Plany były dobre, ale rzeczywistość okazała się brutalna. Pozbycie się kluczowych postaci przyczyną aktualnej pozycji MKS-u Gogolin

Paweł Sładek
Paweł Sładek
Adrian Pajączkowski ma przed sobą niewiarygodnie trudną misję.
Adrian Pajączkowski ma przed sobą niewiarygodnie trudną misję. Wiktor Gumiński
MKS Gogolin w ośmiu spotkaniach BS Leśnica 4 Ligi Opolskiej zdobył trzy punkty. Jest to drugi najgorszy wynik w lidze. Biorąc pod uwagę dokonania zespołu Adriana Pajączkowskiego z zeszłego sezonu (5. miejsce) obecna sytuacja może dziwić, ale tylko tych, którzy kompletnie pominęli liczne transfery i wynikające z nich ogólne osłabienie kadry.

- W ostatnich kilku sezonach nasze wyniki przekraczały stan posiadania, a miniona kampania była jeszcze lepsza. Był to najlepszy rezultat klubu od 20 lat – wspomina szkoleniowiec MKS-u.

- W tamtym roku spisywaliśmy się znakomicie pod względem sportowym. Inne kluby zwróciły uwagę na naszych piłkarzy i zaproponowały im warunki finansowe, których ja nie byłem w stanie. Nie miałem żadnego wpływu na ich decyzje. Latem każdy zawodnik jest wolny i może zdecydować, gdzie będzie kontynuować grę – dodaje prezes Adrian Kowolik.

- To, co wydarzyło się latem, czyli rozpad drużyny… to już inna para kaloszy. Zarządowi nie udało się utrzymać wszystkich doświadczonych piłkarzy – mówi trener. - Moim celem było zatrzymanie ich w drużynie, a ponadto sprowadzenie trzech, czterech zawodników o określonej jakości, żeby jeszcze bardziej wzmocnić kadrę – wyjaśnia swój niedoszły plan Adrian Pajączkowski.

Obaj panowie zgadzają się ze stwierdzeniem, że padli ofiarą własnego sukcesu. Piłkarze zaprezentowali się na tyle dobrze, że zaczęli zwracać uwagę znacznie zamożniejszych klubów, z którymi pod tym względem MKS absolutnie nie może się mierzyć. W takich okolicznościach z zespołu odeszli prawie wszyscy doświadczeni piłkarze, na utrzymaniu których zależało trenerowi, ale prezes nie mógł nic z tym zrobić.

- Stworzyłem listę z nazwiskami siedmiu zawodników, których koniecznie chciałem zatrzymać w drużynie, żeby móc na nich opierać grę również w trwających właśnie rozgrywkach. Byli to piłkarze kluczowi, stanowiący o sile całego zespołu – wyjaśnia trener. - 4 liga odjeżdża nam finansowo. Niedaleko nas są takie ośrodki jak w Walcach czy Głogówku i nie jesteśmy w stanie z nimi konkurować w żadnym wypadku – wyjaśnia swoją perspektywę prezes, zaznaczając, że ta tendencja ma miejsce od kilku dobrych lat. Jednak tego lata sytuacja sięgnęła zenitu. - Co roku odchodziło kilku najlepszych zawodników. Nie inaczej było tym razem, z tą różnicą, że ci, którzy odeszli, byli ostatni. Obawiałem się, że tak może być, ale nie mogłem nic z tym zrobić. Nie mamy wsparcia z zewnątrz, dlatego zapraszamy sponsorów do współpracy. Niejedna drużyna z klasy okręgowej już nas wyprzedziła pod kątem budżetu.

- Tak na dobrą sprawę z 17-osobowej kadry odeszło ośmiu zawodników, w tym jeden miał poważne problemy zdrowotne, także odeszło w sumie dziewięciu. Zostało ośmiu chłopaków, którzy dopiero co skończyli wiek juniora lub po prostu byli bardzo młodzi. Tak zaczęła się walka o to, żeby w ogóle stworzyć jakiś zespół i móc wystartować w 4 lidze – kontynuuje trener.

W trudnej sytuacji finansowej często stawia się na młodzież, która tyle nie kosztuje, chociaż w przypadku klubu z Gogolina zawsze stawiało się na młodych, ambitnych i perspektywicznych graczy. Sęk w tym, że o ile w poprzednim sezonie mieli oni oparcie w postaci wielu znacznie bardziej doświadczonych kolegów, dziś są zdani sami na siebie. Sytuacja jest więc taka, że młodzi garną się do gry w Gogolinie, zaś na „starych” klubu już nie stać.

- Część zawodników sama się do mnie zgłosiła. Pozytywne jest to, że chcą rozwijać się w 4 lidze. Widzę jak pracują, na treningach jest znakomita frekwencja, absolutnie nie mogę na to narzekać. Kadra też jest spora, bo liczy 24 piłkarzy. Zwyczajnie brakuje umiejętności i seniorskiego ogrania. W osiemnastce meczowej jest 13/14 młodzieżowców, a nie są to chłopcy z wielkich klubów, świetnie wyszkoleni. Dla większości z nich jest to pierwsze zderzenie z seniorską piłką – mówi Adrian Pajączkowski.

- Ci, którzy ukończyli wiek juniora wiedzą, że w Gogolinie jest szansa na występy w 4 lidze w pierwszym składzie. My stawiamy przede wszystkim na młodzież, bo taka jest specyfikacja naszego klubu. Jednocześnie niestety nie zastąpimy doświadczonych graczy zdolną młodzieżą. 4 liga to nie opolska liga juniorów. Z drugiej strony nie ma możliwości, żeby przeszedł do nas zawodnik z innego czwartoligowego klubu. Nie mogę zaoferować mu nic więcej, niż ma obecnie. Amatorska piłka skręca w złą stronę, ale co zrobić. Można zauważyć, że grają u nas Mateusz Prefeta i Maciej Dyczek, ale oni wrócili, żeby pomóc klubowi, nie patrzą na pieniądze – komentuje Kowolik.

Od kilku lat celem MKS-u jest utrzymanie się na czwartoligowym szczeblu. W tym momencie ten cel wydaje się być znacznie trudniejszy do zrealizowania niż w poprzednich latach. Bo o ile narracja pozostaje niezmienna, tak okoliczności, w których rywalizuje drużyna Adriana Pajączkowskiego, znacznie się pogorszyły.

- Zdawałem sobie sprawę ze skali trudności zadania postawionego przede mną. Zakasałem więc rękawy i zacząłem działać. Zespół jest jaki jest, ale wciąż mam nadzieję, że z czasem przeskoczymy pewną barierę. Podchodzimy do kolejnych meczów z nastawieniem na zdobywanie punktów, bo do tej pory udało się to tylko raz. Kwestia tego, kiedy to „coś” przeskoczy. W tej chwili toczymy walkę o to, żeby dać sobie jakąkolwiek szansę na rundę rewanżową, natomiast ja bardzo wierzę w tych chłopaków – komentuje szkoleniowiec.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska