Narodowa klasówka

Iwona Kłopocka
Ponad trzy tysiące osób zmagało się z ojczystą ortografią podczas X Jubileuszowego Ogólnopolskiego Dyktanda.

TREŚĆ NIEDZIELNEGO DYKTANDA
W przeddzień zawodów
Ze sczerniałych łanów pszenżyta, hycając, wychynął zając szarak. Nieopodal rozległ się krzyk kszyka, z chaszczy wynurzył się nurzyk, w okamgnieniu przeleciała upierzona popielato białorzytka. Nad ośrodkiem sportowym Fundacji na rzecz Walki z Dopingiem w Rucianem-Nidzie rozjarzyło się słońce.
Sprinter wszech czasów, ponadtrzydziestodwuipółletni pół Polak, pół Irlandczyk, przybysz z Kalifornii, cierpiący co niemiara na nużycę, z której nie umiał go wyleczyć nowo kreowany doktor wszech nauk, zszedł po spróchniałych schodach w skos na antresolę. Na myśl o tym chłopku-roztropku, pseudospecjaliście od siedmiu boleści, mruknął pod nosem: "Bodajbyś sczezł, półinteligencie!". Od rana Kalifornijczyk miał zły humor. Wczoraj w drink-barze wypił za dużo beaujolais i chianti, czym przysporzył sobie wrogów wśród zszokowanych współmieszkańców ośrodka. Wszechogarniające znużenie odebrało mu apetyt. Spożył tylko cornfleksy, cheeseburgera, sczerstwiałą bułkę i wypił łyk herbaty marki "Samowar".
Jego przyprószony siwizną quasi-opiekun z college?u, skądinąd istny quasimodo, potępił w czambuł takie figle-migle. "Lepiej by zatańczył jive?a albo boogie-woogie alboby zagrał w scrabble?a" - pomyślał trener. Ale ten nicpotem zhardział i nic a nic nie słuchał jego wskazówek. Co bądź by rzekł, wszystko na nic. "Azaliż po to mknęliśmy w przestworzach boeingiem, by przegrać sromotnie z tym niby-mistrzem, półzawodowcem z Buska Zdroju albo pseudo-Rosjaninem z abchaskiego klubu, który przywlókł się do ośrodka rzężącym rzęchem" - żachnął się.
Tymczasem supermistrz, popatrzywszy na rozżarzone słońce, zamarzył - czyżby poniewczasie - o udanym come backu na bieżnię.

Po raz pierwszy ta wielka klasówka, która odbyła się w sali Górnośląskiego Centrum Kultury w Katowicach, miała rzeczywiście narodowy charakter. Oprócz walczących na miejscu o tytuł Mistrza Polskiej Ortografii, pisać ją mogli wszyscy Polacy przed ekranami telewizorów. Ci drudzy jednak tylko dla własnej satysfakcji.

Niedzielnemu Dyktandu nadano też miano igrzysk ortograficznych, gdyż jej specjalnymi uczestnikami były gwiazdy sportu i znani komentatorzy sportowi, ubiegający się o tytuł "bezbłędnych". W konkursowe szranki stanęli m.in. Agata Wróbel, Artur Partyka, Mateusz Kusznierewicz, Przemysław Saleta, Artur Szulc, Przemysław Babiarz i Zdzisław Ambroziak. Dla ułatwienia pisali oni dyktando parami, w przeciwieństwie do zwykłych uczestników, zdanych wyłącznie na własne umiejętności.
- Ile błędów można popełnić? - pytał ktoś z sali tuż przed otwarciem koperty z tekstem.
- Ile kto chce - odparł Tadeusz Sznuk, który, jako lektor dyktanda, został ochrzczony mianem "narodowego dyktatora".
- Jak ktoś się postarał, to mógł ich zrobić ponad sto - powiedział prof. Bogusław Dunaj, autor dyktanda. Tyle pułapek kryło się w niespełna stronicowym tekście. Prof. Edward Polański - autor "Nowego słownika ortograficznego PWN" - uznał go za najtrudniejszy w historii Dyktanda, organizowanego przez radiową "Trójkę" i Polskie Radio Katowice. Po pierwszym odczytaniu tekstu sala ryknęła nerwowym śmiechem. Niektórzy łapali się za głowę. Nawet prof. Jerzy Bralczyk zrobił przerażoną minę. Pytani o stopień trudności, jurorzy Dyktanda - z prof. Walerym Pisarkiem na czele - nie pozostawiali żadnych złudzeń, co do szans na sukces.

- Oczywiście trzeba znać zasady pisowni, ale tylko prawdziwi hobbyści, nieustannie wertujący słowniki i na dodatek obdarzeni wyjątkową pamięcią wzrokową mogą liczyć na zwycięstwo - powiedział prof. Polański.
Kandydaci na Mistrza Polskiej Ortografii mogli pomylić się najwyżej dwa razy, włączając w to błędy interpunkcyjne. Na znacznie więcej mogli sobie pozwolić sportowcy i dziennikarze. Igrzyska ortograficzne wygrała para komentatorów sportowych - Piotr Sobczyński i Jacek Piekoszewski. Spośród sportowców najlepiej wypadł zapaśnik Andrzej Supron, piszący dyktando w parze z Jackiem Laskowskim.
- Szkolnych dyktand bardzo nie lubiłem, najmocniejszą moją stroną był zawsze wf. Znacznie lepiej mówię niż piszę, a jak zobaczyłem ten tekst, to zaniemówiłem... i zacząłem pisać - powiedział "NTO" rozpromieniony Andrzej Supron, srebrny medalista igrzysk ortograficznych.
Mistrz Polskiej Ortografii zostanie wyłoniony 8 grudnia. Wtedy odbędą się półfinały, do których zostanie zakwalifikowanych 20 osób, i finały, do których trafi pięciu najlepszych. Ta ścisła czołówka będzie walczyć o auto wartości 35 tysięcy złotych.

Pierwsze Dyktando odbyło się w 1987 roku. Wymyśliła je Krystyna Bochenek, dziennikarka radiowa z Katowic. Od tej pory "narodową klasówkę" pisało już ponad 30 tysięcy osób. W przyszłym roku odbędzie się turniej zwycięzców dotychczasowych dyktand, który wyłoni Arcymistrza Polskiej Ortografii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska