Opolanin potrafi

Norbert Nieslony
Eryk Buhl, dzięki jego wynalazkom firma z Solingen zarobiła do tej pory 1,6 miliona euro.
Eryk Buhl, dzięki jego wynalazkom firma z Solingen zarobiła do tej pory 1,6 miliona euro. Norbert Nieslony
Nie trzeba mieszkać w metropolii ani kończyć elitarnych uczelni, żeby odnieść sukces w świecie. Dzięki talentowi i ciężkiej pracy może osiągnąć to także mieszkaniec Zębowic czy Olesna.

Największa latarka świata mierzy 4 metry długości i ma metr średnicy. Jest tak wielka, że oświetliła operę w Sydney. Trafiła do Księgi rekordów Guinnessa.

Do pobicia rekordu doszło dwa lata temu w czasie Nocy Świateł w niemieckim Solingen. Niemiecka firma Zweibrüder Optoelectronics zaprezentowała wtedy właśnie 4-metrową latarkę. Poprzedni rekord Guinnessa w wielkości latarki wynosił 2,27 m długości i 55 cm średnicy. Była to konstrukcja firmy Moon Way General Trading w Dubaju.

Jego wynalazki zarobiły miliony

Twórcą rekordowej 4-metrowej latarki jest Eryk Buhl z Zębowic. Po co w ogóle konstruować takie coś?

- Po to, żeby promować oszczędzanie energii elektrycznej - mówi Eryk Buhl. - Wbrew pozorom nasza największa na świecie latarka wcale nie pożera dużo prądu. Ma LED-owe żarówki, które zużywają 1000 watów, czyli tyle co czajnik elektryczny gotujący litr wody.

Taka LED-owa żarówka może świecić 100 000 godzin, czyli 11 lat bez przerwy. Żywotność żarówek zastosowanych w gigantycznej latarce jest ponad 1000 razy dłuższa od tradycyjnych, a wydajność 13-krotnie większa.

Eryk Buhl jest wynalazcą i konstruktorem w firmie Zweibrüder Optoelectronics w niemieckim Solingen.

- Moja rola to tzw. Ideenschmiede, czyli think tank, zajmuję się nowymi modelami oświetlenia od projektu do produkcji prototypu - tłumaczy Eryk Buhl.

48-letni konstruktor nie jest wcale absolwentem jakiejś renomowanej politechniki. Wychował się w Zębowicach, ukończył technikum w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych w Dobrodzieniu i wyjechał do Niemiec za pracą.

- Najpierw pracowałem w fabryce, gdzie robiono siedzenia do mercedesów - mówi Eryk Buhl. Nie zapomniał jednak o swojej pasji: mechatronice. Trafił do firmy Zweibrüder Optoelectronics, gdzie zajął się oświetleniem LED-owym.
- LED-y to najlepsze lampy na świecie: maja dużą żywotność, niskie zużycie prądu i dają silne światło - mówi Eryk Buhl.

Wynalazca z Zębowic ma na swoim koncie już 20 patentów. Oszacowano, że dzięki nim firma z Solingen zarobiła już 1,6 mln euro.

- Kiedyś mówiono, że reklama jest dźwignią handlu, dzisiaj biznesową dźwignią są innowacje - dodaje Eryk Buhl.

48-letni wynalazca i konstruktor ze swoją gigantyczną latarką objeździł już kawał świata. Był w Hongkongu, Australii i USA. W Sydney gigantyczną latarkę zawieszono na moście, gdzie oświetlała budynek opery.

Eryk Buhl ciągle jednak podkreśla, że jest z Zębowic. Ma tutaj swój dom. W swoim Heimacie zastosował także jedną ze swoich innowacji. Oświetlił neogotycki kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Zębowicach z 1911 roku.

- Wiele kościołów i innych zabytków jest oświetlonych, ale lampy starego typu oświetlają głównie niebo - mówi Eryk Buhl. - W kościele w Zębowicach zastosowałem tzw. łunę światła. To jeden z moich patentów. Równomiernie oświetla każdy detal zabytku, a do tego takie oświetlenie jest o 80 procent tańsze od starych lamp.

Eryk Buhl marzy, aby w przyszłości oświetlić Jasną Górę w Częstochowie, tak aby zabytkowy klasztor prezentował się jeszcze piękniej. Niedawno opatentował swój nowy wynalazek: lampy 3D Focus, które pozwalają oświetlić obiekty niemal z każdego punktu widzenia.

Na sukces trzeba harować 15 godzin

Darek Rodewald z Olesna jest pierwszym Polakiem, który wygrał Rajd Dakar, najtrudniejszy rajd terenowy na świecie. Ukończył zawodówkę w Zespole Szkół Zawodowych w Oleśnie. Po szkole - jak wielu jego rówieśników - wyjechał za pracą do Holandii. Na początek dostał robotę przy kwiatkach i pomidorach, ale od razu założył sobie, że znajdzie pracę w zawodzie. Nauczył się niemieckiego, później także holenderskiego.

W końcu znalazł zatrudnienie w firmie transportowej Jana de Rooya, legendy sportów motoryzacyjnych w Holandii, zwycięzcy Rajdu Dakar w 1987 roku. De Rooy zauważył pracowitego, zdolnego mechanika z Polski i sześć lat temu zaproponował mu przenosiny do Teamu Dakar.

Team Dakar to wąska 3-osobowa grupa najlepszych mechaników, którzy przez cały rok przygotowują samochody de Rooya do rajdów. Ich zadanie to udoskonalanie samochodów, szukanie nowych rozwiązań i testowanie na trasach wyścigowych.

- Nasza rajdowa ciężarówka Iveco Powerstar Strator Torpedo ze zwykłym modelem z fabryki ma tylko tyle wspólnego, że też ma kierownicę i cztery koła - śmieje się Darek Rodewald. - Rozbieramy samochód aż do ramy i od podstaw konstruujemy go do rajdu.
30-letni mechanik z Olesna nie tylko konstruuje sportowe ciężarówki, ale startuje też w rajdach. W kategorii najcięższych samochodów rajdowych załogi są bowiem 3-osobowe: kierowca, nawigator i mechanik.

W ciągu kilku ostatnich lat mechanik z Olesna startował w wyścigach na całym świecie: Transorientale z Rosji do Chin, Africa Race z Maroka do Mauretanii, Silk Way z Rosji do Turkmenistanu, w Rajdzie Maroka i w Rajdzie Dakar w Ameryce Południowej.

Jego największy sukces to oczywiście zwycięstwo w Rajdzie Dakar 2012 z holenderskim kierowcą Gerardem de Rooyem i belgijskim nawigatorem Tomem Colsoulem. Na innych rajdach startował też z Francuzem i Hiszpanem. Jak się z nimi porozumiewał?

- Nauczyłem się holenderskiego. Holendrzy w ogóle znają po kilka języków. Z kolei Francuzi znają tylko francuski, więc z Josephem Aduą dogadywałem się z trudem po angielsku - mówi Darek Rodewald.- Trzeba uczyć się języków. Gdybym nie znał niemieckiego, nie dostałbym pracy u de Rooya, a gdybym nie nauczył się holenderskiego, nie miałbym szans startować w Rajdzie Dakar.

Nawet mieszkaniec Zębowic czy Olesna może odnieść sukces za granicą, ale tylko jeśli jest gotowy do ciężkiej pracy.

- Przyjechałem do Holandii młody, z zagranicy, początek jest zawsze trudny, ale trzeba chcieć coś osiągnąć i pracować na to - mówi Darek Rodewald. - Znajomość języka jest absolutnie niezbędna. Nawet jeśli jesteś superzdolny, to po polsku przecież nie dogadasz się z Holendrami. Reszta jest nieważna, czy jesteś z Olesna czy z Warszawy, masz takie same szanse.

Oprócz zdolności trzeba mieć też chęć do ciężkiej pracy. Darek Rodewald przed rajdami spędza w warsztacie po 15 godzin: od 7.00 rano do 22.00.

- Ta robota nie jest dla tych, którzy chcą tylko odbębnić osiem godzin i iść do domu - wyjaśnia zwycięzca Rajdu Dakar. - Mój szef Gerard de Rooy jest tak bogaty, że mógłby kupić pół Olesna, ale razem ze mną włazi pod ciężarówkę i grzebie w podwoziu.
Satysfakcja z tej 15-godzinnej harówki jest na rajdzie, gdzie Darek Rodewald spotyka się z takimi gwiazdami jak Krzysztof Hołowczyc i Adam Małysz.

- Kiedy przed rokiem w Rajdzie Dakar Adam Małysz wystartował po raz pierwszy, na biwaku podszedł do mnie z pilotem Rafałem Martonem, z którym znam się dobrze - opowiada Darek Rodewald. - Rafał mówi: "To jest mój kierowca Adam Małysz". Odpowiedziałem ze śmiechem, że nie musi go przedstawiać, bo Adama Małysza znają wszyscy w Polsce.

Darek Rodewald odczuwa niedosyt, ponieważ w tym roku razem z Gerardem de Rooyem zajęli w Rajdzie Dakar 4. miejsce, tuż za podium. Mechanik z Olesna marzy o ponownym zwycięstwie, aby tak jak przed rokiem, paradować na podium z flagą Olesna.
- Tę flagę, z autografem Gerarda de Rooya i moim, przekazałem mojej szkole w Oleśnie - mówi Darek Rodewald.

Pierwszy polski triumfator Rajdu Dakar, chociaż na co dzień mieszka w Eindhoven, niedawno kupił dom koło Olesna i chętnie przyjeżdża tutaj ze swoją rodziną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska