"Pitbull" dostaje kopniaki od miasta

Archiwum prywatne
Damian "Pitbull" Grabowski.
Damian "Pitbull" Grabowski. Archiwum prywatne
Damian Grabowski toczy nierówną walkę z opolskim MOSiR-em.

Zawodnik o pseudonimie "Pitbull" jest najlepszym zawodnikiem wagi ciężkiej (+93 kg) w naszym kraju i czołowym w Europie w mieszanych sztukach walki (mma).

Jego pojedynki w telewizji czy w internecie oglądają setki tysięcy widzów.

W tych transmisjach zawsze pojawia się informacja, że zawodnik jest z Opola czy też, że jest reprezentantem klubu Lutadores ze stolicy naszego regionu.

Tymczasem we własnym mieście jest, jak twierdzi, nękany przez Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji. Chodzi o sprawę pieniędzy za wynajmowany przez niego lokal do treningów na terenie pływalni "Akwarium".

- Nie potrafię zrozumieć jak można naliczać czynsz za czas, kiedy mnie już dawno w lokalu nie było - mówi "Pitbull".

- W czerwcu zeszłego roku otrzymałem wypowiedzenie umowy i z tym nie dyskutuję - tłumaczy Grabowski. - Lokal opuściłem 7 lipca. Przez kilka następnych miesięcy nadal jednak naliczano mi czynsz. Łącznie wyszło kilkanaście tysięcy złotych. Teraz MOSiR domaga się ode mnie tych pieniędzy.

Na niekorzyść "Pitbulla" może przemawiać fakt, że opuszczając lokal nie zadbał o to, żeby został podpisany protokół jego zdania.

- Nie pomyślałem o tym, że będzie to potrzebne - tłumaczy sportowiec. - Jednak w umowie najmu nie było to dokładnie określone. W żaden sposób nie potrafię zrozumieć jak można naliczać czynsz za czas, kiedy mnie już dawno nie było w lokalu, na co mam wielu świadków. Dodatkowo dziwi mnie też, jak to możliwe, że dyrektor pływalni (Janusz Sowiński - dop. red.), który regularnie w czasie, kiedy wynajmowałem lokal przychodził do niego, potem przez kilka miesięcy miał nie wiedzieć, że stoi on pusty i jest już dawno przeze mnie opuszczony.
W całej sprawie jest już pokaźna sterta pism. Zaangażowani są radcy prawni. Trwa przepychanka.

- Ta sprawa mnie męczy - przyznaje Grabowski, który nie ukrywa, że ma duży żal do przedstawicieli miasta.

- Reprezentuję Opole nie tylko w Polsce, ale i na świecie - przypomina. - Dodatkowo prowadzę też zajęcia sportowe z młodzieżą organizując jej czas, a żadnej dotacji jak inne kluby nie dostaję. Nie dostałem zresztą od miasta ani grosza. Co mam w zamian? Żądania zapłacenia za coś z czego nie korzystałem.

- Znam sprawę dość pobieżnie - przyznaje Krzysztof Kawałko, wiceprezydent Opola odpowiedzialny za sport i nadzorujący MOSiR. - Będę chciał się spotkać z naszym sportowcem i ją rozwiązać, bo już narosło dużo niejasności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska