Polak i Szkot. Dwa bratanki w... narzekaniu. Rozmowa z Rayem Wilsonem

Anna Konopka
Anna Konopka
Ray Wilson
Ray Wilson Anna Konopka
- Fani Genesis kochają wyrafinowany rock - mówi Ray Wilson, były wokalista rockowej supergrupy Genesis, muzyk zespołu Stiltskin, artysta, który od lat robi karierę solową, a od kilku mieszka w Polsce.

Świętujesz 20-lecie obecności na scenie muzycznej. Jakie to uczucie?
To bardzo satysfakcjonujące wciąż robić to, co kocham, po tak wielu latach. Jestem szczęśliwy, że mogę zarabiać na życie muzyką, mając wsparcie tak wielu fanów.

Płyta "Genesis vs Stiltskin 20 years and more" to muzyczny zapis różnych okresów twojej twórczości. Jakbyś opisał ten album? Jakie utwory wybrałeś i dlaczego?
Selekcja była naprawdę trudna, ponieważ tych piosenek powstało naprawdę dużo i było z czego wybierać. Radio Trójka poprosiło mnie o wykonanie kilku utworów, oczywiście włączając w to piosenki Genesis. To właśnie w ich radiowym studiu nagraliśmy ten album. Kto wie, może kolejną, drugą jej część nagram za kilka lat, może w znowu w Polsce?

Przez dwa lata byłeś wokalistą supergrupy Genesis zastępując na tym miejscu samego Phila Collinsa. Jak wspominasz pracę nad albumem "Calling All Stations" z 1997 roku? Czy ta przygoda wpłynęła jakoś na twoją karierę muzyczną?
To była dla mnie ważna płyta, ale mimo wszystko ten okres to mała część mojej kariery. Myślę, że wcześniejsza płyta "The Mind's Eye", którą nagrałem z zespołem Stiltskin była tak samo ważna, bo dała mi mój pierwszy singiel, który wciąż był obecny w MTV. A to było bardzo ważne w latach 90.
Natomiast z Genesis mieliśmy bardzo różnych odbiorców. Było wśród nich więcej wyrafinowanych fanów rocka, ludzi którzy znają się na muzyce, kochają ją, cenią występy na żywo. Ta publiczność została ze mną od tego czasu i na pewno odegrała dużą rolę w mojej karierze.

Opolscy fani znakomicie bawią się na twoich koncertach. Odwiedziłeś Opole już dwa razy z rzędu na walentynki. Jak wspominasz nasze miasto?
Zarówno w Opolu oraz jak tylko jestem gdzieś na południu Polski, zawsze czuję się jak w domu. Sam wychowywałem się w dzielnicy robotniczej. Kocham uczciwych i prawdziwych ludzi. I Opole też ma tego ducha.

Jakie masz plany na najbliższe miesiące? Szykujesz może jakiś nowy projekt?
Przygotowuję album "Backseat Drivers", który ukaże się jesienią. To będzie płyta bardziej akustyczna i surowa, a teksty przedstawiają historie i są rodzajem duchowej podróży. Ten rodzaj muzyki bardzo mnie ekscytuje, bo wyrosłem, słuchając Boba Dylana, Leonarda Cohena, Jacksona Brownea, Bruce'a Springsteena i Neila Younga. Uwielbiałem w twórczości tych artystów właśnie to, że oni też opowiadają historie swoimi piosenkami. Ich płyty były muzycznymi obrazami i były przesiąknięte wyjątkowyn nastrojem. To pozwalało wyruszyć z nimi w podróż. Z takim podejściem robiłem swój nowy album.

Ale podobno jesteś też wielkim pracoholikiem, a odpoczywanie w domu cię nudzi…
To święta prawda. Bez przerwy pracuję. Jeśli nie jestem w trasie, piszę teksty albo pomagam Gosi, mojej dziewczynie, która jest tancerką i współtworzy projekt artystyczny Dancelab. Na szczęście cieszę się dobrym zdrowiem. Z pewnością więc nie będę marnował życia na siedzeniu na tyłku i nicnierobieniu.

Od kilku lat mieszkasz w Poznaniu, a twoje serce skradła właśnie Polka. Jak się poznaliście?
Poznaliśmy się przez przypadek po moim akustycznym koncercie w Poznaniu. Byłem rozczarowany życiem, nie czułem się zbyt szczęśliwy. Wtedy poznałem tę niesamowitą dziewczynę, ze świetnym nastawieniem do życia oraz piękną - zarówno wewnętrznie, jak i zewnętrznie. Powiedziałem sobie, że muszę ją zdobyć. Obejrzałem kilka jej występów w Polskim Teatrze Tańca i zdecydowałem, że muszę się jakoś do niej zbliżyć. Wynająłem mieszkanie na Starym Rynku w Poznaniu i wkrótce przeniosłem moje życie do Polski. Po siedmiu latach wciąż tu jestem, ale mamy już inne mieszkanie. Podjąłem dobrą decyzję. Jestem w Polsce bardzo szczęśliwy.

Wcześniej mieszkałeś w Szkocji, teraz to Polska jest twoim domem. Jakie różnice dostrzegasz? Jak byś opisał Polaków?
- Polacy i Szkoci są bardzo podobni: to ludzie ciężko pracujący, którzy wciąż narzekają, myśląc, że świat jest znacznie lepszy, ale gdzie indziej. Zgodnie z moimi doświadczeniami, wcale tak nie jest. Polskie dziewczyny są za to znacznie ładniejsze od szkockich, ale wyznają wiele tych samych wartości. Wielu Polaków zintegrowało się ze Szkotami i bardzo mi się to podoba. Najbardziej właśnie kocham kosmopolityczne kraje i miasta, bo to podejście sprawia, że życie i atmosfera w takim miejscu jest ciekawsza.

Na pewno zdążyłeś już poznać nieco polską scenę muzyczną. Masz już u nas ulubionych artystów?
Jest tu wielu kreatywnych i utalentowanych ludzi, nie tylko jeśli chodzi o muzyków rockowych i popowych, ale mam na myśli też inne dziedziny sztuki. Pracowałem tu z wieloma świetnymi fotografami, muzykami, tancerzami, filmowcami czy nawet projektantami. Uwielbiałem zespół Coma, jeszcze zanim tu zamieszkałem na stałe. Moi polscy koledzy z Edynburga dawali mi czasem do posłuchania ich ulubioną muzykę. Z innych artystów cenię też Riverside, Annę Marię Jopek czy Zbigniewa Preisnera.

Czy zawsze chciałeś być muzykiem? Kto cię zainspirował do bycia artystą?
Po raz pierwszy zamarzyłem, aby zostać muzykiem, gdy w okresie świąt, przy bożonarodzeniowej choince zaśpiewałem dla mojej rodziny. Byłem wtedy 10-letnim chłopcem. Potem należałem do szkolnego zespołu, potem, gdy już byłem nastolatkiem, inspirował mnie David Bowie. Przede wszystkim lubię rocka, ale doceniam wiele stylów muzycznych, od Stinga, Bruce'a Springsteena po Pearl Jam. Jeśli mam być szczery, to nigdy nie mogę się tego wszystkiego nasłuchać.

Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska