Opolskie kobiety pracujące

Redakcja
Ewelina Kopeć: - Mam dwie ręce i nie boję się ryzyka, dlatego zamierzam zrealizować swój pomysł na przedszkole integracyjne w Opolu.
Ewelina Kopeć: - Mam dwie ręce i nie boję się ryzyka, dlatego zamierzam zrealizować swój pomysł na przedszkole integracyjne w Opolu. Sławomir Mielnik
Ewelina, Aneta i Joanna nie walą głową w mur, tylko go rozwalają. Pokonują kolejne przeszkody, nie przyjmują do wiadomości, że coś nie wyjdzie, że się nie uda. Każda założyła własną firmę i wierzy w jej sukces.

Dziś Ewelina Kopeć, 29-latka, od kilku lat opolanka, składa w urzędzie miasta projekt adaptacji na przedszkole integracyjne budynku przy ulicy Oleskiej. Liczy, że w ciągu dwóch tygodni dostanie pozwolenie, żeby z kopyta ruszyć z remontem i w październiku otworzyć przedszkole integracyjne. Obok chce uruchomić poradnię psychologiczno-pedagogiczną.

Absolwentka filologii polskiej w Częstochowie i psychologii w Opolu (studiowała równocześnie w trybie dziennym i nieustannie kursowała pociągami między jedną i drugą uczelnią). Teraz studiuje jeszcze socjoterapię i psychoprofilaktykę społeczną na Uniwersytecie Opolskim i psychologię sądową w Nowym Sączu systemem e-learningowym. Robi też kurs terapeuty do spraw uzależnień.

- Kończąc studia, sądziłam, że świat stoi przede mną otworem, a kilkuletnie godzenie nauki na dwóch kierunkach zaowocuje wymarzoną pracą - opowiada. - Najpierw usłyszałam, że nauczycieli już nie potrzeba, a praca w tym zawodzie będzie może za pięć lat. Dziś widzę, że jednak nie będzie, skoro tylu ludzi traci w szkołach zatrudnienie.

W poradniach psychologiczno-pedagogicznych miejsca dla niej też nie było. Gdzie szukała pracy?

- Lepiej zapytać, gdzie nie szukałam. Chyba tylko w sklepach, bo tam się nie widzę. Wysyłanie CV stało się rutyną. Nawet e-maile do znajomych automatycznie zaczynałam formułką "W odpowiedzi na …" - opowiada Ewelina.

Ewelina się nie poddaje

W końcu udało jej się znaleźć zajęcie, została managerem szkoły językowej. Na dwa lata na umowę-zlecenie. - Z taką umową kredytu dostać nie można, a ja z przyszłym mężem planowałam właśnie ślub i potrzebowaliśmy mieszkania - tłumaczy. - Poza tym papierkowa robota okazała się nie dla mnie.

Dużo lepiej czuła się w roli wychowawcy w Środowiskowym Hufcu Pracy, najpierw na umowę na zastępstwo, potem na czas określony. W czerwcu po trzech latach w ŚHP umowa o pracę wygasła.

- Jeden z moich wychowanków pochwalił się, że będzie kontynuował naukę w liceum, pozostali kłaniają się, choć w czasie roku szkolnego kontakty bywały między nami napięte. Mam więc dużą satysfakcję i poczucie, że się spisałam - nie kryje satysfakcji Ewelina.

Dzięki pozytywnemu nastawieniu i determinacji szybko znalazła kolejną pracę - psychologa w fundacji, która udziela bezpłatnych porad ofiarom przestępstw.
Z kolei jej mąż stracił pracę, ale nie poszedł na bezrobocie, wyjechał do Holandii. Za zachodnią pensję udało im się spłacić długi i nie stresować się brakiem gotówki na ratę kredytu mieszkaniowego. Tyle że teraz małżeństwem są na odległość, o dziecku nawet nie myślą.

Dwa lata temu Ewelina wpadła na pomysł stworzenia integracyjnego przedszkola, który konsekwentnie, mimo konieczności rozwalania głową kolejnych murów (na przykład lokale, które znajdowała, albo się nie nadawały, albo czynsz za nie był za wysoki), realizuje. - Musi się udać. Nie zakładam żadnych negatywnych scenariuszy. Będę robić to, co lubię i do czego przygotowywałam się podczas studiów i kursów.

Ewa Chmielewska-Baryliszyn, doradca zawodowy z Wojewódzkiego Urzędu Pracy, przyznaje, że zdobycie wymarzonej pracy w dzisiejszych czasach - delikatnie mówiąc - nie jest łatwe: - Gwarancji, że znajdziemy zatrudnienie nawet po bardzo dobrych studiach, nie ma.

Tymczasem wielu absolwentów stawia wysokie wymagania, także płacowe, i przeżywają rozczarowania. Ważne jest, żebyśmy wiedzieli, co chcemy robić, i byli zmotywowani, żeby osiągnąć ten cel, niekoniecznie susami, bywa, że małymi krokami - podkreśla i dodaje, że czasem warto skorzystać też z pomocy doradców zawodowych. Darmowej!

Joanna żadnej pracy się nie boi

Małe auto Joanny Żmudy wypakowane niemal po dach. W środku łóżko do masażu, lampa soluks i inne sprzęty o trudnych do zapamiętania nazwach. W niewielkim blokowym mieszkaniu piętrzą się kolejne, równo poukładane w nowych, specjalnie dla nich przeznaczonych meblach. Joanna właśnie wróciła z drugiego w tym dniu zabiegu.

Jest fizjoterapeutką, na własnym rozrachunku. Mobilny gabinet (do pacjentów jeździ ze specjalistycznym sprzętem) założyła wiosną tego roku, dzięki unijnej dotacji.

Początki nie są łatwe. - Reklamuję się na samochodzie, na biletach, roznoszę ulotki, mam stronę internetową, za której pozycjonowanie płacę. Jednak zdobycie klientów - mimo promocyjnych cen - idzie opornie - przyznaje trochę z rezygnacją w głosie, a trochę z nadzieją na lepszą przyszłość.

Absolwentka szkoły odzieżowej przez dziesięć lat szyła w różnych firmach, najpierw w rodzinnych stronach - pod Olsztynem, potem w Opolu. Ale firmy padały. Trafiła do sklepu z ubraniami, sprzedawała i robiła drobne przeróbki krawieckie. Pojechała zrelaksować się na narty. Nabawiła się urazu kolana. Przeszła trzy operacje, trafiła na chorobowe i tymczasową rentę.

To doświadczenie skłoniło ją do zmiany zawodu, który i tak był już mało atrakcyjny w Polsce. Nawet rodzime firmy odzieżowe zlecają szycie ubrań na Wschodzie i w Chinach, gdzie koszty pracy są dużo niższe, a na usługi krawieckie coraz mniej chętnych, bo przeróbki są mało opłacalne, gdy w sklepach i second handach towaru do wyboru, do koloru.

Joanna zrobiła studia licencjackie i magisterskie z fizjoterapii. - Najgorszy był czas, kiedy na zajęcia chodziłam o kulach - wspomina. - Wówczas na własnej skórze przekonałam się, że rehabilitant jeżdżący do domu pacjenta to ogromne udogodnienie. Wprawdzie po studiach szukała pracy w nowym zawodzie w różnych gabinetach, ale odprawiano ją z kwitkiem. Być może to efekt nagromadzenia na regionalnym rynku absolwentów tego kierunku, którzy co roku opuszczają dwie opolskie uczelnie.

Joanna jest dumna, że jej projekt na własną firmę zyskał uznanie komisji oceniającej biznesplany, mimo ogromnej konkurencji. To jej dodało wiary w siebie i w całe przedsięwzięcie. Nadal się uczy. Zdobywa wiedzę z kosmetologii, którą chce wykorzystać w pracy. Robi też kurs terapeuty ds. uzależnień.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska