Matura, czyli pierwszy krok w dorosłość

Redakcja
Od lewej: Ania Żółtaniecka, Konrad Kłos, Basia Wilsz i Jakub Różycki - maturzyści z III LO w Opolu. Wierzą, że ich marzenia są na wyciągnięcie ręki.
Od lewej: Ania Żółtaniecka, Konrad Kłos, Basia Wilsz i Jakub Różycki - maturzyści z III LO w Opolu. Wierzą, że ich marzenia są na wyciągnięcie ręki. Paweł Stauffer
Już po ostatnich egzaminach. Maturzystom pozostaje już tylko czekanie na wyniki. I dopasowanie ich do planów i marzeń o świetlanej przyszłości. Dla większości kluczem do niej są studia.

Basia Wilsz od dawna myślała o kierunku związanym ze sztuką, tworzeniem, kreatywnością. Pod koniec pierwszej klasy ogólniaka postanowiła, że będzie to architektura. Zaczęła chodzić na zajęcia z rysunku, bo żeby dostać się na architekturę, nie wystarczy zdana matura. Uczelnie organizują też własne egzaminy. - Myślę, że to jest dziedzina, w której mogę się spełnić. Bez pasji i przyjemności, jaką ona daje, nie wyobrażam sobie studiowania - mówi.
Konrad Kłos: - Chcę pójść na bardzo dobre studia, by zdobyć wiedzę, poszerzyć horyzonty, zrozumieć świat. Dla mnie ten wymarzony kierunek to prawo na Uniwersytecie Warszawskim. Dyplom tej uczelni daje duże szanse na znalezienie dobrze płatnej pracy.

Rodzice Marcela są lekarzami i pchają syna na medycynę. - Nie potrafię już chyba oddzielić ich marzeń od własnych - mówi lekko zażenowany chłopak i prosi o zmianę imienia. - Pierwszą zabawką, jaką pamiętam, był zestaw "mały doktor". Chyba jestem na to skazany. Boję się rozczarować rodziców, ale też boję się, że brakuje mi ich pasji. Przekonują mnie pieniądze, pewność dostatniego życia, jakie zapewnia ten zawód.
Mając pieniądze, można zrealizować każde marzenie. A Marcel w głębi duszy marzy o podróżach i poznawaniu obcych kultur.

Jakub Różycki gra w zespole rockowym "Trzynaste Piętro". Najchętniej jeździłby z nim po kraju, sprawiał ludziom przyjemność, a sam każdego dnia budził się z przekonaniem, że dla czegoś takiego warto żyć. Ale kiedy budzi się naprawdę, z wysokiego piętra schodzi szybko na ziemię.

- Jestem humanistą - Jakub mówi to takim tonem, jakby się przyznawał do wstydliwej przypadłości. Humanistom nie jest łatwo. Przyjemność studiowania po paru latach kończy się bolesną konstatacją, że nie ma się co ze sobą i swym dyplomem zrobić. Jakub jeszcze do jesieni zastanawiał się nad dziennikarstwem, historią, nawet filozofią, bo to krąg jego zainteresowań. Najdłużej czepiał się myśli o socjologii, ale kiedy po zadanym samemu sobie pytaniu "i co dalej?" wciąż widział tylko znak zapytania, otrząsnął się z marzeń. - Prawo to najbardziej opłacalny dla humanisty kierunek - przekonuje sam siebie. - Łatwiej o pracę i niezłe zarobki. Utwierdzam się w tym, patrząc na rodziców, którzy zawodowo kontynuują pasje rozwinięte jeszcze w liceum. Niestety ich etatowa praca nie daje im takich możliwości finansowych, by mogli mówić o samospełnieniu.

Młodzi są wymagający

"Polska młodzież w porównaniu z własnymi rodzicami (młodzieżą PRL-u) znacząco bardziej ceni wykształcenie, interesującą pracę, duże pieniądze oraz barwne i ciekawe życie" - można przeczytać w raporcie "Młodzi 2011" autorstwa prof. Krystyny Szafraniec. Badani są generacją bardziej wyrazistą, bardziej "zachłanną" życiowo niż obecni 40- i 50-latkowie. "Młodzi Polacy są wymagający, choć nie roszczeniowi. Filarami ich wewnętrznego świata są z jednej strony wartości osobiste i afiliacyjne (szczęście, miłość, przyjaźń, życie rodzinne), z drugiej zaś - praca, traktowana jako warunek udanego (tj. dostatniego, przyjemnego, ciekawego) życia i jako źródło osobistych satysfakcji".

Kluczem do zdobycia satysfakcjonującej pracy są studia. Polacy studiują masowo. Dekadę temu tylko co dziesiąty Polak miał wyższe wykształcenie. W ubiegłym roku już 17 procent. Na 470 uczelniach mamy 1,8 mln studiujących. Co roku wypuszczają one więcej absolwentów niż uczelnie francuskie, niemieckie czy brytyjskie. Z krajów OECD tylko USA i Japonia mają ich więcej.

Konrad: - Człowiek wykształcony cieszy się większym szacunkiem.

Basia: - Studiuje się po to, by zdobyć dobrą pracę i robić coś sensownego w życiu. Wyższe wykształcenie realnie przekłada się na lepszą pracę i zarobki. Jak ktoś nie idzie na studia, to często jest postrzegany jako nieudacznik, życiowy słabeusz. To wcale nie musi być prawda, ale takie jest myślenie.

- Pokolenie ich rodziców, idąc na studia, nie musiało być praktyczne, mogło kierować się marzeniami, zainteresowaniami. Jakaś praca dla magistra zawsze się znalazła. W PRL-u przecież oficjalnie nie było bezrobocia - mówi socjolog dr Karolina Bednarska. - Oni muszą mocno puknąć się w czoło i zawczasu otrzepać się z mrzonek, by potem nie tłuc tą głową z rozpaczy, że nikt ich nie chce.

O tym, że współczesna młodzież jest bardzo praktyczna, przekonują niedawne badania przeprowadzone wśród krakowskich licealistów przez Uniwersytet Jagielloński. Okazuje się, że główne czynniki, którymi kierują się młodzi ludzie, wybierając studia, to uzdolnienia i zainteresowania, oferta programowa, perspektywy zatrudnienia oraz łatwość znalezienia pracy zgodnej z wykształceniem. Ponad 91 proc. licealistów wybiera kierunek studiów, planując, co będzie robić w przyszłości.

I co teraz?

Niestety nawet najwięksi optymiści nie mogą być pewni jutra. Startująca w dorosłość młodzież jest największą ofiarą kryzysu gospodarczego. Co prawda wśród ludzi z dyplomami tylko co dziesiąty Polak nie ma pracy, ale to w skali całej populacji. Wśród świeżych absolwentów już co czwarty nie może jej znaleźć. Katarzyna Gallus, opolanka, w lipcu ubiegłego roku obroniła tytuł magistra inżyniera chemii na Politechnice Wrocławskiej. Od sierpnia zaczęła rozsyłać aplikacje do firm posiadających laboratoria chemiczne. W całej Polsce. Zarejestrowała się w powiatowym urzędzie pracy, ale usłyszała, że do końca roku nie ma szans na staż, bo brak funduszy. Wytrzymała tak dziewięć miesięcy i w końcu widząc, że nic się z tego nie urodzi, wyjechała do Niemiec jako opiekunka do dziecka. Przezornie wzięła ze sobą dyplom, przydała się też wyniesiona jeszcze z domu perfekcyjna znajomość niemieckiego.

Poszczęściło jej się.

Dziś pracuje w zawodzie 800 kilometrów od domu rodziców. Dobrze zarabia i tęskni.

Prysł mit, że studia gwarantują etat i dobrą pozycję społeczną. Dwie trzecie młodych wpada w pułapkę umów tymczasowych. To nie tylko nasz problem. Ogłoszony przez ONZ w lutym tego roku "Światowy raport o młodych ludziach" mówi o 75,8 miliona bezrobotnych. "To najbardziej dotknięte bezrobociem młode pokolenie w całej historii ludzkości" - podkreślał sekretarz generalny ONZ, Ban Ki-moon. Młodzież najbardziej martwi się jakością i adekwatnością swojego wykształcenia. "Obecnie powinno nam być łatwiej znaleźć pracę, ponieważ nasze pokolenie jest najlepiej wykształcone, ale istnieje rozbieżność pomiędzy oferowaną edukacją a wymaganiami rynku pracy". Tak w raporcie mówi 24-latek Amadou z Senegalu, ale mógłby się pod tym podpisać przeciętny polski absolwent. Świadoma tego jest także opolska licealistka Anna Żółtaniecka, przyszła prawniczka. - Uczelnie nie są przygotowane do wypuszczenia absolwentów, którzy potrafią się odnaleźć na rynku pracy - uważa Ania. - Nie tylko ich oferta programowa nie jest dopasowana do jego wymagań. Pracodawcy oczekują kreatywności, znajomości realiów, umiejętności pracy zespołowej. Nasze studia oparte na wiedzy teoretycznej tego nie uczą.

- O tym, że o przyszłości trzeba myśleć bardzo konkretnie, wiedziałem już wybierając gimnazjum - mówi Konrad Kłos. - Dobre gimnazjum to szansa na dobrze zdany egzamin, a więc dostanie się do dobrego liceum i odpowiednie przygotowanie do matury. Teraz staram się nie wybiegać za bardzo myślami w przyszłość. Żyję teraźniejszością, wyznaczając sobie kolejne cele: dobrze napisać maturę, złożyć dokumenty na uczelnię i wyjechać na fajne wakacje. A potem - będzie, co będzie.

- Ważne jest, by mądrze wybrać. "Zniechęcanie" do studiów humanistycznych powoli przynosi efekty. W poprzednim roku akademickim po raz pierwszy politechniki były częściej wybierane przez maturzystów niż uniwersytety - mówi Wit Malarski, ekspert rynku pracy. - Powolutku, ale następuje odwrót od pedagogiki, psychologii czy dziennikarstwa.
Dwa lata temu najpopularniejszym kierunkiem studiów w Polsce było zarządzanie - o przyjęcie ubiegało się prawie 38 tysięcy kandydatów. Na drugim miejscu było budownictwo. Rok temu tendencje się odwróciły. Budownictwo z 30 tys. kandydatów było najchętniej wybierane, a na zarządzanie wybierało się już tylko 28,5 tys. kandydatów. W czołówce wciąż jest prawo i informatyka, ale na tę drugą rok temu było już więcej kandydatów niż na studia prawnicze.

- Na rynku pracy największym atutem jest konkretne, najlepiej techniczne wykształcenie - podkreśla Wit Malarski. - Architekci, informatycy, statystycy, finansiści są najbardziej pożądaną przez pracodawców grupą posiadaczy uczelnianych dyplomów.

Oni też zarabiają najlepiej. Jak wynika z przeprowadzonego przez Sedlak &Sedlak ogólnopolskiego badania
wynagrodzeń, połowa świeżo upieczonych absolwentów kierunków technicznych w 2011 roku zarabiała 2300-4000 zł brutto. Co czwarty miał zarobki powyżej 4 tys. Jedne z najniższych otrzymywali natomiast absolwenci studiów humanistycznych. Połowa z nich zarabiała 1800-3000 zł. Najlepiej opłacani byli absolwenci zatrudnieni w telekomunikacji i działach IT. Dobre płace gwarantuje przemysł ciężki, energetyka, ciepłownictwo i bankowość. Na końcu listy płac znaleźli się absolwenci ochrony środowiska i młodzi nauczyciele.

Basia, Konrad, Ania i Jakub wybrali uczelnie z daleka od domu. Warszawa, Wrocław, Poznań, Kraków to ich cel nie tylko na najbliższych pięć lat. Nie chcą zostać w Opolu, nie chcieliby tu wracać.

Basia: - Gdybym podjęła studia w Opolu, bałabym się, że zostanę tu na zawsze. Ciężko tu się wybić. To by oznaczało uziemienie, ograniczenie perspektyw zawodowych i towarzyskich, uzależnienie od rodziców.
Ania: - Dyplom uczelni z czołówki rankingów działa na pracodawców. Papier dużo daje. Może i prawo na Uniwersytecie Opolskim nie różni się od tego na Wrocławskim, bo wielu wykładowców jest tych samych, ale liczy się renoma uczelni.

Rok 2022

Puszczają wodze fantazji. Skończyli wymarzone studia, do trzydziestki jeszcze trochę im zostało. Najpiękniejszy czas, największe możliwości.

Konrad: Jestem radcą prawnym w poważanej korporacji. Mam gabinet w wysokościowcu i luksusowy apartament w bogatej, bezpiecznej dzielnicy. Osiągnąłem znacznie więcej niż moi rodzice.

Basia: - Jestem szanowanym architektem, projektuję zieleń i ogrody. Spełniam się w tym, co robię, otaczają mnie ludzie o takich samych pasjach, dobrze nam się razem pracuje. Mam już własne wygodne mieszkanie, być może planuję założenie rodziny.

Jakub: - Jeżdżę ze swoim zespołem po kraju, robię to, co kocham, gram i czerpię z tego przyjemność. A jeśli nie udaje się tak zarobić na życie, to związuję długie włosy w kucyk, wkładam garnitur i idę do mojej kancelarii notarialnej.
Niech im się spełni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska