Moje Kresy. Turka - miasto tartaków

Archiwum prywatne
Budowniczowie wiaduktu w Turce 1903. Najwyżej w kapeluszu Kazimierz Jarocki, drugi od prawej Artur Kühnel.
Budowniczowie wiaduktu w Turce 1903. Najwyżej w kapeluszu Kazimierz Jarocki, drugi od prawej Artur Kühnel. Archiwum prywatne
Turkę, miasteczko dziś na skraju ukraińskich Bieszczad, zmitologizowali dwaj polscy artyści: pisarz Andrzej Kuśniewicz i Janusz Majewski - reżyser, twórca takich filmów jak "Lokis", "CK dezerterzy" czy "Lekcja martwego języka", w których aromat Kresów ma smak złocistych moreli i cierpkiej aronii.

I właśnie film "Lekcja martwego języka" z 1979 r., będący ekranizacją powieści Kuśniewicza, połączył tych artystów, genealogicznie zakorzenionych w Kresach: Janusza Majewskiego, urodzonego we Lwowie, i Andrzeja Kuśniewicza - w Kowenicach pod Samborem.

Akcja powieści i filmu dzieje się w powiatowym galicyjskim miasteczku tuż przy granicy węgierskiej, w ostatnich tygodniach I wojny światowej. I chociaż Turka - bo ona jest tym miasteczkiem - leżała daleko od frontów, na których decydowały się losy wojny, to właśnie na tym przykładzie utopionego w lasach zakątku świata, zamieszkanego przez konglomerat narodowości: Polaków, Czechów, Cyganów, Żydów, Niemców, Austriaków, Rusinów, artyści ukazali agonię i rozpad monarchii austro-węgierskiej.

W listopadzie 1918 r. odchodziła galicyjska wspólnota narodów i rodziły się państwa narodowe.

Bieszczadzka złota jesień por. Kiekeritza

Bohaterem powieści "Lekcja martwego języka" jest młody porucznik ułanów Alfred Kiekeritz, ciężko chory na gruźlicę i w związku z tym odesłany na tyły frontu, w Bieszczady, do Turki, gdzie leśne żywiczne powietrze kojąco miało wpływać na jego zniszczone chorobą płuca.

Pełnił tam funkcję komendanta punktu etapowego i mieszkał na poddaszu małego hoteliku Salamona (Szlomy) Wasserzuga w pokoiku z pięknym widokiem. W Turce były cztery hotele należące do galicyjskich Żydów: Beischera, Leibnera, Rosena i Rosenberga. Można przypuszczać, że to właśnie hotel Rosenberga, z pięknym architektonicznie wykuszem i finezyjnie łamanym dachem poddasza stał się w literackiej fikcji Kuśniewicza "hotelem Wasserzuga", bo nazwisko Wasserzug w księdze adresowej Turki nie występuje.

Śmiertelnie chory Kiekeritz, elegancki, w idealnie dopasowanym mundurze, przystojny (kocha się w nim skrycie dróżniczka kolejowa Liza Kut), esteta, miłośnik i kolekcjoner dzieł sztuki, człowiek o wielkiej wrażliwości, w scenerii małego miasteczka, leżącego w bujnych turczańskich lasach, próbuje nadać jakiś sens swojemu kończącemu się życiu. Krążąc po okolicy, zbiera dzieła sztuki, które wojna skazała na zagładę. Następnie te uratowane eksponaty wysyła do rodzinnego Grazu w Austrii do kochanej matki tęskniącej za swym jedynakiem.

Powieść i film są wysmakowane w formie. W bohaterów filmu wcielili się znakomici aktorzy, m.in. Olgierd Łukaszewicz jako porucznik Kiekeritz; Ewa Dałkowska - jako Cyganka, wróżka chiromantka; Włodzimierz Boruński - jako Izaak Roth, portier hotelowy; Piotr Pawłowski - jako Austriak, lekarz Stieglitz; Gustaw Lutkiewicz - Tyrolczyk, leśniczy Alois Szwanda; Mieczysław Voit - dyrektor cyrku.

Piękną oprawę muzyczną w tej ekranizacji stworzył lwowianin Andrzej Kurylewicz, autor muzyki do "Polskich dróg". Film przesiąknięty jest nostalgią, żalem za odchodzącym światem i życiem młodego człowieka, któremu zegar odmierza ostatnie dni. Jest to jedno z najważniejszych dzieł w twórczości Janusza Majewskiego, znakomicie oddające klimat powieści Kuśniewicza. Jest tam też coś z Tomasza Manna i jego "Czarodziejskiej góry".

Kuśniewicz znał topografię Turki oraz jej okolic i akcję powieści umieścił w konkretnych miejscach: w hotelu Wasserzuga (Rosenberga), gdzie nie tylko mieszkał porucznik Kiekeritz, ale gdzie też goście toczyli dyskusje polityczne o rozpadającej się po śmierci cesarza Franciszka Józefa Austrii; w cerkwi, gdzie Kiekeritz nabył od popa ikonę; w pełnej trofeów i broni myśliwskiej leśniczówce Aloisa Szwandy, gdzie Kiekeritz znalazł rzadkiej urody talerz - unikat z porcelany miśnieńskiej; na dworcu, gdzie odbywa się seans hipnozy, czy wreszcie na zrębie, gdzie jeńcy rosyjscy wycinają i okorowują pnie bukowe dla potrzeb miejscowego tartaku.

Bo Turka była przede wszystkim wielkim centrum przemysłu drzewnego. O rozmiarach produkcji i tonach ciętych tam desek najlepiej świadczy imponująca ilość 32 tartaków, które rozłożyły się wokół Turki.

Bardzo nowoczesną stolarnię miał tam Wilhelm Weingarten. W produkcji znakomitych desek poszukiwanych do wyrobu wysokiej jakości mebli nie ustępowała mu spółka pod nazwą Górnośląskie Towarzystwo Akcyjne, w której swój udział miał Ślązak Wojciech Korfanty. Była też w Turce fabryka celulozy produkująca dobrej jakości papier na zamówienie lwowskich drukarni.

Z Turki na królewskie salony

Na tak imponujący rozwój przemysłu drzewnego w powiecie turczańskim miała wpływ bliskość spławnych rzek, Dniestru oraz Stryja i jego dopływów Jabłonki i Litmirza, przepływających w tej okolicy. Można więc było spławiać cięte na zrębowiskach pnie rzekami wprost pod stojące przy ich brzegach tartaki.

Powietrze w okolicy Turki nasączone było wyjątkową ilością woni żywicznej i dzikiej mięty krzewiącej się po jarach i przy drogach. Kuśniewicz nazywał to "koktajlem zapachów". I rzeczywiście trafność tej metafory nie budziła wątpliwości.

Oprócz przesiąkniętych żywicą świerków i sosen rosły tam szczególnie okazałe buki, o zadziwiająco dużych obwodach pni. Zdarzało się, że takiego buka trzech rosłych drwali nie mogło objąć wspólnie złączonymi ramionami. W niektórych tartakach turczańskich cięto pnie bukowe na znakomite parkiety, w których gustowali szczególnie Anglicy. Szły więc z Turki transporty parkietów bukowych Dniestrem do Morza Czarnego, a stamtąd na statkach morskich do Londynu, do portu na Tamizie. Z turczańskich buków są parkiety w królewskim Buckingham Palace. Tak oto sława Turki dotarła nawet do królewskich komnat.

Pośrednikiem w handlu klepkami parkietowymi z Turki był Witold Zabłocki, mający centralę w Kijowie na Bibikowskim Bulwarze, ojciec Tadeusza Zabłockiego (1904-1997) - po wojnie twórcy słynnej firmy wysyłkowej Tazab, która przesyłała z Zachodu do Polski tysiące paczek ze streptomycyną. Ileż istnień ludzkich uratował ten cudowny lek przeciwgruźliczy przed śmiercią, wobec której pół wieku wcześniej gruźlik Alfred Kiekeritz nie miał szans i skonał po ataku zabójczego krwotoku.

Historia miasteczka

Wzmianki o Turce jako wsi spotykamy już w kronikach XV w. Ale prawa miejskie uzyskała dopiero w XVIII w. i to za sprawą Antoniego Kalinowskiego - właściciela Obertyna. On to sprowadził do Turki jezuitów i Żydów, ufundował kościół, synagogę i cerkiew oraz uruchomił drukarnię dla Żydów, która uzyskała uznanie, wydając książki po hebrajsku. Żydzi odegrali też główną rolę w rozwoju przemysłu drzewnego w Turce, budując pierwsze tartaki i rozwijając handel.

Gdy Rzeczpospolitą rządzili Wazowie, w okolicach Turki osiadła duża grupa szlachty zagrodowej z Mazowsza, ale wobec braku kościołów, chodząc do cerkwi, zruszczyli się. Stąd można było tam spotkać wielu Rusinów, późniejszych Ukraińców, noszących polsko brzmiące nazwiska.

Tak było dla przykładu z Emilianem Baczyńskim, urodzonym w 1834 r. w Żukotynie koło Turki, który zasłynął jako twórca zawodowego teatru objazdowego pod nazwą "Ruska Besida". Teatr ten w latach 1870-1890 objeżdżał całe Pokucie - od Kołomyi po Kosów i Kuty z przedstawieniami w języku ukraińskim. W innej podturczańskiej wsi, o nazwie Łomna, urodził się Konstanty Dzbański (1823-1897) - świetny malarz scen rodzajowych (jarmarki chłopskie, żydowscy handałesi, Widok Żelaznej Wody, Żyd zażywający tabakę), portrecista i twórca obrazów o tematyce sakralnej.

Wybitną postacią polityczną związaną z ziemią turczańską był Bronisław Ossuchowski (1851-1928) - ziemianin, marszałek galicyjskiego Sejmu Krajowego, członek austriackiej Rady Państwa i poseł na polski Sejm Ustawodawczy.

Ossuchowski w latach 1890-1904 był marszałkiem powiatu w Turce, a później przez wiele lat przewodniczącym rady powiatu turczańskiego. Dbał o rozwój ekonomiczny tej ziemi. Działał w galicyjskich towarzystwach kredytowych i przyczynił się do uczynienia z Turki ważnego węzła kolejowego poprzez zainicjowanie tam budowy linii kolejowych Ustrzyki - Wołosate - Turka oraz Sambor - Turka - Przełęcz Użocka, co miało wpływ na rozwój turystyki w tym regionie.

Wiadukt arkadowy i jego budowniczowie

Budowa trakcji kolejowej wiodącej do Turki była wyjątkowo trudna ze względu na ukształtowanie terenu, który naszpikowany był pagórkami i jarami. Kierujący tą wielką inwestycją kolejową na przedpolach Turki absolwenci Politechniki Lwowskiej Bronisław Wiktor, Alfred Kühnel i Kazimierz Jarocki dali dowody wielkich kompetencji oraz kunsztu inżynierskiego.

Wznieśli pod Turką jeden z najpiękniejszych i najdłuższych (27 filarów, 1 kilometr długości) mostów arkadowych w Karpatach. Można go było porównywać z mostami, jakie wybudował Stanisław Rawicz Kosiński pod Worochtą i Jaremczem, którymi zachwycano się i były wzorcem dla wznoszonych później trakcji kolejowych w austriackich i włoskich Alpach.

Warto przypomnieć postacie tych wybitnych polskich inżynierów, którzy nie trafili na karty historii Polski, bo nie ceni się u nas specjalnie budowniczych, nawet tych wyjątkowo utalentowanych. Przegrywają na kartach podręczników historycznych z różnymi, często nieudanymi, kończącymi swą działalność klęską, politykami.

Bronisław Wiktor (1886-1961), oprócz licznych budowli we Lwowie i jego okolicach, miał w swym dorobku udział przy wznoszeniu pomników na Cmentarzu Łyczakowskim. Artur Kühnel (1874-1925) był profesorem Politechniki Lwowskiej i autorem podręczników.

Natomiast Kazimierz Jarocki (1880-1918), brat znanego malarza Władysława (1879-1965), wywodzący się ze świetnej lwowskiej rodziny, w czasie budowy wiaduktu mieszkał w Turce. Był człowiekiem wyjątkowej inteligencji i przedsiębiorczości. Swoją osobowością fascynował otoczenie. Był duszą towarzystwa. Tam, gdzie przebywał, organizował zespoły teatralne i muzyczne.

Był aktorem amatorem i reżyserem. Grał m.in. w spektaklu "Zemsta" w teatrze w Brzeżanach wspólnie z późniejszym marszałkiem Polski Edwardem Rydzem-Śmigłym. Oprócz budowy wiaduktu w Turce pracował przy wznoszeniu mostu w Zaleszczykach i linii kolejowej prowadzącej ze Lwowa do Rawy Ruskiej. W najlepszym okresie twórczym spotkał go pech.

W listopadzie 1918 r., gdy Ukraińcy dokonali zamachu stanu i zajęli Rawę Ruską, gdzie chwilowo mieszkał, nadzorując budowę, musiał się przed nimi ukryć i na jakimś strychu przeziębił się. Zachorował na grypę hiszpankę i po dwóch dniach zmarł. Było to 11 listopada 1918 r., w dniu, gdy w Warszawie odradzała się Polska.

Na pogrzeb Kazimierza Jarockiego na cmentarzu w Rawie Ruskiej mimo wojny z Ukraińcami przybyły tłumy. Tak był tam wówczas ceniony i znany. Ile jeszcze mógł zrobić w wolnej Polsce? Przeżył tylko 38 lat. Wnuczka jego siostry, Zofii, mieszkająca dziś w Nysie, świetna malarka Jolanta Tacakiewicz-Lipińska, przechowuje duży zbiór fotografii i dokumentów po Kazimierzu Jarockim. Są to m.in. zdjęcia i kartki pocztowe z Turki. Dzięki temu pamięć o nim i jego czynach nie zanikła.

Piękną kartę zapisał w historii miasteczka Józef Mięsowicz - organizator turczańskiego "Sokoła", propagator czytelnictwa i długoletni starosta w Turce. W Turce urodził się też pierwszy mer Hajfy w Palestynie Abbas Khaush.

Szlak "białych kurierów"

Gdy we wrześniu 1939 roku Turkę i okolice zajęli Sowieci, powstał tam swoisty korytarz przerzutu uciekinierów z Polski na Węgry - Polaków zmierzających do formowanej we Francji armii gen. Sikorskiego.

Według szacunkowych danych mogło tamtędy przejść około 20 tysięcy Polaków, którzy dzięki temu nie trafili na Sybir. Szlakiem przez Turkę przechodził na przełomie 1939 i 1940 roku Tadeusz Chciuk-Celt (1916-2001) - jeden z najsłynniejszych polskich emisariuszy, wspomagany przez młodocianych kurierów z Turki: Włodzimierza Ostrowskiego i Rudka - nieznanego z nazwiska, zabitego przez Niemców jednego z najbardziej ryzykanckich i ofiarnych kurierów.

Tadeusz Chciuk-Celt, brat pisarza Andrzeja Chciuka, przed wojną narciarz i hokeista, absolwent prawa na Uniwersytecie Lwowskim, a po wojnie dziennikarz i wicedyrektor Radia Wolna Europa, opisał te przerzuty przez Turkę w świetnej, wielokrotnie wznawianej książce "Biali kurierzy".

Tak nazywał - a określenie to dzięki jego publikacjom weszło do powszechnego obiegu - łączników, kurierów między rządem Władysława Sikorskiego na emigracji a podziemiem pod okupacją sowiecką. "Biali" - ze względu na odzież, w której wędrowali po śniegu, i jako przeciwnicy czerwonej Rosji. Chciuk przekraczał granicę węgierską pod Turką pięciokrotnie.

A była ona jedną z najniebezpieczniejszych wówczas granic w Europie. Był ryzykancki, ale rozważny i nieuchwytny. Jak bumerang krążył między Budapesztem, Drohobyczem i Lwowem. Przeniósł pierwsze informacje o masowych wywózkach ludności polskiej na Sybir, podawał liczby, charakteryzował terror, organizował przerzuty uchodźców, ratując im życie.

Gdy rząd polski musiał ewakuować się po upadku Francji do Londynu, Tadeusz Chciuk znów stał się jednym z najważniejszych emisariuszy. "Gdy naród - pisał - jest w okupowanym kraju, a rząd musi być poza krajem, warunkiem sine qua non wygranej wojny, odzyskania niepodległości - jest jak najsprawniejsza łączność między rządem i narodem".

Chciuk był niezawodnym łącznikiem, przeżywał mrożące krew w żyłach eskapady. Opisał je później barwnie w swojej książce, w tym przejście przez granicę węgierską w czerwcu 1942 roku, którą pokonywał w przebraniu księdza, w sutannie, z walizką i brewiarzem w ręku. "Serce podchodziło mi do gardła - wspominał - ściśniętego sztywnym kołnierzykiem. Bałem się chodzić, bo nie byłem przyzwyczajony do chodzenia w sutannie, która pętała mi się wokół nóg. Znałem zaledwie kilka słów węgierskich. Owinąłem więc szyję grubym szalem, symulując ostre zapalenie chronicznego nieżytu w gardle. To miał być oficjalny pretekst podróży do jednego z sanatoriów w Szwajcarii".

W lipcu 1944 r. Chciuk brał udział w operacji "III most", która miała na celu przewiezienie do Wielkiej Brytanii części rakiety V-2, "cudownej broni Hitlera", co było jednym z największych sukcesów polskiego wywiadu w walce z III Rzeszą.

Już tych kilka przytoczonych faktów świadczy, że Tadeusz Chciuk był obok Jana Nowaka-Jeziorańskiego i Jana Karskiego jednym z najbardziej wpływowych i bohaterskich z polskich kurierów. Dziś przesłania go postać Jana Nowaka-Jeziorańskiego, który marketingowo znakomicie potrafił spopularyzować swe działania. Niemniej jednak pod względem ilości i jakości pracy kurierskiej Tadeusz Chciuk-Celt miał największe osiągnięcia. Nowak Jeziorański potrafił być o nie zazdrosny.

Chciuk bardzo przeżył, kiedy strona węgierska po ujęciu jego kolegów, Włodka Ostrowskiego i Rudka, wydała ich Sowietom. Władek się później uratował, ale Rudka zakatowano w więzieniu NKWD.
Na szlaku wiodącym przez Turkę na Węgry wpadł w ręce Niemców w 1942 r. poeta, tłumacz, erudyta Artur Rzeczyca, a właściwie Abraham Buksbaum (1910-1942).

Był kopalnią anegdot, bardzo lubianym organizatorem bohemy w Truskawcu, gdzie mieszkał u ciotki. Schwytany przez Niemców trafił do więzienia w Drohobyczu i gdy tam Niemcy odkryli, że był Żydem, został natychmiast rozstrzelany. Szlak kurierski na Węgry wiodący przez Turkę zapisał się wieloma podobnymi tragediami. W jednym z wierszy Albin Petrus napisał o tym:

Długa jest droga
Po której nocą
Jak śmierć chodzą
Czerwone oczy reflektorów

Gdy Polska straciła Turkę w 1945 r., wielu jej mieszkańców trafiło na Śląsk i Ziemię Lubuską. Na Opolszczyznę według ustaleń Elżbiety Dworzak i Małgorzaty Goc trafiło 85 rodzin. Był wśród nich Kazimierz Bernaczek - pionier powojennej oświaty w Strzelcach Opolskich. Jeden z transportów z Turki dotarł do Głuszyny koło Namysłowa.

Były w nim matki: obecnego burmistrza Namysłowa Krzysztofa Kuchczyńskiego i byłego starosty namysłowskiego Michała Ilnickiego, urodzone w Komarkach pod Turką. Również rodzice obecnego dyrektora LO w Namysłowie Jana Sozańskiego i radnego namysłowskiego Ryszarda Wołczańskiego pochodzą spod turczańskiej wsi Wosocko Wyżne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska