Na Śląsku warto znać dwa języki

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
O dwujęzyczności jako szansie dla regionu oraz o sposobach jej funkcjonowania w szkołach dyskutowali w Izbicku - z udziałem przedstawicieli mniejszości ukraińskiej - uczestnicy konferencji popularnonaukowej.

W izbickim pałacu dzielili się doświadczeniami Polacy, Niemcy i Ukraińcy, naukowcy i nauczyciele praktycy.

- Na Śląsku Opolskim mamy naturalne predyspozycje do dwujęzyczności w edukacji i w życiu codziennym - mówi Rafał Bartek, dyrektor Domu Współpracy Polsko-Niemieckiej (który wraz z VdG i Instytutem Goethego w Krakowie) zorganizował sympozjum) - ale też odczuwamy w tej sferze niedosyt. Dwujęzyczność wciąż budzi obawy, zwłaszcza rodziców zatroskanych, że ich dziecko nie poradzi sobie z językiem niemieckim, skoro polski też dopiero poznaje. Skierowaliśmy tę konferencję do nauczycieli, by skutecznie przełamywać lęki. A przełamać je trzeba, bez tego rodzice nie będą oczekiwać powstawania szkół dwujęzycznych. Na razie słabo o nie zabiegają. Nic dziwnego, skoro sami do takich szkół nie chodzili i ich nie znają.

Do wielojęzyczności - także na przykładzie własnej rodziny - zachęcał Rainer Iwersen ze Stowarzyszenia Niemieckich Szkół i Języka w Nordschleswig w Danii. Pan Rainer jest Niemcem, jego żona Finką. Ich dzieci od małego mówią językami obojga rodziców, dialektem regionalnym i literackim duńskim. W szkole uczą się ponadto angielskiego i francuskiego.

- Im młodsze dziecko zacznie się uczyć drugiego języka tym lepiej, nie ma bowiem lęku przed błędami - przekonuje Hubert Kołodziej, doradca ds. oświaty w VdG. - A dwujęzyczność prowadzi do wielojęzyczności, bo kto zna dwa języki łatwiej uczy się kolejnych. Znajomość języków jest także szansą rozwojową dla regionu. Język jest dziś także kategorią ekonomiczną, a dwujęzyczność priorytetem w Unii Europejskiej. Tyle że my na Śląsku jesteśmy mocno poszkodowani. Klimatu dla promowania wielojęzyczności i wielokulturowości nie było tu od lat 30. i rządów nazizmu po kres PRL-u w 1989.

Ciekawymi doświadczeniami dzielili się członkowie mniejszości niemieckiej i ukraińskiej. Ci ostatni wskazywali na gwarę jako narzędzie wspierające nie tylko tożsamość członków mniejszości, ale też ich kompetencje językowe. Wśród członków mniejszości niemieckiej zdania na ten temat były bardziej podzielone.
- Dla dzieci gwara jest często pomostem do uczenia się niemieckiego - uważa Rafał Bartek - uczniowie odkrywają, że wiele niemieckich słów (np. Ball, Schrank) już znają, bo używają ich na co dzień mówiąc dialektem.

- Ale z drugiej strony, rodzice posługujący się na co dzień gwarą, często nie mówią "czysto" ani po polsku, ani po niemiecku - zauważa dr Małgorzata Wysdak, przewodnicząca Stowarzyszenia "Pro Liberis Silesiae" w Raszowej - i nie deifiniują siebie w tych językach, ani w narodowościach. I jeszcze jedno. Kiedy Polak i Niemiec słucha gwary śląskiej, pierwszy zrozumie znacznie więcej niż drugi. Pokazuje to, że gwara stanowiaca ważny składnik śląskiej tożsamości, w uczeniu się niemieckiego niekoniecznie pomaga.

In Schlesien lohnt es sich zwei Sprachen zu kennen

Von Zweisprachigkeit, als einer Chance für die Region und über deren Funktionierung an den Schulen haben in Stubendorf - in der Anwesenheit von Vertretern der ukrainischen Minderheit - Teilnehmer der populärwissenschaftlichen Konferenz diskutiert.

Im Stubendorfer Schloss haben Polen, Deutsche und Ukrainer, Wissenschaftler und Lehrer ihre Erfahrungen ausgetauscht.

- Im Oppelner Land haben wir natürliche Vorraussetzungen zur Zweisprachigkeit im Bereich Bildung und im Alltag - sagt Rafał Bartek, Generaldirektor des Hauses der Deutsch-Polnischen Zusammenarbeit (welcher gemeinsam mit dem Verein deutscher Gesellschaften und dem Goethe-Institut in Krakau das Symposium organisierte) - aber wir haben in dieser Hinsicht auch ein Gefühl der Unbefriedigung. Die Zweisprachigkeit weckt immer Befürchtungen, vor allem bei Eltern, dass ihr Kind mit der deutschen Sprache nicht klar kommt, weil es ja die polnische Sprache auch gerade kennenlernt. Wir haben diese Konferenz an Lehrer gerichtet, um wirksam Ängste aus der Welt zu schaffen. Und man muss sie überwinden, weil ohne dies die Eltern die Entstehung von zweisprachigen Schulen nicht erwarten werden. Bis jetzt setzen sie sich kaum für deren Entstehung ein. Kein Wunder, wenn sie selbst solche Schulen nicht besucht haben und diese nicht kennen.

Zur Vielsprachigkeit - auch am Beispiel der eigenen Familie - ermutigte Rainer Iwersen vom Verband deutscher Schulen und Sprache in Nordschleswig in Dänemark. Herr Rainer ist Deutscher, seine Frau Finnin. Ihre Kinder sprechen von klein auf sie Sprache beider Elternteile, den regionalen Dialekt und das Dänische. In der Schule lernen sie dazu Englisch und Französisch.

- Je früher das Kind zweisprachig aufgezogen wird, desto besser, weil es keine Angst hat Fehler zu machen - überzeugt Hubert Kołodziej, Bildungsexperte im VdG. - Und Zweisprachigkeit führt zur Mehrsprachigkeit, denn wer zwei Sprachen kennt, lernt weitere Sprachen leichter. Die Sprachenkenntnis ist auch eine Entwicklungschance für die Region. Die Sprache ist heute auch eine ökonomische Kategorie und die Zwei-sprachigkeit eine Priorität im Vereinten Europa. Wir in Schlesien sind stark benachteiligt. Das Klima für Multisprachigkeit und Multikulturalität gab es bei uns seit den 1930er Jahren und dem Naziregime bis ans Ende der Volksrepublik Polen im Jahr 1989 nicht.

Vertreter der deutschen und ukrainischen Minderheit haben interessante Erfahrungen ausgetauscht. Die Ukrainer haben auf den Dialekt als ein Werkzeug zur Förderung nicht nur von Identität der Minderheit, sondern auch der Sprachkompetenz hingewiesen. Bei der Deutschen Minderheit waren die Meinungen dazu mehr geteilt.
- Für die Kinder ist der Dialekt oft eine Brücke zum Deutschlernen - meint Rafał Bartek - die Schüler entdecken, dass sie viele deutsche Wörter(z.B. Ball, Schrank) bereits kennen, weil sie diese in der Alltagssprache gebrauchen.

- Aber andererseits, sprechen Eltern, die im Alltag nur Dialekt sprechen, weder "rein" Polnisch, noch Deutsch - meint Dr. Małgorzata Wysdak, Vorsitzende des Vereins "Pro Liberis Silesiae" in Raschau - und sie begreifen sich weder in diesen Sprachen, noch in den Nationalitäten. Und noch eins. Wenn ein Pole und ein Deutsche Wasserpolnisch hören, wird der erste viel mehr verstehen als der zweite. Es zeigt, dass diese Mundart, die ein wichtiges Element der schlesischen Identität ist, nicht unbedingt beim Erlernen der deutschen Sprache hilft. Tłum. ELF

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska