Niech piesi się martwią

Małgorzata Krysińska
Ulica Małe Przedmieście pół roku temu stała się obwodnicą miasta i zarazem najbardziej niebezpiecznym miejscem w gminie.

Objazd drogowy spowodowany remontem mostu liczy około trzystu metrów i biegnie Małym Przedmieściem. Od 16 listopada zeszłego roku, czyli od chwili, gdy skierowano na nią cały ruch z drogi krajowej na Poznań, w godzinach szczytu dochodzi na niej do dantejskich scen: tworzą się kilometrowe korki, ciężarówki nie mogąc pokonać ostrego łuku, niszczą krawężniki i przydrożne posesje, tiry rozwalają słupy oświetleniowe oraz tablice kierunkowe i niemalże przypierają do murów przechodzących tamtędy przechodniów.

- Nie jestem już w stanie zliczyć wszystkim pism, jakie w tej sprawie wysłaliśmy do opolskiego biura Generalnej Dyrekcji Dróg Publicznych. Podobnie ze spotkaniami, w trakcie których usiłowałem przekonać drogowców do właściwego oznakowania tej drogi i do zabezpieczenia chodników. Od początku sugerowaliśmy, że przydałoby się tam zainstalować bariery energochłonne albo wprowadzić ruch wahadłowy sterowany sygnalizacją świetlną, lecz GDDP jest na te propozycje głucha - mówi Krzysztof Dydyna, szef Wydziału Urbanistyki i Gospodarki Przestrzennej w Urzędzie Miejskim w Oleśnie.
W reakcji na liczne skargi burmistrza Olesna, fachowcy z GDDP na początku marca tego roku wymalowali na jezdni poziome oznakowania i pasy dla pieszych. Jednak zamiast wprowadzić na łuku ruch wahadłowy, wykpili się zamontowaniem ... metalowych słupków połączonych łańcuchami. Ponieważ zasady ruchu w tym miejscu wcale się przecież nie zmieniły, to ciężarówki jak wjeżdżały na chodnik, tak wjeżdają. Tyle, że obecnie znoszą po drodze jeszcze barierki.
- Poinformowaliśmy o tym GDDP w dniu zamontowania słupków, a dzień później wysłaliśmy do nich kolejne pismo z prośbą o wprowadzenie proponowanych przez nas rozwiązań. Do tej pory zero odpowiedzi - nie kryje zniecierpliwienia Krzysztof Dydyna.

Co na to zaś GDDP? Krzysztof Furmanek, naczelnik wydziału mostów w opolskim biurze tej instytucji utrzymuje konsekwentnie, że jest tymi zarzutami zaskoczony: - Odpowiedź wysłaliśmy już przed paroma dniami: niebawem przesuniemy barierki o 50 cm dalej, w głąb chodnika. A co do rozwiązań, jakie proponuje oleski urząd miejski, to są one po prostu bez sensu. Zadaniem barier energochłonnych jest bowiem zabezpieczanie samochodów przed wpadnięciem do rowów, a nie odgradzanie pieszych od jezdni. Gdybyśmy je więc tam ustawili, to samochody odbijałyby się od nich. Natomiast na wprowadzenie ruchu wahadłowego szkoda czasu i pieniędzy. Objazd tamtędy biec będzie jeszcze najwyżej przez miesiąc, a wprowadzenie sygnalizacji świetlnej kosztowałoby nas aż 100 tys. zł - argumentuje naczelnik Furmanek.

Czy rzeczywiście naczelnik wierzy, że przesunięcie barierek zapewni wszystkim użytkownikom drogi choć troszkę większe bezpieczeństwo?
- Sądzę, że samochody będą mieć wtedy większą możliwość manewru i nie będą już strącać słupków. Reszta zależy zaś tylko od odpowiedzialności samych przechodniów i kierowców - przekonuje Furmanek.
- Gdy tylko drogowcy przesuną barierki, chodnik stanie się tak wąski, że przechodnie nie będą w stanie na nim się minąć, a słup z latarnią auta zaraz rozniosą - podsumowuje Krzysztof Dydyna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska