Na Wyspie Wielkanocnej żyje się nieśpiesznie

Anna Grudzka
Anna Grudzka
Zbocze olbrzymiego wulkanicznego krateru Rano Raraku, na którym znajdują się dziesiątki moai w różnym stadium wykonania. Na zdjęciu prof. Krystyna Czaja.
Zbocze olbrzymiego wulkanicznego krateru Rano Raraku, na którym znajdują się dziesiątki moai w różnym stadium wykonania. Na zdjęciu prof. Krystyna Czaja. Archiwum prywatne
W głównym miasteczku Rapa Nui - Hanga Roa - jest ograniczenie do 20 km/h. Nikt się tu nigdzie nie śpieszy - opowiada prof. Krystyna Czaja z Uniwersytetu Opolskiego, która odwiedziła Wyspę Wielkanocną.

Wyspa Wielkanocna

Wyspa Wielkanocna, inaczej Rapa Nui jest niewielka. Ma 24 km długości, 12 km szerokości (w sumie 117 km kw.,) można ją w pełni poznać w ciągu dwóch dni. Jeszcze niespełna 50 lat temu na wyspę przypływał zaledwie raz do roku statek zaopatrzeniowy z Chile. Dziś dolatuje się tam samolotem z Santiago de Chile.
Hiszpania ogłosiła Wyspę Wielkanocną swoją własnością w 1770 r., a w 1888 r. zaanektowało ją Chile.

Co Wyspa Wielkanocna ma wspólnego z Wielkanocą?
Tak naprawdę to tylko tyle, że została odkryta w niedzielę wielkanocną. W dawnym języku miejscowych Wyspa Wielkanocna to Te Pito o Te Henua - czyli pępek świata. Obecna tamtejsza nazwa to Rapa Nui. Jeszcze 50 lat temu była kompletnie odcięta od świata, raz do roku dopływał tam statek z zaopatrzeniem z Chile, dopiero w 1967 roku wybudowano lotnisko i od tego czasu zaczęły się połączenia samolotowe z Chile.
Robi niesamowite wrażenie, bo na wyspie praktycznie nie ma żadnych drzew. Ma pagórkowate ukształtowanie i prawie cała porośnięta jest trawą. Na wyspie znajduje się także kilkadziesiąt wulkanów, dwa najistotniejsze mają w środku jeziora ze słodką wodą.

Ale to nie one przyniosły sławę Wyspie Wielkanocnej... tylko moai, ogromne posągi, które znamy z pocztówek.
Na Rapa Nui jedzie się po to, żeby je zobaczyć. Czegoś takiego nie ma na całym świecie. Na wyspie jest około 600 posągów. Jako, że wyspa jest niewielka, wydaje się, że moai są wszędzie. Jeden nawet wita przylatujących na lotnisku. Mają niskie czoła, szpiczaste podbródki i zwykle wydłużone uszy. Przeciętna wysokość to ok. 6 m. Najczęściej są to postacie męskie, ale są też kobiece. Początkowo uważano, że nie miały one oczu, ale potem uwodniono, że miały one białka zrobione z koralu i źrenice z czerwonego lśniącego obsydianu występującego na wyspie. Na wyspie jest też ok. 300 kamiennych platform, jakby ołtarzy, zwanych ahu, z których wiele to podstawy dla moai, a inne to miejsca pochówku. Uważa się, że moai to posągi zmarłych wodzów lub bogów. Nikt nie wie, dlaczego je budowano, czemu one służyły. Pierwsi odkrywcy twierdzili, że w ich pobliżu odbywały się przed świtem ceremonie.

Jak je wykonano? To musiało być nie lada przedsięwzięcie?
Moai rzeźbiono z wulkanicznego tufu jako leżące i dopiero po ukończeniu odspajano od podłoża. Zachowało się tu ok. 150 posągów w różnych stadiach wykonania. Następnie opuszczano je w pozycji stojącej ze zbocza olbrzymiego krateru Rano Raraku, potem kończono rzeźbienie bazaltowymi toporkami. Transport moai na miejsce ich posadowienia odbywał się na zasadzie dźwigni przez poruszanie w przód i w tył. Moai jakby "szły" do swoich ahu, gdzie przy użyciu lin i żerdzi stawiano je na postumencie. Najbardziej znane to piętnaście stojących moai na plaży Tongariki albo pięciu strażników na plaży Anakena. Mnóstwo posągów jest przewróconych, człowiek się o nie potyka. Stąd podejrzenie, że wiele osób zginęło przy ich "montażu". Jak posąg przewrócił się, to nikt go już pewnie nie podnosił.

A czy one się czymś różnią? Są męskie i kobiece - to już wiemy.
Np. rozmiarem. Średnio ich wysokość to 6 metrów, ale jest też monolit mierzący 21 m. Wiele posągów ma czerwone kamienne walce na głowach jak włosy, pióropusze czy kapelusze. Te nakrycia są różowe. Dlaczego różowe? Trudno powiedzieć. Pamiętajmy, że do XVIII wieku wyspa była kompletnie odizolowana i mało kto wiedział o jej istnieniu. W zapiskach pierwszych odkrywców jest mowa o tym, że spotkali na wyspie ludzi w typie Indian i białych z rudymi włosami. Może te włosy to pierwowzór nakrycia głowy, które widzimy na moai. Na niektórych posągach rzeźbiono też przeróżne symbole, np. trójmasztowiec. Być może mieszkańcy wysypy widzieli gdzieś na horyzoncie taki statek i dlatego obraz przenieśli na moai. Wszystkie posagi łączy jedna rzecz - mają długie uszy.

Słyszałam coś o tym. Skoro byli długousi, to musieli być też krótkousi?
Legenda mówi, że pierwsi wyspiarze, zwani "Długie Uszy" wykuli moai, a "Krótkie Uszy", którzy przybyli później, zostali zepchnięci do roli siły roboczej. Po czasie poddani zbuntowali się i wymordowali długouchych poza jednym. Nazwa "Długie Uszy" pochodzi najprawdopodobniej od wyglądu. Mieszkańcy wyspy naciągali sobie uszy, przyczepiając do nich różne ozdoby.

Legend było wiele. Łącznie z tym, że niektórzy przypisywali posągom kosmiczne pochodzenie. Dziś datuje się, że powstały w tzw. epoce środkowej, czyli od 1100 do 1680 roku. Samo wyobrażanie sobie mrówczej, żeby nie powiedzieć katorżniczej, pracy mieszańców tworzy wokół moai jakąś aurę tajemnicy. Interesuje mnie, czy to się wyczuwa na miejscu?
Nie doświadczyłam żadnej magii ani energii, ale niewątpliwie pomniki są niezwykłe. Czegoś takiego nie ma w całej Oceanii, ba, nie ma czegoś takiego na całym świecie. O ile częściowo udało się wyjaśnić, jak moai powstawały, wciąż niewiele wiadomo, jaka była ich funkcja. Być może obronna - może to tłumaczyć fakt, że posągi, stojące na ołtarzach znajdujących się na brzegu wyspy są obrócone w tą samą stronę - w kierunku lądu, plecami do wody.
Na zboczu Rano Raraku znajdziemy też ok. 70 stojących jakby wartowników zakopanych prawie po ramiona w trawie, wskazujących drogę do kamieniołomu wykutego w ścianie krateru. Nie wiadomo dlaczego.

A jak się żyje na Rapa Nui?
Powoli. W głównym miasteczku Hanga Roa jest ograniczenie szybkości dla nielicznych tam pojazdów do 20 km/h! W miasteczku mieszka 3,8 tys. osób. Są szerokie drogi, na poboczach rosną palmy. Ludzie nigdzie się nie śpieszą. Siadają na ulicy, rozmawiają ze sobą. Można tam spotkać Polinezyjczyków, ludzi od białych do czarnych. Mieszkańcy są w większości katolikami. Miałam tam nawet pewną przygodę. Poszliśmy do kościoła w sobotę i pewna Polinezyjka poprosiła mnie, żebym niosła dary do mszy. Znalazłam się grupie miejscowych, a w udziale przypadło mi niesienie stuły księdzu. Była niezwykła, cała wyszywana muszelkami. Nigdy czegoś takiego nie widziałam. Braliśmy też udział w pewnym wydarzeniu sportowym. Miejscowi zjeżdżali z góry na pniach bananowca. Przypominało to trochę nasze bobsleje, tyle że tam zjeżdżało się po trawie, a zawodnicy byli nadzy, mieli tylko przepaski w wiadomym miejscu.

Jakie jeszcze legendy wiążą się z Wyspą Wielkanocną?
Znany na wyspie kult człowieka-ptaka. Między wulkanem Rano Kau a urwistym klifem mieści się wioska Orongo, niedaleko widać trzy maleńkie skaliste wysepki wystające z wody. Tu znajduje się rezerwat narodowy, osada z 53 owalnymi ciekawymi budynkami z XVI w. dopasowanymi do kształtu zbocza, a przy tym wyrzeźbiony w skale łańcuch 150 ludzi-ptaków. Kult człowieka -ptaka pochodzi z czasów wojen w XVIII w. Jego istotą było znalezienie pierwszego złożonego wiosną jaja świętego ptaka Mana Tara (rybitwa -red). Wódz każdego plemienia wyspiarzy wysyłał wybranego sługę na największą z tych wysepek, ci po przepłynięciu niebezpiecznych przybrzeżnych wód Pacyfiku czekali i szukali pierwszego jaja. Po jego znalezieniu i przyczepieniu do czoła śmiałek wskakiwał w spienione fale, płynął do lądu i wspinał się na szczyt klifu, aby oddać zdobycz swemu panu. Zwycięzcy nadawano imię człowieka-ptaka i był przez rok wywyższony w swoim gronie.

Dowodem izolacji jest także ukształtowanie oryginalnego pisma rongo rongo. Dziś uważa się, że Wyspa Wielkanocna została zasiedlona przed 500 r. przez Polinezyjczyków i była w izolacji aż do przybycia Europejczyków...
Różne są poglądy na temat zasiedlenia. Twierdzi się, że pierwszymi mieszkańcami byli Polinezyjczycy, jednak wg teorii Thora Heyerdahla, norweskiego badacza, który na tratwie Kon-Tiki przepłynął z Peru do Tahiti, mieszkańcy wyspy przypłynęli z Peru, uciekając przed zagładą starożytnego imperium mieszczącego się wokół jeziora Titicaca. Przywieźli oni z sobą stamtąd niektóre rośliny, do dziś uprawiane na wyspie, jak słodkie ziemniaki i trzcina cukrowa. Ludność ta żyła w harmonii z osadnikami polinezyjskimi aż do wojny, która przyniosła zagładę wyspiarzom pochodzącym z Ameryki.

Potem wyspę odnaleźli pierwsi Europejczycy. To był holenderski admirał Jacob Roggeveen wraz z załogą, który dotarł tam w niedzielę wielkanocną w 1722 r. Stąd nazwa wyspy...
Żeglarze spędzili tam jeden dzień i na kolejne 50 lat pozostawiono znów wyspę w spokoju, aż dotarli tam kolonizatorzy hiszpańscy z kapitanem Filipe Gonzalezem na czele. Kapitan zanotował, że mieszkańcy byli nadzy i mieli tylko pióropusze na głowie, a kobiety nosiły przepaski wokół piersi i bioder. Zauważył też, że wyspiarze nie przypominali Indian południowoamerykańskich. Potem w 1774 r. przybył na wyspę angielski kapitan James Cook. Wg niego mieszkańcy w większości mieli polinezyjskie pochodzenie. Anglik zauważył też, że niektóre z posągów były przewrócone i nie stanowiły przedmiotu kultu.
Dziś badania wskazują, że przed zasiedleniem ok. 500 r. wyspa była gęsto zalesiona, ale jej eksploatacja, przy izolacji zewnętrznej, doprowadziła do wyczerpania naturalnych zasobów, zaczęło brakować jedzenia, wycinano lasy powodując erozję gleby, a miejscowe nieliczne plemiona zaczęły prowadzić ze sobą wyniszczające wojny.

Najgorsze miało jeszcze nadejść...
Wewnętrzna destrukcja blednie w porównaniu ze spustoszeniem spowodowanym najazdami wielorybników, a szczególnie łowców niewolników. Najbardziej dramatyczny był peruwiański napad w 1862 r. Łowcy niewolników z Peru przybyli w wigilijny ranek na wyspę, zwabili mieszkańców kolorowymi strojami i podarunkami, a następnie schwycili i wzięli do niewoli, wywożąc do Peru, gdzie pracowali w kopalniach guana. Wydobywana tam saletra chilijska długo była dla całego świata surowcem do wytwarzania amoniaku i kwasu azotowego. Na wyspie przy życiu pozostało wtedy ok. 110 mieszkańców. Dziś wyspę zamieszkuje kilka tysięcy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska