod tym względem wolnoamerykanka - twierdzi Marek Brach, wojewódzki inspektor farmaceutyczny w Opolu. - Zajmuje się tym kto chce, nikt tego nie rejestruje, jest bezhołowie. Prawo farmaceutyczne zakazuje eksponowania leków poza specjalnie wydzielonymi miejscami, ale służby farmaceutyczne są zbyt małe, żeby to sprawdzać. Ja wystawiłem negatywną opinię poczcie, która handluje już wszystkim, począwszy od majtek po materiały drogeryjne i chciała też leki wprowadzić. Ale sąd wydał orzeczenie, że nie można im tego ograniczyć.

Naczelna Rada Aptekarska podchodzi bardzo restrykcyjnie do zakazu obrotu lekami poza aptekami. Nie wiadomo jednak, co ze zgłoszonego przez nią postulatu wyniknie, ponieważ tego typu sprzedaż odbywa się od lat i chyba trudno będzie ją powstrzymać.

- Rady okręgowe izb aptekarskich robią wszystko, żeby część podupadających aptek ratować, ale czy przeforsowanie postulatu to zmieni, nie wiadomo - uważa Marek Brach. - Ja jestem przeciwny takiej ilości miejsc, w jakich w tej chwili sprzedaje się leki. Natomiast, jeśli kogoś rozboli nagle w nocy głowa lub żołądek, to jednak powinien mieć możliwość doraźnego zaopatrzenia się w przeciwbólowy środek. Takim miejscem mogłyby być stacje benzynowe, bo są czynne przez całą dobę, ale opakowanie powinno zawierać dwie, maksymalnie cztery tabletki. Jeśli ból nie ustaje, następnego dnia należy się udać do lekarza.

- To jest mieszanie ludziom w głowach, mam nadzieję, że ten pomysł nie przejdzie - uważa pani Irena z Opola. - Ludzie nie są głupi, gdy ktoś potrzebuje aspiryny, to wcale farmaceuta nie musi go instruować, żeby od razu nie połknąć całego opakowania. Zresztą gdybym poszła do apteki i chciała kupić od razu 10 takich opakowań, to i tak bez słowa mi je sprzedadzą.

- Ograniczenie sprzedaży leków poza aptekami to krok w dobrym kierunku - ocenia dr Danuta Henzler, ordynator pododdziału gastroenterologii Szpitala Wojewódzkiego w Opolu. - Polacy łykają bowiem różne tabletki na własną rękę na potęgę, a skutki tego widać potem na naszym oddziale. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że np. zażywanie paracetamolu bez ograniczeń prowadzi do uszkodzenia wątroby. A nadmiar innych leków prowadzi do krwawień z przewodu pokarmowego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska