Opolszczyznę zalewa rzeka mleka

Za litr mleka można dostać w skupie najwyżej złotówkę – skarży się Renata Wolny, która prowadzi z mężem gospodarstwo w Wysokiej pod Olesnem. - Wystarczy, że jedna mleczarnia obniży cenę o 5 gr, a za nią idą następne.

Zobacz: Czas na reformę w KRUS

W ub.r. Wolni wyprodukowali 430 tys. litrów mleka. W tym, mimo że dostają za nie mniej, zamierzają wydoić o 30 tys. litrów więcej.

- Mnie to nie dziwi - tłumaczy Wilhem Beker, prezes mleczarni w Oleśnie. - Rolnicy pewną część kosztów mają stałą, kiedy cena mleka spada, muszą go wyprodukować więcej, żeby je pokryć. Nasza mleczarnia zwiększyła skup o 4 procent, ale nie czarujmy się, to nie pomoże. Mamy nadprodukcję mleka, od zawsze. W całej Unii, nie tylko w Polsce.

Przed kryzysem ratował nas eksport do Trzeciego Świata, teraz stanął. I zrobiło się błędne koło. Rolnicy doją więcej, cena spada, doją jeszcze więcej, cena jeszcze bardziej spada. Gdzieś jest granica, niektórzy już do niej doszli.

Zobacz: Opolszczyzna> Pogoda niszczy rolników!

- Rolnicy sprzedają swoje kwoty mleczne, inni w ogóle rezygnują - mówi Andrzej Butra, dyrektor opolskiego oddziału Agencji Rynku Rolnego. - ARR za rezygnację z produkcji płaci w tym roku rolnikom 5 gr za każdy litr kwoty mlecznej. W ostatnich latach liczba producentów mleka na Opolszczyźnie spadła dwukrotnie. Ale ci, co zostali, produkują jeszcze więcej...

Renata Wolny mówi, że nie czułaby się tak rozgoryczona, gdyby za spadkiem cen mleka obniżały się ceny nabiału w sklepach. Uważa, że jest zmowa przetwórców mleka.

- Nie ma żadnej zmowy – twierdzi Wiesław Łopaciuk z warszawskiego Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Żywności. – To rynek. Mleczarnie nie muszą płacić więcej rolnikom, to tego nie robią.

Nie muszą też obniżać cen serów czy jogurtów, bo nie grozi im konkurencja z importu. Nasze przetwory mleczne, choć drożeją, są wciąż tańsze niż na Zachodzie.