Poczta w Dobrodzieniu nie dostarczyła na czas żywej przesyłki. Pszczoły męczyły się w kartonie ponad dobę

fot. Archiwum prywatne
- Zajmuję się hodowlą pszczół od 30 lat. Wiem, że dwa dni  w drodze to dla nich za dużo - twierdzi Jacek Jaroń.
- Zajmuję się hodowlą pszczół od 30 lat. Wiem, że dwa dni w drodze to dla nich za dużo - twierdzi Jacek Jaroń. fot. Archiwum prywatne
Pocztowcy w Dobrodzieniu mają problem z dostarczeniem na czas pszczelich matek.

Sześć pszczelich matek wartości 500 złotych 7 czerwca wyruszyło przesyłką priorytetową ze Skierniewic do Kocur (gm. Dobrodzień) szczelnie zapakowanych w pudełko z napisem: "Żywe pszczoły, chronić przed słońcem, nie wkładać do worka, nie piętrować". Do Kocur (gm. Dobrodzień) miały dotrzeć nazajutrz.

- Kiedy listonosz nie przychodził, adresat skontaktował się ze mną i zapytał, czy pszczoły wysłałem - relacjonuje Jacek Jaroń, właściciel kompleksu pszczelarskiego z Nowego Kawęczyna (woj. łódzkie). - Poruszyłem niebo i ziemię, aby się dowiedzieć, co stało się z przesyłką.

Na Poczcie Głównej w Opolu poinformowano mnie, że list z żywą zawartością dotarł na pocztę w Dobrodzieniu przed godziną 15.40. Bezskutecznie próbowałem się skontaktować z naczelnikiem poczty. Aby ustalić namiary na panią naczelnik, zwróciłem się nawet do pracowników komisariatu policji w Dobrodzieniu. Niestety nikt nie potrafił mi pomóc...

Następnego dnia Jackowi Jaroniowi w końcu udało się porozmawiać z naczelnikiem Urzędu Pocztowego w Dobrodzieniu. - Pani poinformowała mnie, że pszczoły przeleżały w budynku całą noc, bo dotarły na miejsce po godzinach pracy urzędu - wspomina pszczelarz. - To nieprawda! Przesyłka dotarła na czas, a nie zrobiono nic, aby została terminowo dostarczona.

Adresata również nie poinformowano telefonicznie, aby osobiście odebrał pszczoły. Biedne stworzenia męczyły się w pudełku całą dobę. Przepisy, a tym bardziej ludzka wrażliwość nakazują, by były dostarczane na miejsce niezwłocznie. Zachowanie pracowników poczty w Dobrodzieniu jest przykładem znęcania się nad zwierzętami - denerwuje się pan Jacek.

Już wcześniej pracownicy poczty w Dobrodzieniu mieli problem z doręczeniem pszczół. - Za pierwszym i drugim razem odpuściłem, ale ileż można?! - denerwuje się czytelnik. - Powiedziałem sobie, że tym razem nie ujdzie im to płazem!
Jacek Jaroń od 30 lat hoduje matki pszczele i rozprowadza je po całej Polsce.

- Wiem, że każda wysyłka to dla pszczół stres. Zwierzę nie powinno znajdować się z dala od ula dłużej niż dobę. Choć pszczoły dotarły na miejsce żywe, nie wiadomo, jak przedłużający się pobyt na poczcie wpłynął na ich kondycję. Uważam, że ktoś powinien za to odpowiedzieć - twierdzi hodowca.

Deklarowany termin doręczania przesyłki priorytetowej to następny dzień roboczy po dniu nadania. Nie jest to jednak termin gwarantowany - tłumaczy Joanna Kraśnicka z działu Informacji i Komunikacji Społecznej, Centrala Poczty Polskiej SA. - Korespondencje zawierające żywe zwierzęta przesyłane są zawsze w pierwszej kolejności.

W stosunku do naczelniczki poczty, jak zapewnia rzecznik, zostaną wyciągnięte konsekwencje. - Potwierdziliśmy fakt nierzetelnego udzielenia informacji przez pracownika poczty. Winni zostaną ukarani. Danuta Chabiak, naczelnik poczty w Dobrodzieniu, odmówiła komentarza.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska