Namysłów. 14-latkowie mieli grozić pobiciem synowi burmistrza Stawiarskiego. Jest decyzja sądu

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Ta historia ma swój początek w październiku 2020 r., a więc na fali protestów w kraju. Były one pokłosiem kontrowersyjnego orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego w sprawie przerywania ciąży. Uczestnicy skandowali antyrządowe hasła. Wiele z nich było wulgarnych. W proteście, który odbył się 25 października 2020 r. w Namysłowie mogło wziąć udział około 1,5 tys. osób. Część z nich przemaszerowała później przed dom burmistrza.
Ta historia ma swój początek w październiku 2020 r., a więc na fali protestów w kraju. Były one pokłosiem kontrowersyjnego orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego w sprawie przerywania ciąży. Uczestnicy skandowali antyrządowe hasła. Wiele z nich było wulgarnych. W proteście, który odbył się 25 października 2020 r. w Namysłowie mogło wziąć udział około 1,5 tys. osób. Część z nich przemaszerowała później przed dom burmistrza. Grzegorz Kardaś
Burmistrz Namysłowa Bartłomiej Stawiarski twierdził, że pokłosiem październikowego protestu i wizyty demonstrantów pod jego domem były szykany kierowane przez nastolatków wobec jego 13-letniego wówczas syna. Rodzice jednego z dzieci, które stanęło przed sądem, przekonywali, że sprawa jest polityczną zemstą. Sąd uznał, że dzieci nie zrobiły nic złego.

Dzieci miały dopuścić się czynu z art. 190 § 1. Kodeksu karnego, który mówi o stosowaniu gróźb. Osobie dorosłej za takie przestępstwo groziłoby do 2 lat więzienia. Dzieci, w świetle prawa, nie popełniają jednak przestępstw, a ewentualnie czyny karalne, dlatego sprawa trafiła do sądu rodzinnego.

Ten uznał, że 14-letni chłopiec i jego równolatka nie dopuścili się czynu karalnego.

- Sprawa jest kuriozalna, ponieważ córka nie brała nawet udziału w rozmowach internetowych, w których rzekomo padły groźby. Uważamy, że jest to zemsta burmistrza za to, że mój mąż był z nią na proteście antypisowskim, co burmistrz przecież widział - mówiła w rozmowie z nto mama jednego z dzieci.

Sprawa ma związek z październikowym protestem w Namysłowie. Uczestnicy pojawili się przed domem burmistrza Bartłomieja Stawiarskiego. Samorządowiec twierdził, że pokłosiem tych wydarzeń były szykany kierowane przez nastolatków wobec jego 13-letniego wówczas syna. Namysłowska policja poinformowała nas w styczniu, że sprawa dotyczy zawiadomienia złożonego przez burmistrza Bartłomieja Stawiarskiego pod koniec października 2020 r. On sam utrzymywał wówczas, że nie złożył wniosku o ściganie nastolatków.

Po decyzji sądu Bartłomiej Stawiarski odniósł się do tych wydarzeń na Facebooku.

Napisał tam: - Żyjemy w czasach, w których trzeba mieć odwagę, żeby reagować - bo to może zapobiec tragedii. Żyjemy również w czasach bardzo wysokich emocji politycznych, które niestety stają się udziałem również dzieci, które niszczą koleżeńskie relacje. Tak nie powinno być...

Wcześniej burmistrz odpowiedzialnością za to, co się wydarzyło przed jego domem, obarczał opozycyjnych działaczy stowarzyszenia Przyjazny Samorząd Powiatu Namysłowskiego. Uważał, że była to próba wyrównania z nim rachunków.

Stowarzyszenie decyzję sądu skomentowało na swoim facebookowym fanpage. We wpisie czytamy: "Sprawiedliwości stało się zadość. (...) Cieszymy się, że koszmar tych dzieci i ich rodzin w końcu się skończył. Współczujemy Wam bardzo, że musieliście przez to wszystko przechodzić. Zaś do Bartłomieja Stawiarskiego kierujemy tylko jeden przekaz: Nie wypada burmistrzowi być człowiekiem chorym z nienawiści.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska