Piotr Chrapkowski: Zdobyliśmy medal, a ja nakręciłem film

GRZEGORZ JAKUBOWSKI/POLSKAPRESSE
Piotr Chrapkowski
Piotr Chrapkowski GRZEGORZ JAKUBOWSKI/POLSKAPRESSE
Rozmowa z Piotrem Chrapkowski, rozgrywający reprezentacji Polski, która wywalczyła brązowy medal mistrzostw świata w piłce ręcznej.

- W fazie grupowej przegraliście z Niemcami i Danią. Po tych spotkaniach cały czas wierzyliście, że miejsce medalowe jest dla was realne?
- Wiedzieliśmy, że w pierwszej fazie mistrzostw nie będzie łatwo. Trafiliśmy do najsilniejszej, najbardziej wyrównanej grupy. Zwykle na mistrzostwach świata gra się z kilkoma słabszymi drużynami. My wylosowaliśmy Danię, Niemcy, Rosję, grającą w stylu europejskim Argentynę. Odstawała tylko Arabia Saudyjska. A po fazie grupowej trafiliśmy na Szwecję, która w ostatnich latach nam leżała. W swojej grupie wypadli bardzo dobrze, ale zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że jeśli zagramy swoje, będziemy mieli duże szanse na zwycięstwo.

- Najbardziej niewygodnym przeciwnikiem w waszej części drabinki była chyba Chorwacja?
- Dawno nie wygraliśmy z nimi na wielkiej imprezie. Często blokowali nam drogę do sukcesów. Chorwaci byli więc sporą przeszkodą do pokonania. Na szczęście tym razem to my mogliśmy cieszyć się ze zwycięstwa w ćwierćfinale.

- Po przegranym półfinale z Katarem z waszej strony padło wiele gorzkich słów o pracy sędziów. Na chłodno wciąż myśli Pan, że przegraliście przez ich decyzje?
- Na pewno z Katarem nie zagraliśmy w obronie tak dobrze jak w poprzednich spotkaniach. Ale sędziowanie odegrało kluczową rolę. Wyraziliśmy to oklaskami dla tych panów po ostatnim gwizdku. Nikt nie rzucił hasła, to były emocje, chcieliśmy w jakiś sposób wyrazić niezadowolenie z ich pracy.

- W jaki sposób mobilizowaliście się do walki o brązowe medale?
- Przeanalizowaliśmy błędy popełnione przez nas w meczu z Katarem. Chociaż za część z nich to nie my ponosimy odpowiedzialność. Wiedzieliśmy, że możemy wygrać z Hiszpanami i zdobyć medal. Udało się, to olbrzymi sukces.
- Nie będzie miał Pan chyba dużo czasu na świętowanie sukcesu, niedługo trzeba wracać do rozgrywek klubowych. Jak spożytkuje Pan wolne chwile między przylotem a treningami?
- Będę wypoczywał. Leżał, spacerował, pójdę z żoną na kawę, odwiedzę znajomych. Spędzę trochę czasu w spokoju, domowym zaciszu.

- Jak żona znosiła nerwowe końcówki, których dostarczaliście kibicom prawie w każdym spotkaniu?
- Faktycznie, emocji miała co niemiara. Ale na szczęście zniosła to bardzo dobrze.

- Przed wylotem długo świętowaliście sukces?
- Było kilka przyśpiewek w samolocie. (śmiech) Ale niezbyt dużo, bo inni pasażerowie chcieli spać. Od razu po ceremonii wręczenia medali wyjeżdżaliśmy z hotelu na lotnisko, więc świętowania do białego rana nie było.

- Myśli Pan już o mistrzostwach Europy, które w przyszłym roku odbędą się w Polsce?
- Na to chyba trochę za wcześnie. Na razie cieszymy się z medali, szybko trzeba będzie wrócić do klubowej rzeczywistości. Rozjeżdżamy się do swoich drużyn, tam też jest dużo roboty do wykonania. Na myślenie o mistrzostwach przyjdzie jeszcze czas.

- Na konferencji prasowej przed wylotem na mistrzostwa nie rozstawał się Pan z kamerą. W Katarze powstała jakaś produkcja dokumentalna?
- Troszeczkę pokręciłem, z małą pomocą może uda się z tego skleić coś fajnego. Na stronie Gramyrazem.eu są już niektóre filmiki, chociaż nie wiem czy wszystkie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska