Mieszkańcy Kędzierzyna-Koźla nie chcą biogazowni

Jarosław Staśkiewicz
Jarosław Staśkiewicz
- Wytwarzanie biogazu jest w pełni zautomatyzowane i kontrolowane za pomocą komputerów - pokazuje Marek Kołodziej, główny specjalista do spraw utrzymania ruchu w Ferma-Polu.
- Wytwarzanie biogazu jest w pełni zautomatyzowane i kontrolowane za pomocą komputerów - pokazuje Marek Kołodziej, główny specjalista do spraw utrzymania ruchu w Ferma-Polu. Jarosław Staśkiewicz
Wcześniej w kilku innych miejscach w regionie ludzie skutecznie przegonili inwestora.

Zakład ma powstać na terenie kompleksu przemysłowego osiedla Blachownia, w otoczeniu kilkudziesięciu zakładów chemicznych. I choć te ostatnie od lat zanieczyszczają powietrze nad miastem, to właśnie planowana działalność biogazowni wzbudza największe emocje.

- Obawiamy się smrodu oraz dziesiątek ciężarówek przejeżdżających dziennie pod naszymi oknami, które te świństwa będą tutaj zwozić - skarżą się mieszkańcy Blachowni. Kilka dni temu spotkali się z władzami miasta, gdzie oficjalnie oprotestowali budowę.

Zakład ma produkować energię elektryczną i cieplną z biogazu, który z kolei powstaje przy fermentacji kiszonki kukurydzy, serwatki, obornika kurzego i słomy. Władze miasta, które prowadzą rozmowy z inwestorem, próbują przekonać mieszkańców, że nie mają się czego obawiać.

- Fermentacja będzie się odbywała w hermetycznych komorach, a proces technologiczny prowadzony będzie w obiegu zamkniętym. To oznacza, że wytwarzanie biogazu nie będzie się wiązać z powstawaniem woni uciążliwej dla mieszkańców osiedla - zapewnia Jarosław Jurkowski, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Kędzierzynie-Koźlu.

Urzędnicy przekonują też, że rolnicy nie będą sami wozić komponentów na teren biogazowni, tylko zajmie się tym firma dysponująca specjalistycznym sprzętem.

- Łącznie w obie strony dziennie nie pojedzie więcej niż 15 pojazdów - obiecuje Jarosław Jurkowski.

W urzędzie miasta trwa postępowanie o wydanie tzw. decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach biogazowni. Czy protesty mieszkańców skłonią władze miasta albo inwestora do rezygnacji z budowy zakładu? Niewykluczone, szczególnie że w kilku innych opolskich gminach tak właśnie się stało.

Protesty mieszkańców przeciwko budowie biogazowni doprowadziły do wycofania się irlandzkiego inwestora z Kietrza.

Pierwotnie biogazownia miała być wybudowana przy ul. Okrzei. Po ostrym proteście mieszkańców zrzeszonych w Stowarzyszeniu "Czyste Miasto Kietrz" urzędnicy zaproponowali inwestorowi inną lokalizację. Władze gminy otrzymały niedawno od niego pismo, w którym wyjaśnił, że rezygnuje.Tłumaczył, że nie ma żadnej pewności, czy także nowej lokalizacji nie oprotestują mieszkańcy. Burmistrz Kietrza JózefMatela miał żal do ludzi, że nie podjęli konstruktywnej dyskusji.

Rok temu przeciwko planom budowy zakładu przetwarzającego bioodpady protestowali też mieszkańcy Magnuszowic.

Argumentowali, że inwestycja zagraża ujęciom wody pitnej, a także pogorszy się stan i bezpieczeństwo na drogach. Ostatecznie firma wycofała się. - Rozstaliśmy się kulturalnie.Inwestor stwierdził, że skoro nie ma akceptacji społecznej dla takiego biznesu w tym miejscu, to nie będzie nic robił na siłę - mówi Bartłomiej Kostrzewa, wiceburmistrz Niemodlina.

Podobnie było w Tułowicach. Podpisy pod sprzeciwem złożyło 300 mieszkańców Tułowic i ponad 200 osób z sąsiednich miejscowości.

- Nie wydaliśmy pozytywnej decyzji środowiskowej dla tej inwestycji. Nie tylko my mieliśmy uwagi, ale również wojewódzki inspektorat sanitarny. Chodzi o to, że biogazownia miała być zlokalizowana zbyt blisko strefy ujęcia wody - tłumaczy Wiesław Plewa, wójt Tułowic.

Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Opolu brała udział już w 17 postępowaniach dotyczących oceny oddziaływania na środowisko przez biogazownie.

- Często spotykaliśmy się właśnie z protestami mieszkańców - przyznaje Alicja Majewska, szef RDOŚ.

Na razie na terenie województwa powstał tylko jeden tego typu zakład - w Zalesiu (pow. namysłowski). W związku z unijnymi przepisami tamtejsza firma Ferma-Pol musiała zmienić sposób zagospodarowania gnojowicy, bo spółka uważana była za truciciela. Zakład nie miał jednak na to pieniędzy.

Sytuację uratował inwestor i budowa biogazowni, która powstała po sąsiedzku. Tu protestów społecznych nie było, bo dzięki biogazowni około 100 osób zachowało pracę w Ferma-Polu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska