Myśliwi muszą wypłacać rolnikom odszkodowania

Redakcja
Głodne dziki trudno zatrzymać. Wychodzą nie tylko na pola. Potrafią wejść do przydomowego ogródka i jeść z psiej miski.
Głodne dziki trudno zatrzymać. Wychodzą nie tylko na pola. Potrafią wejść do przydomowego ogródka i jeść z psiej miski. Diter Wojtasek
Myśliwi alarmują: zbankrutujemy, wypłacając odszkodowania rolnikom. Ale upraw kukurydzy nie da się ochronić przed dzikami.

Nawet pastuch elektryczny i siatka ogrodzeniowa nie pomogły. Dziki i tak weszły w szkodę - mówi Kornelia Patrzek, która prowadzi gospodarstwo rolne w Łubnianach. N

a Opolszczyźnie co roku z tytułu szkód wyrządzonych w uprawach przez zwierzynę z konta Polskiego Związku Łowieckiego wypłacane jest ponad 2 mln zł. Tyle kosztuje głównie obżarstwo dzików, które rozsmakowały się w kukurydzy (Opolszczyzna przoduje w jej uprawach).

Rolnik, na polu którego dziki urządziły sobie "stołówkę", ma prawo żądać odszkodowania: - To są ciężkie negocjacje, szczególnie jeśli gospodarz miał podpisaną już umowę na odbiór kukurydzy na biopaliwa. Pokazuje nam taki kontrakt i żąda zwrotu straconych korzyści - mówi Wojciech Plewka, prezes opolskiego oddziału Polskiego Związku Łowieckiego.
Myśliwi wspierają się zwykle opiniami rzeczoznawców z PZU, ale - bywa - wysyłają próbki roślinności do specjalistycznych laboratoriów:

- Niedawno wysyłałem takie próbki do Instytutu Ochrony Roślin w Sośnicowicach, gdzie ekspertyza wykazała, że przyczyną strat była choroba kukurydzy, dziki weszły już na zniszczone rośliny, szkody wyrządzone przez zwierzynę miały charakter wtórny - mówi Adam Kołos z opolskiego koła łowieckiego Żubr.

Największe odszkodowania sięgały nawet 70 tysięcy.

- Dziki jedzą też inne wysokobiałkowe rośliny - rzepak, buraka cukrowego, zboża - dodaje Plewka. - Taka wysokobiałkowa dieta odbija się też na ich stanie zdrowia - okres godowy mają praktycznie cały rok, a locha od razu wyprowadza młode w szkodę. Liczebność dzików wzrasta. Trzy lata temu ich populację szacowano na ok. 7 tys., obecnie na około 11 tys.

Myśliwi próbują zabezpieczać uprawy, bo to wychodzi taniej niż wypłata odszkodowań. - Metod jest wiele: ogradzamy pola, stosujemy odstraszacze zapachowe i dźwiękowe. Ale w konkurencji z człowiekiem ostatecznie wygrywa zwierzę, szczególnie jeśli jest głodne - przyznaje łowczy Jan Jasiński z koła Bażant Prudnik. - Myśliwi pilnują pól nocą, płoszą dziki. Jednak jak zwierzę wejdzie w szkodę - to już można sobie strzelać na wiwat.

Myśliwi twierdzą, że najwięcej szkód jest w okresie... grzybobrania. - Bo grzybiarze wypłaszają zwierzynę w pola - mówi Paweł Pypłacz, nadleśniczy z Kluczborka. - Te szkody to nie wina zwierzyny. One korzystają z okazji, jakie stwarza im człowiek, wchodząc swą gospodarką w lasy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska