Opolskie 'Lwice' niosą pomoc

Redakcja
Głównym sponsorem okazała się Beata Karnas, która prowadzi w Opolu salon meblowy.
Głównym sponsorem okazała się Beata Karnas, która prowadzi w Opolu salon meblowy.
Niesiemy pomoc - to przesłanie największej pozarządowej organizacji charytatywnej w świecie. W Opolu od lat działa Lions Club, ale opolanki uznały, że potrzebny jest jeszcze jeden - tym razem tylko dla pań. Czyli klub lwic.

Pomysł powstania Ladies Lions Club pojawił się ponad rok temu. Urszula Ciołeszyńska, która sama kiedyś zakładała opolski Lions Club, zaczęła o jego kobiecej wersji opowiadać znajomym paniom. - Uważam, że siła organizacji charytatywnej tkwi nie w ilości członków, ale w tym, by pojawiała się wciąż nowa krew, nowe osoby pełne pomysłów i mogące się wykazać. - mówi. Opole Ladies Lion Club został zarejestrowany w Lions Club International w USA. Organizacja ma na całym świecie 1,3 mln członków.

Sąsiedzka weryfikacja

O pomyśle powiedziała też Violetcie Porowskiej, znanej nie tylko z tego, że kandydowała na prezydenta Opola. Poza tym była wojewódzkim pełnomocnikiem do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn, prowadziła Bank Żywności, zajmuje się służbą zdrowia.

Podjęła temat i stworzyła LLC w Opolu, jest jego prezydentką (przewodnicząca wybierany na roczną kadencję).

- W tym klubie można pomagać konkretnie, poznać osoby, które się wspiera i wspólnie się cieszyć z tej pomocy. - mówi Porowska. - No i pomysl, że to kobiety pomagają kobietom i wspierają się - też mi przypadl do gustu.

Do organizacji nie trafia się z przypadku, trzeba być zaproszonym, nie jest się anonimowym. Założycielki klubu rekrutowały do organizacji swoje koleżanki, przyjaciółki, sąsiadki, partnerki w interesach. Sprawdzić i poznać się można przecież nie tylko współpracując w biznesie, ale i działając w tym samym komitecie rodzicielskim (bo dzieci chodzą do tej samej szkoły), chadzając razem na nordic walking i obgadując ważne dla osiedla sprawy (bo mieszka się płot w płot), przyjaźniąc się od lat, jeszcze od czasów szkolnych. Tak weryfikowały się założycielki LLC.

W gronie 22 założycielek znalazły się: właścicielki firm, nauczycielki, finansistki, dyplomowane opiekunki dzieci, księgowe, prawniczki.

Wchodzę w to!

Jeśli tobie jest lepiej niż innym, to się podziel z innymi. Katarzyna Zapora-Sternal, menedżer w jednym z funduszów inwestycyjno-ubezpieczeniowych doskonale zna tę regułę. Ale ma też na jej temat własne zdanie: - Dzielić się warto, ale pod warunkiem: żadnego rozdawnictwa na ulicy. Wolę wiedzieć, do kogo idzie moja pomoc i czy ta osoba potrafi i chce sama o siebie zadbać- mówi. Gdy po raz pierwszy usłyszała o LLC - uznała, że to organizacja dla niej.

Ryzyko przypadkowości, zarówno wśród ludzi tworzących samą organizację charytatywną, jak i w decydowaniu o tym, komu pomagamy - jest w tym przypadku minimalne - wyjaśnia.

- "Wchodzę w to" - tak od razu pomyślałam, gdy dostałam propozycję od jednej z dziewczyn. Bo wszystkie nadajemy na tych samych falach i wreszcie mamy okazję zrobić coś więcej niż wrzucenie datku do skarbonki przy okazji jakiejś zbiórki, choć te oczywiście też są bardzo potrzebne- mówi Magdalena Panek, księgowa.

Bożena Grębowiec jest pedagogiem, obecnie jest dyrektorem wydziału zamiejscowego w Opolskiej Wyższej Szkole im. Bogdana Jańskiego. Już wcześniej, gdy pracowała w Niemodlinie, gdzie mieszka - angażowała się w działalność społeczną ,wspierające rodziny dzieci niepełnosprawnych.

- Czasami najważniejszy jest nieskomplikowany gest pomocy. Pracując z rodzinami, gdzie są dzieci niepełnosprawne, nauczyłam się, że warto organizować warsztaty, na których rodzice uczą się zwyczajnie okazywania czułości wobec swych niepełnosprawnych dzieci. Wcześniej bali się okazywania uczuć, przytulania, sądzili, że zaszkodzą... Czasami trzeba było też uczyć innych prostych czynności, także związanych z codzienną toaletą. Taka pomoc naprawdę potrafi uszczęśliwić! - mówi. - Ale gdy zaczęłam pracować w Opolu, moja działalność w Niemodlinie przycichła. Brakowało mi tego, chciałam wciąż działać charytatywnie.

Skwapliwie skorzystała więc z oferty. - Nie ukrywam, że liczyło się też towarzystwo, chciałam poznać dziewczyny wartościowe, ambitne i z pomysłem na działalność charytatywną - dodaje.

Pomoc dla Asi

Jeszcze nie były zarejestrowane oficjalnie, a już zdecydowały się na pomoc. - Liczą się czyny, a nie papiery - mówiły.

Głównym sponsorem okazała się Beata Karnas, która prowadzi w Opolu salon meblowy. Skojarzenie było więc proste: - Sponsorujemy meble!
Pytanie tylko: komu i jak do tej właściwej osoby trafić.

- Córki - Olę i Alę - mam już odchowane, to studentki. Firma prosperuje. Mogę się więc poświęcać pracy charytatywnej. Ważne jednak było, żeby z pomocą nie trafić do osoby przypadkowej - mówi Beta Karnas.
Zaczęły się spotkania, narady, dywagacje. Każda miała inny pomysł, niejedna znała kobietę, która stanęła na rozdrożu, niemal od zera zaczynała nowy etap w życiu.

- Zrezygnowałyśmy jednak z tych kandydatur, aby nie być posądzanym o uprawianie prywaty. Myśleliśmy też o dziewczynie, która wychodzi z domu dziecka....- - wspomina Anna Więcław (księgowa).

Z pomocą przyszła Małgorzata Kozak, zastępca dyrektora MOPR w Opolu. - Wśród naszych podopiecznych jest wychowanka rodziny zastępczej, która samotnie wychowuje dzieci: roczną córeczkę i 5-letniego chłopca. Sama Kasia nie ma pracy, ale uczy się wieczorowo i wciąż walczy o zatrudnienie. To bardzo uporządkowana dziewczyna, dba o dzieci, poukładała swoje życie, wciąż stara się, by dzieciom było lepiej - mówi Małgorzata Kozak.

- Gdy poszłyśmy do mieszkania tej dziewczyny, ujęło mnie, że jest bardzo skoncentrowana na dzieciach - mówi Beata Karnas.

Kasia otrzymała mebelki do pokoju dziecięcego, stół i krzesła do salonu oraz garderobę. Wartość - około trzech tysięcy złotych.

- Są super! Pojemne, pomagają utrzymać ład. Synkowi bardzo się podobają mebelki, gdy dokazuje, to mówię, że mu stolik wystawię na stryszek. I od razu pomaga, jest grzeczny...- mówi Kasia.
To było to, czego akurat najbardziej potrzebowała, a na co nie było jej stać. Mieszkanie wyremontowała sama z pomocą ojca swych dzieci.

- I tak chcemy działać. Skala pomocy nie musi być ogromna, porażać ilością zer w kwocie. Za to pomoc ta ma mieć wymiar praktyczny - mówi Violetta Porowska.

Pomoc dla Bogatyni

Kolejny sprawdzian pojawił się, gdy powódź niemal zrównała z ziemią Bogatynię, a wielu powodzian, odbudowując z gruzów swe domy, nie miało już szansy ani pieniędzy na meblowanie ich od nowa.
Lwice włączyły się do akcji charytatywnej trzech opolskich organizacji i pomogły zorganizować zakup i transport mebli do Bogatyni na wyjątkowo niskich warunkach cenowych, co umożliwiło znacznie większe wsparcie powodzianom za zgromadzone środki - mówi Beata Karnas. - Wysłałysmy do Bogatyni jeden tir pełen spakowanych mebli.

Violetta Porowska ma już plany na kolejny rok działania: - Jeden z pomysłów to konkurs dla wolontariuszy - uczniów gimnazjów. Nagroda - zagraniczna wycieczka wakacyjna.

Lwice planują wciąż otaczać opieką Kasię. Chcą jej pomóc w znalezieniu pracy, pojawiły się różne pomysły: zorganizowania szkolenia z autoprezentacji, wsparcie wypoczynku z dziećmi, wsparcie w opiece nad dziećmi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska