Najgorsza jest obojętność

Fot. Sławomir Mielnik
Fot. Sławomir Mielnik
Z ks. arcybiskupem Alfonsem Nossolem, ordynariuszem opolskim, rozmawia Krzysztof Ogiolda

- Będzie ksiądz arcybiskup uczestniczył w niedzielnych wyborach parlamentarnych?
- Chciałem i zawsze dotychczas głosowałem. Niestety, od piątku będę w Bari na plenarnej sesji dialogu luterańsko-katolickiego. Muszę tam być, gdyż przewodniczę delegacji katolickiej i będę prowadził to spotkanie wraz z luterańskim biskupem Budapesztu. Ponieważ w Polsce nie ma możliwości głosowania pocztą, tym razem będę w wyborach uczestniczył wyłącznie duchowo. Bardzo żałuję, bo udział w nich traktuję jako przywilej, a poniekąd także jako obowiązek obywatelski.

- Pytam nieprzypadkowo o udział księdza arcybiskupa w wyborach, bo bardzo wielu Polaków i Opolan deklaruje, że nie pójdzie głosować. Ludzie są tak zniechęceni i zdegustowani klasą polityczną, że mówią często: Niech się politycy sami brzydko bawią, ja w tym udziału nie wezmę.
- Tak postępować nie można. Jest to wyrazem braku miłości do społeczeństwa - do swoich sióstr i braci, wreszcie swojej ojczyzny. Losy politycznego prowadzenia Polski, a także spraw społecznych w kraju są powierzone ludziom. Nie powinno nam być obojętne, jacy to ludzie będą. Tym bardziej że my bardzo często kandydatów bliżej znamy. To są często osoby z naszych środowisk, a w dodatku media dokładnie ich "prześwietlają". Znamy ich etyczną postawę. Wiemy, na ile są ludźmi odpowiedzialnymi, i możemy ocenić, czy naprawdę są oni gotowi wziąć na siebie współodpowiedzialność za losy Polski, w naszym imieniu.

- Czy to grzech, gdy katolik odda głos na postkomunistów?
- Nie. Nie możemy operować kategoriami etyczno-teologicznymi i nazywać grzechem demokratyczny akt wyborczy. Jeżeli ktoś w sumieniu jest przekonany, że to jest wybór i ustrój polityczny najwłaściwszy, to może zgodnie z przekonaniem na nich głosować. Zresztą także wśród tzw. neokomunistów są przecież ludzie, których znamy. Jeśli ktoś na tej podstawie uzna, że powinien na nich oddać swój głos, to jest jego sprawa. Musi jednak pamiętać, że ponosi za swój wybór moralną odpowiedzialność. Mówi się czasem, że naród otrzymuje taki rząd, na jaki zasługuje. Trochę prawdy w tym jest. Nie chcę uprawiać propagandy wyborczej za kimkolwiek. Ale powtórzę z naciskiem: Nie powinniśmy być obojętni.

- Często wyborcy wolą zostawać z boku, bo zwyczajnie nie potrafią szczerze wybrać nikogo...
- Przypomnę słowa międzywojennego poety rewolucyjnego: "Nie boję się wrogów. Wróg może tylko zabić. Nie boję się zdrajców, zdrajca może tylko zdradzić. Boję się ludzi obojętnych, bo to za ich milczącą zgodą dzieją się mord i zdrada". Nie możemy być obojętni. Musimy zadać sobie przed głosowaniem pytanie, czy ci, których wybieramy, opowiadają się za wartościami humanistycznymi, które są w stanie zbudować lepsze społeczeństwo. Bo musimy przyznać, że w ostatnich czasach pod względem politycznym i społecznym nie było u nas najlepiej. Żeby coś się mogło zmienić, musimy szukać ludzi, którym naprawdę ufamy, o których wiemy, że dobro wspólne liczy się dla nich bardziej niż ich prywatne, egoistyczne dążenia.

- No dobrze, zostawmy decyzję, na kogo głosować, sumieniu wyborców. Niemniej, biskupi często przypominali dotąd, by ludzie wierzący kierowali się, dokonując wyboru, także światopoglądem kandydatów. Ks. abp Michalik, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, mówił nawet przy okazji poprzednich wyborów, że katolik powinien głosować na katolika. Czy to dobry przepis?
- Chrześcijanin powinien wybierać ludzi, o których wie, że ich postawa etyczna jest właściwa - to znaczy prospołeczna - i oparta jest na wartościach najbardziej humanistycznych, które dla nas, ludzi wierzących, są równocześnie wartościami chrześcijańskimi. Podkreślam, że Episkopat Polski nie wskazuje na jakąkolwiek listę partyjną. Nie ukierunkowuje wyborców politycznie. Kładziemy nacisk przede wszystkim na to, by ludzie wzięli udział w wyborach, a po wtóre - żeby wybrali tych, do których mają zaufanie. Ja nie powiedziałbym, że katolik powinien głosować na katolika. Raczej katolik powinien głosować na autentycznego chrześcijanina, który wie, czym są naczelne wartości i gdzie są one zakotwiczone. Powtórzę: w sumieniu jesteśmy odpowiedzialni za dokonany wybór. Nie kierowałbym się w nim przede wszystkim przynależnością partyjną kandydatów ani nawet ich wyznaniem. Jako ekumenista nie mogę powiedzieć, że ktoś musi głosować na katolika, a na protestanta mu nie wolno. Przecież wśród nich też są wspaniali ludzie.

- Angela Merkel, żeby nie szukać daleko?
- Tak, czy choćby nasz Jerzy Buzek. Etykiety wyznaniowe i partyjne są dla mnie drugorzędne. Liczy się postawa ludzka, człowieczeństwo i wartości, na których kandydat, którego popieramy, pragnie oprzeć życie własne i życie społeczeństwa. Nie musimy się już obracać w gronie narzuconych nam z góry towarzyszek i towarzyszy. Te czasy, Bogu dzięki, minęły. Dziś mamy naprawdę wpływ na wybór. Skorzystajmy z niego.

- Biskupi przy każdych wyborach apelują też , by ludzie szli do wyborów i by głosowali na kandydatów kierujących się chrześcijańskim systemem wartości. Tymczasem frekwencja wyborcza jest niska, a w ostatnich latach duże poparcie otrzymywały partie wyraźnie dystansujące się od Kościoła.
- To wynika z tego, że kilkadziesiąt lat żyliśmy w państwie autorytarnym, ideologicznie i politycznie zmonopolizowanym. Kiedy zabrakło jednej siły, która mówiłaby, co jest politycznie słuszne, okazało się, że wielu ludzi nie potrafi ani odpowiedzialnie wybierać, ani zwyczajnie samodzielnie myśleć. Sądzę, że to jest wyraz braku odpowiedzialności części społeczeństwa, a nawet niedostatków patriotyzmu, że się dobrych rad nie słucha. Zmusić do udziału w wyborach nikogo nie można.

- Gombrowicz podważył kiedyś sam sens wyborów, pisząc, że jest absurdem, iż tyle samo waży głos mędrca i głos idioty. Coś w tym jest...
- Z wszystkich rodzajów wyborów równe wybory demokratyczne są mimo wszystko najlepsze. W nich wyraża się nasza godność i nasza wolność.

- Wielu wyborców, korzystając z tej wolności, zostaje w dniu głosowania w domu. Trudno zaprzeczyć, że to też jest wolność.
- Wolność od czegoś jest znacznie łatwiejsza. Trudniejsza i lepsza jest wolność do czegoś, tyle że ona łączy się zawsze z odpowiedzialnością. Musimy też pamiętać, że Polska jest częścią wspólnoty europejskiej. Jeśli nam zależy na tym, żeby Europa stała się wspólnotą ducha, to nie może nam być obojętne, czy władzę będą sprawować ludzie, którzy tej samej wspólnoty pragną.

- Jak ksiądz arcybiskup ocenia kampanię wyborczą w Polsce?
- W niektórych przypadkach brakowało w kampanii elementarnych form kultury. To była często nie kampania, nie werbowanie wyborców, ale raczej ideologiczna walka z przeciwnikami politycznymi. Dziś takiego sposobu postępowania nikt "z góry" nie nakazuje. Politycy sami sieją tę ideologiczną agresję. Kampania wyborcza jest także lekcją korzystania z wolności. Okazało się, że ciągle dopiero uczymy się tę lekcję zdawać.

- W wolnej Polsce z roku na rok spada liczba spotów wyborczych, w których politycy podpierają się wprost symboliką chrześcijańską i Ewangelią.
- I dobrze. Kościół nie powinien się wprost mieszać do kampanii politycznych. Nie powinien też być do polityki wciągany. Na początku III RP Kościół był jedyną nie zideologizowaną, nie upolitycznioną alternatywą. Dlatego był wciągany do polityki. Oczywiście, etyka chrześcijańska i nauka społeczna Kościoła ma swoją wartość i miejsce w polityce. Skutki życia tą etyką powinny być w działalności politycznej widoczne i powinny przynosić owoce, ale nauka Kościoła nie powinna mieć sama w sobie celów politycznych. Nie powinna też być trans-parentem żadnej partii. Mieszanie elementów religijnych do działalności politycznej nie służy sprawie.

- Jeśli wierzyć sondażom, niedzielne wybory wygrają partie centrowo-prawicowe. Czy Kościołowi łatwiej będzie teraz funkcjonować?
- Kościołowi w żadnym układzie politycznym nie będzie łatwo. Bo też Kościół musi opierać się na Ewangelii, a ona życie bierze bardzo serio. Dla chrześcijanina ważny jest dekalog. Jeśli dekalog jest łamany, Kościół nie może milczeć, niezależnie od tego, czy rządzi lewica czy prawica. Nie można wołać na ziemi o prawa ludzkie, depcząc równocześnie prawa Boże.

- Na kogo ksiądz arcybiskup na pewno by w niedzielę nie zagłosował?
- Wprost nie odpowiem. Ale ze względu na ukochanie mojej małej ojczyzny powiem jednak, że gdybym z góry wiedział, że któryś kandydat po dojściu do władzy będzie się domagał likwidacji województwa opolskiego, na niego nigdy bym nie zagłosował. Zbyt dużo to nas kosztowało.

- Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska