Liga futsalu w Prudniku

fot. Sławomir Jakubowski
Bramkarz rzeźników Przemysław Sosnowski próbuje powstrzymać atak strażaka Krzysztofa Piskorza.
Bramkarz rzeźników Przemysław Sosnowski próbuje powstrzymać atak strażaka Krzysztofa Piskorza. fot. Sławomir Jakubowski
Nie brakuje fantazji uczestnikom ligi futsalu w Prudniku. Stąd w stawce uczestników takie nazwy drużyn jak Medyczni Kilerzy, Dzikie Samce, czy FC Łajzy.

- Nazwa jest taka, aby przeciwnicy się nas obawiali - zaznacza Dawid Skawiński z ekipy Rzeźników. - Nie chodzi o brutalną grę, tylko o to, że "kosimy" wszystkich po kolei. Niestety, nie ma to za bardzo pokrycia w rzeczywistości, bo idzie nam raczej średnio i jesteśmy w dolnych rejonach tabeli.

W większości opolskich miast, które mają ligę futsalu, w rozgrywkach czynny udział biorą strażacy. Nie inaczej jest w Prudniku.

- Oprócz piłki nożnej gramy również w lidze siatkówki - podkreśla strażak Krzysztof Dereń z drużyny FC Pompa. - Poza tym na poziomie wojewódzkim uczestniczymy w różnych sportach pożarniczych, jak choćby tory przeszkód, czy tenis stołowy. Jest nacisk na to, abyśmy byli wysportowani.

- Musimy być wysportowani, gdyż to się przydaje w codziennej pracy - nie ma wątpliwości inny strażak Damian Tarnowski. - Największy nacisk na to, aby trzymać formę jest zatem ze strony nas samych.

Protokół

Protokół

FC Pompa - Rzeźniki 3-2 (2-1)
Bramki: Tarnowski 2, Pogoda - Serafin, Skawiński
Pompa: Gajewski - Ulman, Dereń, Tarnowski, Piskorz, Obrzut, Pogoda.
Rzeźniki: Sosnowski - Weiner, Serafin, Skawiński, Cymbalista, Ciesielka, Dziwisz.

Kluczowym momentem spotkania strażaków z Rzeźnikami było wykluczenie bramkarza tych drugich Przemysława Sosnowskiego. Jego miejsce w bramce zajął kolega z pola. Podczas gry w przewadze strażacy zadali decydujące trafienie. To pozwoliło im zgarnąć trzy punkty i zachować kontakt z czołówką.

- Nie miałem innego wyjścia, musiałem faulować - przekonywał schodząc z parkietu Sosnowski. - Wykluczenie było słuszne. Raczej nie odrobimy tej straconej w osłabieniu bramki. Rywal jest do ogrania, ale nam brakuje zgrania i porozumienia na boisku.

Również w ekipie strażaków w końcówce spotkania nastąpiła zmiana na pozycji bramkarza. Nie była ona jednak wymuszona, była raczej wynikiem nadmiaru energii Andrzeja Gajewskiego.

- Wszedłem do gry w polu, aby bardziej zmotywować kolegów z drużyny - tłumaczył Gajewski. - Z bramki widziałem, że brakuje im trochę motywacji, a stamtąd widok jest przecież najlepszy. Pewniej czuję się jednak na pozycji bramkarza.

Czytaj e-wydanie NTO - > Kup online

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska