PO nie będzie miała twarzy Kowalskiego

fot. Witold Chojnacki
fot. Witold Chojnacki
Rozmowa z posłem Leszkiem Korzeniowskim, liderem opolskiej Platformy Obywatelskiej

Radny Janusz Kowalski i poseł Leszek Korzeniowski zgodzili się na osobne wywiady, w których każdy z nich miałby pełną (autoryzowaną) możliwość zaprezentowania swych racji w sporze, który ich podzielił. Od niedawna bowiem poseł Korzeniowski dąży do usunięcia z Platformy Obywatelskiej Kowalskiego. Na razie doprowadził do zawieszenia go przedwczoraj przez zarząd krajowy w prawach członka. O przyszłości Kowalskiego w partii zadecydować ma wrocławski sąd partyjny. Jednak poseł twierdzi, że jest zdeterminowany postawić na swoim.
Jeszcze wczoraj przed południem Janusz Kowalski deklarował chęć udzielenia nam wywiadu. O 14.26 przysłał jednak esemesa: "Odwołuję wywiad. Pozdrawiam. J. Kowalski". Kilka godzin później potwierdził w rozmowie telefonicznej, że nie zamierza komentować spraw partyjnych na łamach prasy.

- Uwziął się pan na Kowalskiego?
- Teraz tak. Wcześniej to przecież ja sam przepychałem jego kandydaturę, tłumaczyłem koleżankom i kolegom, że warto mieć u siebie takiego energicznego człowieka.

- Po to, by...?
- By nas samych trochę rozruszał. Żeby PO stała się partią bardziej ofensywną, szybciej reagującą na wydarzenia.

- No to się stała...
- Ba! Ale jak? Co jakiś czas zbieraliśmy się na zarządach i następowało zbiorowe pranie mózgów: - Kto rozumie, czemu Kowalski wyskoczył z taką lub inną tezą? Kto wie, o co mu chodzi? Po miesiącach takich ćwiczeń miałem już tego dość. Mamy co kilka tygodni spotykać się tylko po to, by analizować tok rozumowania tego człowieka? To zaczynało wyglądać jak tresura psa, któremu Kowalski pokazuje poprzeczkę, a pies się musi skupić jedynie na tym, jak ona jest wysoko zawieszona... To było jałowe. Nikogo nie obchodziło. Światy w głowie Kowalskiego, w których on rozgrywał swe polityczne boje, irytowały, śmieszyły i odstręczały od nas ludzi, na których poparciu powinno nam zależeć. Ja sam powiedziałem, że nie mam ochoty męczyć się w upale, by dochodzić, co powodowało Kowalskim w minionym tygodniu. Więc albo się go pozbywamy, albo dajmy sobie spokój z tą całą partią!

- Postawił pan ultimatum?
- W pewnym sensie.

- Że albo pan, albo Kowalski?
- Nie. Że jeśli Kowalski nadal będzie w partii, bo mimo zawieszenia go przez zarząd krajowy sąd krajowy we Wrocławiu mu daruje, to zarząd rozwiąże strukturę powiatową PO w Opolu.

- A skąd pewność, że tak by postąpił?
- Bo za wnioskiem o zawieszenie Kowalskiego zarząd głosował jednomyślnie. A przez to rozumiem, że nie tylko ja mam go dość.

- A może nie o chodzi o jego werwę i temperament, ale o dokończenie wojny w łonie opolskiej PO?
- Wojny?

- Od dawna się mówi, że jest "grupa praszkowska" i "grupa Opola". Pierwsza, z panem jako liderem, chce zdołować pysznych opolan, druga nie godzi się, by najbardziej wpływowi działacze wywodzili się akurat z Praszki, gdzie pan mieszka.
- Rozumiem, że Opole mogło źle znieść wiadomość, która przyszła z ostatniego zjazdu partii w Turawie, gdy okazało się, że mimo nader aktywnej działalności Kowalskiego moja koleżanka, posłanka Danuta Jazłowiecka, nie została szefem partii i nie przeniosła punktu ciężkości władzy do stolicy regionu. Przecież wystarczy przypomnieć te esemesy, które przed wyborami przewodniczącego PO na Opolszczyźnie rozsyłali ludzie Kowalskiego. Tam była jedna propagandowa teza: Opole musi wygrać! Ani słowa o tym - po co, jaki program realizować... Chodziło o zdobycie czystej władzy, by potem zobaczyć, co dzięki niej można więcej ugrać.

- A można?
- Oczywiście, że liczyli na to, że jako rozgrywający będą mieli wpływ na przykład na obsadzanie list wyborczych partii. Reszty proszę się domyślić.

- Co właściwie zarząd wojewódzki PO zarzuca Kowalskiemu?
- Łamanie statutu. Uchwały podejmowane przez zarząd powiatu pod jego kierownictwem są po prostu skandaliczne. Jako szef organizacji powiatowej doprowadził do rozbicia tej organizacji. Jak to możliwe, by czytelnicy nto dowiadywali się, że w trakcie zebrania część jego uczestników w proteście przeciwko manipulacjom Kowalskiego wyszła poza salę, gdzie dopiero mogli swobodnie opowiedzieć dziennikarzom, co dzieje się wewnątrz? Czy postępując w taki sposób, można mieć nadzieje na jakikolwiek przyzwoity wynik w wyborach samorządowych?

- Tam trwał spór proceduralny...
- A kogo obchodzą jego szczegóły? Kto będzie go analizował ze statutem w ręku? Albo lider potrafi opanować sytuację i nie prowokować skandalu, albo nie powinien być liderem. Czemu część członków PO wyszła z sali? Żeby zrobić na złość przewodniczącemu czy dlatego, że mieli ważne powody?

- Co jeszcze przeskrobał Kowalski?
- Przeforsował uchwałę, by ankiety z danymi osobowymi członków PO przed wyborami samorządowymi zgromadzić na poziomie organizacji powiatowej. Przecież to kpina z zasad i ducha ustawy o ochronie danych osobowych, że nie wspomnę o tym, iż był to dopiero projekt ankiet, który miał być zatwierdzony przez centralę 21 lipca. Tymczasem ankiety w powiecie miały znaleźć się już do wczoraj. Otóż moim zdaniem, było ryzyko, że pan Kowalski będzie miał w swoim ręku wszystkie informacje na temat ludzi - tak swoich zwolenników, jak przeciwników. Po co mu ta wiedza?

- Po co?
- Bo, jak sądzę, on ma taki typ osobowości, który każe mu wyrąbać sobie choćby toporem drogę do władzy. Ma niewiele zahamowań, a bardzo dużo chęci parcia do przewodnictwa. Nie wiem, może po prostu nie umie grać w grupie, może zżera go nadmiar ambicji, niemniej w jakiejkolwiek nie znajdzie się organizacji, bardzo szybko zaczyna się w niej nie mieścić. Nie chcę mu robić dodatkowych przykrości, ale przed PO był członkiem PiS i też wyleciał z niej w atmosferze skandalu. Przy czym trzeba było do tego aż rozwiązania struktur. Ja chcę uniknąć tego kłopotu, pozbywając się go od razu.

- Żle pan mówi o demokratycznym, młodym, prężnym polityku, który niedawno miał być przecież twarzą PO.
- On nie umie tolerować głosów sprzeciwu w swoim otoczeniu. Buduje wokół siebie albo obóz potakiwaczy, albo wrogów, których trzeba wypalić żywym ogniem. Dowód tego dał, kierując powiatową organizacją: tak jak on postępować z opozycją nie powinien żaden lider. Nie obchodzi mnie, jakie miał problemy z interpretacją statutu - na pewno powinien zadbać o to, by dziennikarze, widzący wychodzących z sali ludzi, nie mieli okazji słusznie naśmiewać się, że PO to jakaś dziwaczna partia, której przewodzą ludzie nie rozumiejący zasad demokracji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska