Podczas powodzi rolnicy na Opolszczyźnie byli solidarni

Mariusz Jarzombek
Stefan Rossa z Kolonii Popielowskiej przywiózł do Popielowa 40 sztuk bydła. W gminie odwołano wczoraj po południu alarm powodziowy. Zwierzęta natychmiast zaczęły wracać do swoich zagród.
Stefan Rossa z Kolonii Popielowskiej przywiózł do Popielowa 40 sztuk bydła. W gminie odwołano wczoraj po południu alarm powodziowy. Zwierzęta natychmiast zaczęły wracać do swoich zagród.
Większość zwierząt z zagrożonych powodzią terenów wywieziono na czas. Wracają już do swoich zagród.

Z Zimnic Małych, Źlinic, Boguszyc, Folwarku i Winowa zwierzęta wyjechały zaraz po maszynach rolniczych.

- Trzynaście lat temu czekaliśmy do ostatniej chwili, wielu nie zdążyło - mówił Heinrich Lempka z Boguszyc, który 40 krów wywiózł we wtorek do dwóch gospodarstw w Złotnikach. Miejsca wskazały mu władze Prószkowa, które zwróciły się o pomoc do rolników i gospodarzy mających wolne miejsca w stodołach.

- Nie wszyscy mają w okolicy rodzinę i znajomych - mówi Róża Malik, burmistrz Prószkowa.

Podobnie było we wszystkich zalanych lub zagrożonych powodzią gminach.

W czasie kiedy ochotnicy walczyli na wałach w okolicach Wielopola i Starych Siołkowic, na terenie byłych kurników rolnicy z gminy Popielów karmili swoje zwierzęta. W całej gminie wyprowadzono około 1,5 tys. krów, świń, drobiu, a także 2 strusie i jednego wielbłąda.

- Pasza przyjechała razem ze zwierzętami, mamy tylko problemy z dojeniem - mówi Stefan Rossa, z Kolonii Popielowskiej, który przywiózł tu 40 sztuk bydła.

Dzięki szybkiej ewakuacji w całym województwie padło jedynie 14 świń, a także 16 tys. brojlerów. Wszystkie natychmiast zutylizowano.

- Dzięki przezorności rolników nie mamy zagrożenia epizootycznego - tłumaczy dr Sławomir Wypchło z Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii w Opolu.
Zdaniem doktora mniejsza mleczność krów to wynik stresu, a także tego, że z powodu powodzi zwierzęta mają teraz mniej zielonej paszy.

Dobrze poradziły sobie zwierzęta domowe. W momencie kiedy woda wdzierała się do Kędzierzyna-Koźla, w schronisku na Pogorzelcu było około stu psów. - Po radiowym apelu na miejscu pojawił się tłum ludzi, którzy zabrali połowę zwierząt do domów.

- W schronisku zostały tylko psy agresywne i bardzo płochliwe - mówi Agnieszka Kapica z tamtejszego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, dodając, że większość bezpańskich kotów uciekła przed wodą na drzewa i wyższe kondygnacje budynków. Powodzi nie przeżyły ślepe mioty kotów w piwnicach.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska