- Od początku było widać ogromny głód gry u zawodników obu drużyn - podkreślił tuż po końcowym gwizdku Maciej Zarzycki, rozgrywający Gwardii i jeden z bohaterów spotkania. - Stąd też oglądaliśmy walkę o każdą piłkę i natrafiliśmy na naprawdę duży opór rywala.
Pierwszy od blisko pół roku mecz ligowy (poprzednio o punkty grali 8 marca z Azotami Puławy) dość długo nie układał się po myśli opolan. Przed przerwą praktycznie przez cały czas obie drużyny grały „bramka za bramkę”. Wynikało to jednak przede wszystkim z defensywnych słabości zarówno Gwardii, jak i Piotrkowianina.
- Wiedzieliśmy, co przeciwnicy będą grać i rzeczywiście to grali - tłumaczył Rafał Kuptel, trener klubu z Opola. - Nie potrafiliśmy jednak sobie poradzić w obronie z Kamilem Mosiołkiem i Piotrem Jędraszczykiem. W poczynaniach obu zespołów widać też było dużo nerwów.
Zawodnikiem gości, który w pierwszych 30 minutach najmocniej dał się we znaki bramkarzowi Gwardii był jednak obrotowy Adam Pacześny. Korzystając z dobrej postawy rozgrywających, zdobył on przed przerwą aż pięć goli.
Po stronie Gwardii głównym motorem napędowym był natomiast prawy rozgrywający Szymon Działakiewicz. Jego rzuty również regularnie kończyły się bramkami. Ogólnie jednak trzeba przyznać, że do półmetka rywalizacji niemal wszystkie celne próby z obu stron wpadały do siatki. Golkiperzy, Adam Malcher i Danilo Mihaljevic, grali na bardzo niskiej skuteczności. Więcej powodów do radości w przerwie mieli jednak piotrkowianie, ponieważ to oni wygrywali wtedy 15:13.
Drugą część gry od dwóch goli również zaczęli goście, dzięki czemu jeszcze powiększyli swoją zaliczkę. Ale ich radość nie trwała długo. Od momentu, w którym Gwardia przegrywała czterema bramkami, losy rywalizacji zaczęły się odwracać o 180 stopni.
Do remisu 19:19 opolanie doprowadzili w 38. minucie, po trafieniu debiutującego w PGNiG Superlidze ich nowego nabytku, kołowego Łukasza Kucharzyka. Jego występ był jednym z głównych pozytywów starcia z Piotrkowianinem. 22-latek poczynał sobie na kole bez kompleksów, kończąc mecz z trzema trafieniami. Nie on odegrał jednak pierwszoplanową rolę w sukcesie Gwardii.
Ojcem jej sukcesu zdecydował został wymieniany na początku Maciej Zarzycki. Po przerwie spisywał się on niczym profesor. Nie dość, że regularnie posyłał piłkę do bramki rywali, to na dodatek potrafił również obsługiwać precyzyjnymi podaniami swoich kolegów. Na jego powstrzymanie gracze z Piotrkowa nie mieli żadnego pomysłu.
Innym kluczowym czynnikiem, który zadziałał na korzyść gospodarzy, był powrót na „właściwe tory” Adama Malchera. Bramkarz ten zaczął drugą połowę na ławce, ale po kilku minutach bez skutecznej interwencji Dawida Balcerka wrócił na plac gry. Jak się później okazało, była to jedna z decyzji, która zaważyła na końcowym wyniku.
- Na pewno po przerwie Adamowi mocniej niż wcześniej pomagała obrona, ale on też jest zawodnikiem, który w każdej chwili potrafi zacząć bronić niemożliwe piłki. To wszystko się połączyło i pozwoliło nam sięgnąć po trzy punkty - podsumował trener Kuptel.
Gwardia Opole - Piotrkowianin Piotrków Trybunalski 33:29 (13:15)
Gwardia: Malcher, Balcerek - Mauer 8, Zarzycki 8, Działakiewicz 7, Klimków 3, Kucharzyk 3, Lemaniak 2, Morawski 1, Zadura 1, Kowalski, Milewski, Skraburski, Sosna, Stefani.
Piotrkowianin: Mihaljevic, Ligarzewski, Kot - Matyjasik 7, Pacześny 6, Mosiołek 4, Rutkowski 3, Turkowski 3, Jędraszczyk 2, Sobut 2, Kaźmierczak 1, Mastalerz 1, Pożarek, Swat.
Kary: Gwardia - 16 min., Piotrkowianin - 10 min.
Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?