Polska i Niemcy wróciły do rozmowy, a to już jest coś

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Prof. Piotr Madajczyk.
Prof. Piotr Madajczyk. Archiwum
Profesor Piotr Madajczyk, niemcoznawca w Instytucie Studiów Politycznych PAN.

Podczas wizyty Angeli Merkel w Warszawie gołym okiem było widać, że obie strony bardzo się starają, by się nawzajem nie zrażać. Jarosław Kaczyński był bardzo miły podczas rozmowy w „Bristolu” i wprost demonstrował, że dialog jest możliwy, a pani kanclerz nawet ozdobiła się polskimi bursztynami. Nawet kiedy Angela Merkel przypomniała o wartości Trybunału Konstytucyjnego, wolnych mediów i nieskrępowanego wymiaru sprawiedliwości, dodała, że o te wartości walczyła „Solidarność”, którą ona z uwagą i uznaniem obserwowała w młodości.
Te gesty w obecnej atmosferze dobrze pokazują, o co chodziło w tym spotkaniu. Różnice dzielące polski i niemiecki rząd nie znikły ani się szczególnie nie zmieniły. Oba kraje różnią się choćby w widzeniu Stanów Zjednoczonych pod rządami Trumpa. Ale jednocześnie obie strony starały się pokazać – także w sferze symbolicznej – że mamy wspólne interesy, o czym poprzednio w natłoku emocji zapomnieliśmy. I dla kanclerz Merkel, i dla prezesa Kaczyńskiego jest w pełni zrozumiałe, że świat w ostatnim roku stał się znacznie mniej przewidywalny. Stany Zjednoczone, nawet inaczej widziane w obu krajach, nie są tak przewidywalne jak pięć lat temu. Rosja chyba nigdy taka nie była. Trzeci niestabilny obszar to Unia Europejska, która idzie od kryzysu do kryzysu. Więc wszystkim zależało, by nawet nie tyle wrócić do rozmów, bo te się odbywały, ale żeby odtąd regularnie ze sobą rozmawiać.
Jeden z komentatorów błyskotliwie zauważył, że wprawdzie Polska i Niemcy nie widzą Unii Europejskiej jednakowo, ale okazało się, iż łączy je to, iż chcą, by wspólnota europejska była silna.
Polska i niemiecka koncepcja tego, jak sobie radzić z kryzysem w Unii Europejskiej, jest odmienna. Polska chciałaby wzmocnienia współpracy w Europie w wybranych tylko obszarach, jak bezpieczeństwo, gospodarka, energetyka, natomiast więzi w sprawach społecznych, kulturowych i politycznych chciałaby poluzować. Niemcy mówią: w sytuacji kryzysu musimy wzmocnić mechanizmy integracji. Ale obydwa kraje są życiowo zainteresowane, żeby Unia istniała i by była silna.

Co do spraw, których nie udało się zamknąć – poparcie Donalda Tuska na drugą kadencję szefa Rady Europejskiej czy kwestie klimatyczne – umówiono się na dalsze kontakty, nie wykluczając kolejnych spotkań Merkel - Kaczyński.
W sprawie przewodniczenia Donalda Tuska w drugiej kadencji zostały wysłane sprzeczne sygnały. Jarosław Kaczyński mówił, że poparcia Polski nie będzie, Beata Szydło – że jest to jeden z elementów przebudowy Unii i jako taki będzie jeszcze dyskutowany. Ale najważniejsze jest to, że znowu normalnie rozmawiamy, ustalamy, szukamy wspólnych płaszczyzn.

Niektóre sprawy są wspólne już teraz. Polska i Niemcy podobnie patrzą choćby na wychodzącą z Unii Wielką Brytanię, nie mówiąc o Rosji. W wywiadzie dla „Frankfurter Allgemeine Zeitung” Jarosław Kaczyński jeszcze przed wizytą mówił, że wygrana Angeli Merkel w wyborach byłaby najlepsza dla Polski, bo jej oponent Martin Schulz ma słabość do Rosji.
Jarosław Kaczyński ma świadomość, że Polska – w sytuacji, gdy Trójkąt Weimarski praktycznie nie funkcjonuje – zaczynała być trochę izolowana. I to jest także polska korzyść z wizyty Angeli Merkel. Nasz kraj wraca do głównego nurtu dyskusji w Europie. Wcześniej lider PiS odmawiał kontaktów z dziennikarzami z Niemiec, wywiad dla „FAZ” stał się sygnałem pewnej zmiany symboliki i znakiem polityki otwarcia. Już wcześniej zelżał wyraźnie krytyczny wobec Niemiec i niemieckości ton mediów publicznych. W czasie rozmów w Warszawie wszystkie strony wykazały się pragmatyzmem, do czego przyczynił się układ polityczny w Niemczech. Socjaldemokratyczny kandydat stał się realnym wyzwaniem i zagrożeniem dla kanclerz Merkel. Więc ona chce uspokoić relacje z Polską. Przecież do jej wizerunku należy to, że panuje nad sytuacją. Wszystko to sprzyja podjęciu żywszego dialogu między Polską i Niemcami, bo na tej zmianie obie strony zyskują.

Jakie znaczenie miało spotkanie z przywódcami opozycji. Prasa prawicowa nazwała je, trochę złośliwie, hołdem berlińskim, bo liderzy PO i PSL rozmawiali w Ambasadzie Niemiec w Warszawie…
Część mediów w Polsce jest radykalnie antyniemiecka i dla niej wiele rzeczy będzie problemem. Z drugiej strony, trzeba przyznać, że można było znaleźć zręczniejszą formę rozmowy niż spotkanie w ambasadzie. Byłoby lepiej, gdyby opozycja spotkała się z Angelą Merkel na neutralnym gruncie. To mogłoby być drugie spotkanie w „Bristolu” albo gdziekolwiek indziej, ale należało to rozegrać zręczniej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska