Młodzież mniejszości silna czy słaba?

Archiwum prywatne
W Polanicy dyskutowano nie tylko o rzeczach przyjemnych dla młodych   Niemców, ale uczestnicy konferencji BJDM i tak wyjeżdżali zadowoleni.
W Polanicy dyskutowano nie tylko o rzeczach przyjemnych dla młodych Niemców, ale uczestnicy konferencji BJDM i tak wyjeżdżali zadowoleni. Archiwum prywatne
Pracowity weekend ma za sobą 56 uczestników Konferencji Młodzieżowej zorganizowanej przez Związek Młodzieży MN w Polanicy Zdroju.

Przez trzy dni - od piątku do niedzieli odbywała się XIV edycja Konferencji Młodzieżowej. Młodzi Niemcy spotkali się na warsztatach i rozmowach o tożsamości pod hasłem: “Tego nie da się opowiedzieć, to trzeba przeżyć!".

Wieczorem pierwszego dnia wszyscy zostali zaproszeni do wspólnego oglądania filmu dwujęzycznego.

- Był to materiał przygotowany w Instytucie Goethego składający się z czterech pięciominutowych etiud o życiu młodych członków mniejszości - mówi Dagmara Mientus, członkini zarządu BJDM i rzeczniczka prasowa. - Na tle filmu wywiązała się żywa dyskusja dotycząca tożsamości. Uczestnicy zastanawiali się, co tak naprawdę uważają za swoją małą i wielką ojczyznę.

Wnioski wynikające z tej burzy mózgów muszą dawać do myślenia. Wielu jej uczestników przyznawało, że ma poważny problem z jednoznacznym określeniem tożsamości. Młodzi w dodatku nie muszą - jak pokolenie ich rodziców, a jeszcze bardziej dziadków - twardo deklarować, kim się czują.

- Kategorie: niemieckość, polskość i śląskość są dla wielu z nas zintegrowane - przyznaje pani Dagmara. - Sprzyja temu także globalizacja i kształt współczesnego świata. Dziś żyjemy w otoczeniu, gdzie mniejszość niemiecka jest bardzo silna. Ale za chwilę możemy stąd wyjechać dokładnie gdziekolwiek. I wrócić, jak nam przyjdzie ochota. Nie dotyka nas prześladowanie z powodu naszej narodowości. To wszystko nie sprzyja jednoznacznym deklaracjom i jednolitej tożsamości.

Przez kolejne dni aktywni młodzi ludzie z całej Polski brali udział w czterech warsztatach tematycznych: “Bastlowanie robi szpas", “Przewodnik po Niemczech", “Coaching" oraz “Rusz się". Koordynatorzy i team organizacyjny zapewnili wiele niespodzianek i zadbali o to, by nikt się nie nudził, a wszyscy mieli dobre humory.

Warsztaty z coachingu prowadził Jakub Turański, lider Fundacji “Learn Co". Zajęcia były przeznaczone dla przewodniczących i zarządów grup oraz tych, którzy chcą być liderami i przyciągać do BJDM nowych członków. Składały się one przede wszystkim z elementów praktycznych - symulacji i scenek. Wszystko po to, by uczestnicy nauczyli się wspierać innych i kierować ludźmi, planować pracę i słuchać aktywnie, radzić sobie z trudnymi emocjami oraz pracować z osobami o różnych stylach komunikacyjnych.

Jedynym warsztatem prowadzonym w języku niemieckim był “Przewodnik po Niemczech". Jego celem było nie tylko poznanie różnych regionów Niemiec i miejsc wartych odwiedzenia, ale także obowiązującego nad Renem savoir-vivre'u (kto komu podaje rękę, jak z kim i kiedy przechodzimy na ty itd.). Szczególnie zwracano uwagę na różnice kulturowe między Polską i Niemcami.

Ciekawy był fragment warsztatu poświęcony charakterystycznym dla różnych regionów Niemiec potrawom. Uczestnicy mogli się dowiedzieć, gdzie w Niemczech są najlepsze szparagi, a gdzie pumpernikiel. Z konkretnymi miastami i landami łączono popularne niemieckie przysmaki: czekoladę “Milka" czy kawę “Jacobs".

- Pracowałem na tym właśnie warsztacie - relacjonuje Lukas Szlapa, student germanistyki z Chróścic. - Najbardziej podobało mi się to, iż mogliśmy pobudzić naszą wyobraźnię, poznać różne ciekawostki na temat Niemiec, podszkolić swój język a przy tym wszystkim dobrze się bawić. Mało było teorii, dominowało podejście praktyczne.

Warsztat “Bastlowanie robi szpas" adresowany przede wszystkim do osób mających w sobie pasję majsterkowicza wykraczał poza same “robótki ręczne". Wiedzę o materiałach, technikach, i rozmaitych “knifach" połączono z historią mniejszości niemieckiej w Polsce i jej początkami. Znalazł się też czas na dowcipy po niemiecku, po polsku i po śląsku.
- W rezultacie tych zajęć powstawały także przedmioty, które mogą się przydać do codziennej mniejszościowej działalności - opowiada Dagmara Mientus. - Od plakatów poświęconych mniejszości po gustowne koszyczki z gazet.

Ostatnia grupa wzięła udział w warsztatach pod hasłem “Rusz się". Wbrew pozorom nie dotyczyły one aktywności sportowej, lecz potrzeby codziennej działalności kulturalnej, społecznej - także w środowisku młodzieży MN - i zawodowej. Najkrócej przesłanie tych zajęć dałoby się zamknąć w zdaniu: Jak nie dać się wciągnąć w bezrobocie.

Ważnym elementem konferencji było spotkanie z gościem specjalnym. Był nim Krzysztof Bramorski, pierwszy przewodniczący ZMMN. Obecnie członek Rady Miasta Wrocławia. Rozmowa o przeszłości BJDM sprzyjała także refleksji na temat obecnej kondycji młodzieży mniejszości niemieckiej.

- Na pewno od początku istnienia organizacji wiele się zmieniło. Ale czy wszystko na lepsze? - zastanawia się Dagmara Mientus. - W czasach, które wspominał pan Bramorski, pewnie łatwiej było o pieniądze na działalność niż o ciekawe pomysły. Sam ze śmiechem mówił, że w którymś momencie, żeby wydać pieniądze, kupili ileś tam par skarpetek na zasadzie, że mogą się przydać.

Dzisiaj BJDM znane jest z tego, że żaden dobry pomysł się nie zmarnuje. I że mamy ich naprawdę dużo. Od sztandarowego i już utrwalonego w świadomości “Wielkiego Ślizgania" począwszy. Ludzie mówią powszechnie, że autentycznie się u nas rozwijają. Ale równocześnie wtedy, na początku, BJDM liczył więcej niż sto kół. Teraz jest ich o wiele mniej, zaledwie kilkanaście.

W ostatnim czasie wprawdzie i kół, i członków przybyło (liczba tych ostatnich przekracza łącznie 2 tysiące osób). Ale przecież nie wszyscy są jednakowo aktywni.

Młodzi Niemcy nie różnią się pod tym względem od swoich kolegów z polskiej większości. Niekoniecznie chcą się angażować w działalność społeczną i to w dodatku całkowicie wolontariacką. Nie zawsze jest to sprawa braku chęci czy motywacji. Równie poważną przeszkodą jest fakt, iż wielu młodych ludzi studiuje dziś na więcej niż jednym kierunku, w dodatku nierzadko łącząc naukę z pracą zawodową.

Ale w środowisku są też obserwacje optymistyczne. Młodzi Niemcy nie muszą dziś zwykle udawać nikogo. Mają za sobą lata nauki niemieckiego w szkole i zgodnie z dawną śląską tradycją są wielojęzyczni. Po polsku i po niemiecku mówią zwykle równie dobrze.

Esemesują najchętniej po niemiecku. A między sobą chętnie rozmawiają także po naszymu, czyli gwarą. W grupach panuje klimat życzliwości, a to zawsze sprzyja samorozwojowi. Członków BJDM niby nie jest bardzo dużo, ale ci, którzy już są, starają się być na tyle wyraziści, że to się spotyka z uznaniem. Zwłaszcza kiedy robią dla młodzieży dużo i bezinteresownie.

Konferencja była też okazją do spotkania zarządu ZMMN. Wracały sprawy, o których w związku mówi się od dawna: że jest problem z komunikacją i przepływem informacji, że warunkiem harmonijnego działania jest absolutna szczerość wszystkich. W układaniu wzajemnych relacji pomagał młodym Niemcom trener z Cottbus. Zastanawiano się także, jak poprowadzić działalność organizacji po zapowiadanej po upływie kadencji rezygnacji części członków zarządu.

Nad przebiegiem Konferencji Młodzieżowej czuwały Melanie Raczek, która już po raz drugi kierowała projektem oraz Patrycja Paris, koordynatorka personalna. Uczestnicy wyjeżdżali zadowoleni.

- Po raz pierwszy brałam udział w konferencji i na pewno przyjadę za rok. Poznałam fantastycznych ludzi, wymieniłam się doświadczeniami, nauczyłam się coachingu, a przede wszystkim świetnie się bawiłam - mówi studentka pielęgniarstwa Monika Ponza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska