- Nie chciałbym używać zbyt wielkich słów, ale chyba muszę - mówił po meczu szkoleniowiec MKS-u Grzegorz Kowalski. - W kościele mamy Wielki Tydzień, a dla nas to też był wielki tydzień. Zdobyliśmy w nim dziewięć punktów w trzech meczach. Do świątecznych stołów zasiądziemy w znakomitych humorach. Te punkty dają nam trochę spokoju i oddechu, choć droga do utrzymania jeszcze bardzo daleka.
MKS rozpoczął mecz ze Zniczem z wielkim animuszem. Od początku atakował, ale miał problem ze sforsowaniem linii defensywnych gości. Nasi zawodnicy próbowali więc strzałów z dalszej odległości. W całej pierwszej odsłonie oddali ich aż 10, ale żaden nie był celny.
MKS Kluczbork - Znicz Pruszków. Minuta po minucie
Jak się nie da nogą, trzeba spróbować głową. W 59. min z rzutu wolnego spod chorągiewki bocznej dośrodkował Patryk Tuszyński, a w polu karnym Znicza najwyżej wyskoczył Tomasz Kazimierowicz i piękną "głowką" skierował piłkę do siatki.
- W żaden sposób nie potrafiliśmy się "wstrzelić" w bramkę gości przed przerwą - mówił strzelec gola. - Na szczęście w końcu piłka znalazła drogę do siatki. Bardzo się cieszę, że to mnie się udało ją tam skierować.
Później jeszcze prowadzenie mogli podwyższyć: Arkadiusz Półchłopek (dwukrotnie) i Kamil Nitkiewicz. Zabrakło im jednak odrobinę precyzji.
Protokół
Protokół
MKS Kluczbork - Znicz Pruszków 1-0 (0-0)
1-0 Kazimierowicz - 59
MKS: Stodoła - Orłowicz, Copik, Odrzywolski, Stawowy - Hober (54. John), Kazimierowicz, Glanowski, Nitkiewicz - Tuszyński (90. Jagieniak), Półchłopek (90. Gierak). Trener Grzegorz Kowalski
Znicz: Bieniek - Radler, Klepczarek, Jędrzejczyk, Zaborowski (75. Piesio) - Rybaczuk, Wojciechowski, Feliksiak, Kasperkiewicz, Falkowski (69. Tatara) - Biliński (62. Cichos)
Sędziował Robert Małek (Zabrze). Żółte kartki: Glanowski, Kazimierowicz, John - Zaborowski, Bieniek, Biliński. Widzów 2500
Zawodnicy z Pruszkowa o braku szczęścia mogli mówić w 90. min. W polu karnym do dośrodkowania na piątym metrze doszedł Błażej Radler, ale piłka po jego strzale głową poleciała wprost w ręce Krzysztofa Stodoły. Gdyby minimalnie "poszła" w bok mielibyśmy remis, który byłby krzywdzącym wynikiem dla MKS-u.
- To był dla nas ciężki mecz pod względem fizycznym - tłumaczył trener Kowalski. - To było trzecie spotkanie w ciągu tygodnia. Dopiero w czwartek nad ranem wróciliśmy do domów po długiej drodze znad morza. Czasu na regenerację sił praktycznie nie było. Do tego doszły kontuzje: Rafała Niziołka, Waldka Soboty i Rafała Wodnioka, a Emeka John z powodu urazu praktycznie wcale nie trenował. Kadry nie mamy za szerokiej, więc miałem duże obawy przed tym meczem. Zespół pokazał jednak ogromną wolę walki. Widać jednak było, że momentami w naszej grze brakowało dynamiki. Tym cenniejsze są zatem te trzy punkty. Teraz mamy tydzień czasu przed meczem z Górnikiem w Zabrzu. Liczę więc, że powrócą do treningów zawodnicy leczący urazy i już w pełniejszym składzie pojedziemy do Zabrza.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?