Opolskie "tak" okazało się najsilniejsze

rys. Andrzej Czyczyło
rys. Andrzej Czyczyło
Frekwencja w naszym regionie była wprawdzie o 4 procent gorsza od ogólnopolskiej, ale aż 84,88 proc. głosujących Opolan opowiedziało się za wstąpieniem do Unii.

Na wyniku frekwencji zaważył zapewne fakt, że co najmniej 70 tysięcy Opolan pracuje na Zachodzie. Mimo przedłużonego o poniedziałek Zielonych Świąt weekendu nie wszyscy przyjechali głosować. To dlatego w gminach zamieszkanych licznie przez mniejszość niemiecką poparcie dla integracji było zwykle najwyższe, ale frekwencja niezbyt imponująca, a czasem wręcz niska, jak w Łubnianach czy Walcach.

Ci Opolanie, którzy do urn poszli, najmocniej w całym kraju opowiedzieli się za integracją z jednoczącą się Europą. O ułamki procentu za nami uplasowało się województwo śląskie, a zaraz potem przylegające do granicy zachodniej - dolnośląskie, lubuskie i zachodniopomorskie, gdzie liczba popierających akcesję oscylowała wokół 84 procent. Okazało się, że najbardziej prą do Europy ci, którzy mają z nią zarówno więzi osobiste - poprzez rodziny i przyjaciół - jak i ci, którzy jeszcze przed integracją nauczyli się z zachodnim sąsiadem ekonomicznie współżyć, a nierzadko i z niego żyć. Można sobie wyobrazić, jak aktywni i ekspansywni będą mieszkańcy naszych ziem zachodnich, gdy tylko dostaną do ręki unijny paszport.

Dokładnie odwrotnie zachowali się mieszkańcy "ściany wschodniej", gdzie w żadnym z trzech regionów przygranicznych poparcie dla UE nie przekroczyło 70 procent, a w Lubelskiem tylko nieznacznie ponad 60 procent głosujących zadeklarowało, że chce być we wspólnej Europie. Pozornie właśnie te regiony - najbardziej zacofane gospodarczo - powinny wiązać z integracją najwięcej nadziei. Ale tam, gdzie brakuje kontaktów, tam najłatwiej o lęk przed nieznanym, podsycany przez antyunijnych polityków.
Regiony Polski środkowej głosowały na poziomie ponad 70 procent poparcia. Na ten niezbyt imponujący wynik złożyły się prawdopodobnie głosy niezbyt ufnego wobec Unii i jej dopłat elektoratu wiejskiego. Zmienić tego nie byli w stanie nawet proeuropejscy mieszkańcy wielkich miast - Warszawy czy Krakowa.
W województwie opolskim w żadnej gminie poparcie dla akcesji nie było niższe niż 70 procent. Można więc śmiało powiedzieć, że ogół mieszkańców województwa - i autochtoni, i przybysze - chcą integracji. Bez tej otwartej postawy ogółu blisko 85-procentowe opolskie "tak" byłoby niemożliwe. Wyniki głosowania były jednak zróżnicowane. W powiatach, w których mieszka głównie ludność napływowa, była wysoka frekwencja, a nieco niższe poparcie dla integracji. Być może na tym wyniku zaważyło to, że te wsie, gminy i powiaty mają często słabsze, mniej regularne i raczej kulturowe i grzecznościowe niż wprost ekonomiczne kontakty z Zachodem. W gminach mniejszościowych odwrotnie - frekwencja zwykle na poziomie ponad czterdziestu procent, ale poparcie akcesji ponad 80-procentowe. Mieszkańcy tych gmin i powiatów zadali kłam obawom, że sami mając unijne paszporty w ręku i bojąc się przyszłej konkurencji na rynku pracy ze strony osób bez "pochodzenia", nie będą wyraźnie popierać akcesji.

Różnie zachowywali się przy urnach mieszkańcy tych części województwa, w których bezrobocie jest wysokie. Nadzieje na poprawę sytuacji w zjednoczonej Europie silne są w powiecie nyskim, gdzie frekwencja przekroczyła 57 procent, a poparcie dla integracji zadeklarowało 83 procent głosujących (w samej Nysie 85 proc. poparcia). Na tym tle na nieco bardziej zniechęconych i nieufnych wobec zmian wyglądają w perspektywie wyniku referendalnego mieszkańcy powiatu prudnickiego. Tam 81 procent było za integracją przy niezbyt wysokiej (ponad 54 proc.) frekwencji.
Podobnie jak w całej Polsce, i w naszym regionie wyraźne "tak" dla Unii wypowiedzieli mieszkańcy miast. Dotyczy to nie tylko wspomnianej już Nysy, ale przede wszystkim Kędzierzyna (ponad 60 procent frekwencji, 89 procent poparcia) i Opola, gdzie wolę wejścia do Europy zadeklarowało 91 procent głosujących.
Często mówi się o stolicy naszego regionu, że na tle innych miast wojewódzkich - Warszawy, Wrocławia, Poznania - jest małe i prowincjonalne. Podczas referendum jego mieszkańcy zachowali się podobnie jak mieszkańcy wielkich aglomeracji przemysłowych i ośrodków uniwersyteckich.

Wyniki referendum znamy. I jako Polacy, i jako Opolanie możemy i powinniśmy się nimi cieszyć. Ta radość nie powinna nam przesłaniać prawdy o tym, że to dopiero początek. W wieczór po referendum wojewoda opolski Elżbieta Rutkowska powiedziała, że wygraliśmy bitwę, ale przed nami wojna o wygranie otwartej europejskiej szansy. Tę myśl wojewody i rządzący, i rządzeni powinni sobie zapamiętać i przywiązać się do niej równie silnie jak do wspomnienia sukcesu nad urną. A może nawet bardziej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska