Wszystko zaczęło się od tego, że do Joanny G. zgłosił się przedstawiciel firmy, oferując zakup materiałów dydaktycznych. Problem w tym, że szkoła nie miała pieniędzy na pomoce naukowe.
- Wtedy przedstawiciel firmy zasugerował, że spotykał się z praktyką, iż takie materiały były kupowane z pieniędzy na szkolenia - wyjaśniał mec. Andrzej Kubik, obrońca oskarżonej i dowodzi, że jego klientka nie wprowadziła w błąd gminy, bo choć wzięła pieniądze z puli na szkolenia, to nigdy nie twierdziła, że ono faktycznie się odbyło.
- Za te pieniądze zostały zakupione pomoce naukowe, z których szkoła do dzisiaj korzysta, więc gmina nie poniosła żadnego uszczerbku.
Sąd pierwszej instancji wymierzył oskarżonej karę 2,5 tys. zł grzywny, ale od wyroku odwołał się zarówno obrońca jak i prokuratura, która zarzucała też dyrektorce, że wydała pieniądze z komitetu rodzicielskiego na inne cele niż powinna. - Z ustaleń w sprawie wynika, że z tych pieniędzy zostało kupione m.in. wino, więc trudno dowodzić, że wydano je na cele szkoły - przekonywała prokurator Lidia Sieradzka.
Dyrektorka przyznała się natomiast do tego, że podpisała się na liście obecności szkolenia za jedną z nauczycielek, ale obrońca chciał potraktowania tego jako wypadek mniejszej wagi i warunkowego umorzenia postępowania.
Sąd apelacyjny w dużej mierze utrzymał w mocny poprzedni wyrok. Uznał jednak, że sprawie przywłaszczenia pieniędzy powinien ponownie przyjrzeć się sąd pierwszej instancji.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?