Poczytaj mi mamo

Redakcja
Rozmowa z Ireną Koźmińską, prezesem Fundacji ABC XXI, inicjatorką kampanii "Cała Polska czyta dzieciom"rozmawia Maciej T. Nowak

Irena Koźmińska jest założycielką i prezesem fundacji ABC XXI, której misją jest wspieranie zdrowia psychicznego, umysłowego i moralnego dzieci i młodzieży poprzez edukację i lobbing. Dwa lata temu fundacja zorganizowała w Warszawie głośną konferencję "Jak kochać dziecko - nowe odkrycia psychologii".
W czasie swego pobytu w USA Irena Koźmińska przyglądała się inicjatywom wspomagającym wychowanie dzieci i ograniczającym szkodliwy wpływ, jaki wywiera na nie telewizja. O swych doświadczeniach, które doprowadziły do powołania fundacji, opowiedziała zebranym, przekonując ich o konieczności pilnych działań.
Publikowała artykuły m.in. w "Polityce", miesięczniku "Niebieska Linia"

- W ostatnich dniach miała pani kłopoty z głosem. Czy to uboczny efekt głośnego czytania?
- Nie, to wyłącznie efekt grypy...
- Większość kampanii społecznych prowadzonych w Polsce ostrzega przed zjawiskami negatywnymi: nadużywaniem narkotyków, alkoholu, pijanymi kierowcami. Natomiast kampania "Cała Polska czyta dzieciom" jest pozytywna.
- To jest nasza strategia: zachęcamy do czytania dzieciom, pokazując, jakie z tego płyną korzyści. Jak wejść głębiej w kampanię, to ona też ostrzega: przed zaniedbaniem emocjonalnym dzieci, przed pozostawieniem ich na łasce masowej kultury, przekazujemy bowiem informacje na temat wpływu mediów na dzieci czy skutków braku więzi między dziećmi i rodzicami. Nacisk kładziemy jednak na pozytywne aspekty, na przyjemność i korzyści z głośnego czytania. Kiedy czytamy, wzmacnia się więź między nami i dzieckiem. Może się ona nawet odbudować, jeśli ją zgubiliśmy gdzieś po drodze. Mamy sygnały, że rodzice, którzy zaczęli czytać swym nastolatkom, nagle na nowo zaczynają z nimi normalnie rozmawiać. Są za to bardzo wdzięczni. Nie ma nic gorszego, niż stracić kontakt z nastoletnim dzieckiem, bo to naraża je na wiele niebezpieczeństw.
- Celem kampanii jest więc także zmiana stylu życia dzieci, odciągnięcie ich od telewizora.
- Stylu życia całych rodzin. Chodzi o to, by cała rodzina ustawiła inaczej priorytety. Myślę, że dla rodziców najważniejsze powinny być dzieci. Okazuje się, że trzeba o tym przypominać. W tych zabieganych czasach, gdy dla rodziców ważne jest zdobycie bądź utrzymanie pracy, potrzeby emocjonalne ich dzieci często schodzą na daleki plan. Rodzice skupiają się na tym, by ich pociechy miały co zjeść i włożyć na siebie, a zapominają, że dzieci potrzebują ich bliskości i budują swe poczucie wartości na tym, czy rodzice poświęcają im czas i okazują miłość. Jeśli tego nie robią, dziecko otrzymuje jasny przekaz: nie jestem dla rodzica ważny, nie jestem wart jego miłości. To przekleństwo na resztę życia, bo taki obraz siebie niesie się przez następne lata, w dorosłość: Nie jestem nic wart. Nikt mnie nie będzie kochał.
- Kiedy powinniśmy zacząć czytać dzieciom głośno?
- W momencie, gdy dowiadujemy się od lekarza, że będziemy mieć dziecko. Są badania, które dowodzą, że dzieci, którym się czyta na etapie życia płodowego, po urodzeniu rozpoznają wiersze czy piosenki, które im czytano i śpiewano. Uspokajają się przy nich, a więc taka pamięć już funkcjonuje. Myślę, że warto zacząć czytać jak najwcześniej. Namawiamy, by robić to od urodzenia, bo budujemy dzięki temu u dziecka mocne skojarzenia czytania z przyjemnością. Nie ma dla nich nic przyjemniejszego niż bycie w ramionach uśmiechniętego rodzica, który poświęca mu uwagę. Dziecko na początku nie rozumie tego, co mu czytamy, ale kiedy zaczynamy do niego mówić, też przecież nie rozumie. Gdy czytamy, zapamiętuje brzmienie, a stopniowo znaczenie coraz większej ilości słów. Jego słownik bardzo się wzbogaca. Stymulujemy przy tym jego umysł. Powstaje mnóstwo nowych połączeń między neuronami, powstają nowe dendryty i synapsy, tworzące drogi przepływu informacji. W ten sposób wpływamy na rozwój umysłowy dziecka, na jego przyszłe możliwości intelektualne. Jednocześnie budujemy poczucie bezpieczeństwa, więzi, własnej wartości - te wszystkie cechy, które sprawią, że dziecko będzie w przyszłości silne emocjonalnie.
- Później będzie też miało łatwiej w szkole?
- Bez wątpienia. Starałam się obliczyć, jeżeli czytalibyśmy codziennie dziecku po 20 minut przez pierwsze siedem lat życia, to w wymiarze czasowym jest to mniej więcej ekwiwalent połowy wyższych studiów. Myślę, że to gra warta świeczki, bo takie dziecko idzie do szkoły przygotowane znacznie lepiej niż rówieśnicy, w których rozwój rodzice tak nie inwestują.
- Czy podobny wpływ na małe dzieci ma puszczanie im muzyki?
- Muzyka również wpływa korzystnie na rozwój mózgu, ale nie wystarczy dla pełnego rozwoju intelektualnego. Dziecko musi mieć stymulację w postaci słów. Dla większości ludzi język jest narzędziem myślenia, dlatego jest tak ważny. Nie chodzi jednak o to, by dziecko zamęczać czytaniem. Pamiętajmy o głównym przesłaniu tej kampanii - czytanie ma się dziecku kojarzyć wyłącznie z przyjemnością.
- 20 minut dziennie wystarcza?
- Myślę, że wielu rodzinom stopniowo przestaje wystarczać i poświęcają na czytanie więcej czasu. Pamiętam, jak to było w naszej rodzinie. Mąż czytał córce nawet po dwie, trzy godziny. Ja się po drodze wyłączałam, bo zasypiałam, a córka chciała dalej słuchać. Jeśli to nie koliduje z innymi zajęciami dziecka i czerpiemy z tego przyjemność, to 20 minut nie jest jakimś bezwzględnym limitem. Pamiętajmy jednak, by to nie był dla dziecka obowiązek, kara lub nuda. Lepiej wtedy czytać 10 minut, ale w miłej atmosferze, z radością.
- Znaczenie ma też wiek dziecka. Wiadomo, że młodszemu jest ciężko wysiedzieć na miejscu przez pięć minut, a starsze może się skoncentrować na dłużej.
- Nie musimy dziecka sadzać nieruchomo, by słuchało, tak jak to się praktykuje w szkole. Tam "przykute do ławki" dzieci mają słuchać grzecznie tego, co mówi nauczyciel. Dla wielu dzieci to po prostu niewykonalne, bo ich sposób uczenia się wymaga ruchu. Szkoła nie respektuje tej potrzeby dzieci, bo programy szkolne są zapewne układane przez ludzi o innym, słuchowym wzorcu uczenia się, którzy tej potrzeby ruchu nie rozumieją.
- Czyli to nie musi być czytanie dzieciom na dobranoc?
- Może być na dobranoc, ale może też być o każdej innej porze. Dla wielu rodzin wieczorne czytanie jest bardzo dobrym wynalazkiem, bo dzieci się wyciszają i mają takie miłe, rytualne pożegnanie dnia.
- Przy okazji rodzice też mogą trochę odpocząć.
- Tak, jeśli podchodzą do tego właściwie, a nie jak do kolejnego nudnego obowiązku.
- A czy jest górna granica wieku dzieci, którym mamy czytać?
- Sądzę, że nie ma takiej granicy. My czytaliśmy córce jeszcze gdy miała 17 lat, co wcale nie oznacza, że ona sobie również sama nie czytała. Słyszę od różnych osób, którym spodobała się nasza kampania, że czasem czytają z obopólną przyjemnością swoim dwudziestokilkuletnim dzieciom. Głośne czytanie było kiedyś praktykowane w całych rodzinach, było też salonową rozrywką. Budowało głębsze więzi, bo czytając i słuchając, ludzie siedzą twarzą w twarz, a nie obok siebie wpatrzeni w telewizor lub tyłem do siebie przed ekranami komputerów.
- Kampania trwa już ponad trzy lata. Czy można mówić o wymiernych efektach?
- Badania IPSOS Polska sprzed trzech miesięcy pokazują, że 77 proc. Polaków zna naszą kampanię. Z badań przeprowadzonych we wrześniu 2003 r. wynika, że jedna trzecia społeczeństwa pod jej wpływem zmieniła swoje zachowania. Ludzie zaczęli dzieciom więcej czytać i namawiać innych do czytania. Mamy już ponad 1100 liderów i koordynatorów kampanii w całym kraju. Są to wolontariusze: nauczyciele, bibliotekarze, osoby prywatne. Codziennie nadchodzą nowe zgłoszenia. Półtora roku temu rozpoczęliśmy program "Czytające szkoły" i do tej chwili przystąpiło do niego 880 placówek. W tych szkołach codziennie głośno czyta się dzieciom. Mamy ponad 600 czytających przedszkoli. Placówki wymieniają się doświadczeniami, które są bardzo pozytywne - i stąd mamy coraz więcej zgłoszeń.
- Na Opolszczyźnie również?
- Niestety, województwo opolskie pozostaje w tyle pod każdym względem: w ilości liderów i koordynatorów, w akcji "Książkowy Maraton Fundatorów" czy też pod względem rezultatów "Wiosennej Zbiórki Książek".
- Co najlepiej czytać? Jest jakiś kanon lektur?
- Nasza fundacja opracowała kryteria wyboru dobrych książek oraz Złotą Listę Książek do czytania dzieciom. Jest na niej 120 tytułów z podziałem na grupy wiekowe. A wracając do programu "Czytające szkoły" - w szkołach, w których codziennie uczniom się czyta, nauczyciele obserwują, że młodzież ma coraz bogatszy język, jest bardziej skupiona i myśląca, jest mniej awantur, bójek, głupich chuligańskich wybryków, poprawia się poczucie humoru dzieci, powstają więzi między uczniami. Jest także większa skłonność do nauki i większa liczba wypożyczanych książek z biblioteki. To wszystko można osiągnąć bez drogiego sprzętu i innych inwestycji, tylko nauczycielom musi się chcieć czytać.
- A czy pod wpływem kampanii wzrosła również sprzedaż książek dla dorosłych?
- Sprzedaż wzrasta. Trudno mi powiedzieć, czy to jest związane z naszą akcją. Nasza kampania przypomina o potrzebie czytania, więc być może jakoś się do tego przyczyniliśmy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska