- Minister nauki chce ograniczyć możliwość bezpłatnego studiowania tylko do jednego kierunku. Za drugi, równoległy fakultet, student musiałby płacić. Podoba się panu takie rozwiązanie?
- To zły pomysł. Jeśli zdolny student chce swój wolny czas poświęcić na drugie studia, to ja przed nim chylę czoło.
- Ministerstwo twierdzi, że dwufakultetowiec zabiera miejsce innym./b>
- To nieprawda. Dla takich studentów nie tworzy się przecież dodatkowych grup. Zresztą tych osób nie jest wiele. Na naszej uczelni ok. 8 procent, czyli jakieś 500 studentów. Jeśli podzielić to na 40 kierunków, widać, że nie ma najmniejszego problemu.
- A koszty?
- Dodatkowych kosztów też nie ma. Dlatego trudno zrozumieć intencje autorów tego pomysłu.
- Jak nie wiadomo, o co chodzi, to na pewno chodzi o pieniądze. Wyjmowane z kieszeni studentów i ich rodziców.
- Z tej decyzji ich nie będzie. A już na pewno nie na taką skalę, by zwiększyć uczelniom fundusze na badania czy na podwyżki dla nauczycieli. Korzyści nie będzie więc żadnych, a straty są ewidentne. W zdolnych studentów - a przecież o takich mówimy, bo słabym nie pozwala się studiować drugiego kierunku - państwo powinno inwestować, a nie rzucać im kłody pod nogi. Z dwoma dyplomami na pewno będą lepszymi kandydatami do pracy i prawdopodobieństwo, że ustawią się w kolejce po zasiłek jest dużo mniejsze.
- Podobno są tacy, dla których drugie studia to jedynie sposób na dłuższe korzystanie ze studenckich przywilejów finansowych.
- Ja takich nie znam, a prawa nie powinno się ustanawiać pod potencjalne "oszustwa" i podporządkowywać mu wszystkich.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?