Polska o jakiej marzą młodzi

Redakcja
III i. Boją się, że po maturze przestaną być kowalami swojego losu.
III i. Boją się, że po maturze przestaną być kowalami swojego losu. Paweł Stauffer
Mają po 18 lat, przed nimi matura, ale nie o nią się boją, lecz o to, co będzie za kilka lat, gdy skończą studia. Wizja życia na garnuszku rodziców przeraża ich na równi z ostateczną utratą marzeń.

II Liceum Ogólnokształcące w Opolu. Klasa IIIi, biologiczno-językowa. Na lekcji wiedzy o społeczeństwie na prośbę nto przyszłoroczni maturzyści (w większości dziewczyny) piszą na temat: "Polska, w jakiej chciałabym żyć. O czym marzę, czego się obawiam".

Trzydzieści wypowiedzi. Więcej obaw, niż marzeń. Zwraca uwagę bardzo trzeźwe i praktyczne podejście do życia. Choć tyle się mówi o wygodnictwie młodego pokolenia, tu uderza całkowity brak roszczeń. I pewien smutek, z jakim myślą o swej niedalekiej już dorosłości.

"Polska o której marzę to państwo, które nie utrudnia osiągania własnych celów i realizacji marzeń, zarówno tych indywidualnych, jak i wspólnych, społecznych" - pisze jedna z uczennic.

"Chodzę do liceum i mam mnóstwo obowiązków. Większą część dnia spędzam w klasie i nad książkami. Dwie godziny tracę w pociągu na dojazdy. Kiedy po ośmiu godzinach w szkole wracam do domu jestem bardzo zmęczona. A w głowie tyle spraw. Chciałabym rozwijać swoje zainteresowania, śpiewać, grać w teatrze rysować, majsterkować, grać na instrumentach, tańczyć i korzystać z moich najlepszych lat. Ale nie mogę. Tyle pomysłów, marzeń, chęci, na które po prostu nie mam siły. I czasu. I pieniędzy".

Polska - szansa dla wykształconych

Chcieliby żyć w kraju, który nie marnuje kapitału młodych umysłów. O czekającej ich maturze prawie nie wspominają (nie licząc pojedynczego głosu sprzeciwu humanisty wobec obowiązkowej matematyki). Jest w tym milczące założenie, że powodzenie na maturze zależy wyłącznie od nich. Po maturze czują, że przestaną być jedynymi kowalami swego losu. Za pierwszą najważniejszą dorosłą decyzję uznają wybór kierunku studiów.

"Najważniejszym problemem młodych ludzi w Polsce jest brak pracy dla absolwentów uczelni wyższych. Chociaż poziom nauczania jest bardzo wysoki, a ludzie po studiach doskonale przygotowani do podjęcia pracy, państwo nie jest w stanie zapewnić im stabilnej przyszłości".

Na trzydzieści wypowiedzi obawy o to, co będzie po studiach, powtarzają się w dwudziestu ośmiu pracach. Znają statystyki. Wiedzą, że ponad połowa zarejestrowanych bezrobotnych to młodzi Polacy w wieku 18-34 lat. Słyszeli, że bezrobocie wśród młodzieży jest dwukrotnie wyższe od średniej. Czytali i widzą po znajomych, kuzynach, że co drugi nie pracuje w wyuczonym zawodzie. Przeraża ich to, że studia nie gwarantują dobrej pracy. Na ich oczach rośnie nowa klasa społeczna - prekariat, czyli młodzi bez perspektyw. Boją się, że ich wchłonie.

"Stoję na progu dojrzałości i jedyne, co mnie czeka po przekroczeniu tej magicznej granicy, to zasilenie rzesz nowopowstałego prekariatu. Wygląda na to, że nie istnieje żadna droga pozwalająca się przed tym uchronić. Zdolni absolwenci mojej szkoły nieraz kończą na lokalnych uczelniach o marnej pozycji w rankingach, bo zwyczajnie nie stać ich na dojazd i mieszkanie".

"Gdy widzę, co się dzieje na rynku pracy czuję dreszcze. Cała ta sytuacja stawia mnie do pionu i wiem, że jedynym wyjściem, aby coś osiągnąć w Polsce jest ciężka praca już od najmłodszych lat".

Polska - nadzieja dla ambitnych

Nim, jak przypuszczają, życie pozbawi ich złudzeń co do wartości zdobytego dyplomu, boją się utraty marzeń, ambicji, realizowania własnych pasji.

"Nie chcę, aby Polska zmuszała mnie do podjęcia decyzji: pracować w wymarzonym zawodzie, ale liczyć każdy grosz, czy podjąć się pracy, która daleko odbiega od moich zainteresowań, ale mieć pieniądze na parę przyjemności".

"Co z tego, że moi rodzice pracują uczciwie, gdy wiele rzeczy jest dla nich niedostępnych" - pisze licealistka i przyznaje, że wybierając studia, kieruje się tym, gdzie będzie tanio, a nie gdzie mogłaby spełnić swoje aspiracje. "Gdybym jeszcze mogła dostać akademik wszystko byłoby w porządku. 400 złotych miesięcznie byłabym w stanie sama zarobić. Sęk w tym, że akademików jest za mało, a państwo uważa, że wielu rodziców zarabia zbyt wiele, by ich dziecko mogło się cieszyć pokojem w akademiku. Do takich należą moi rodzice. Za dużo zarabiają na akademik, a za mało, by wynająć mi mieszkanie".

Dziewczyna wie, że będzie musiała im pomóc, pracy się nie boi. Pracowała już w czasie wakacji - 190 godzin miesięcznie (to więcej niż pełny etat) za 1400 zł. "Pogodzenie tego ze studiami nie wydaje mi się jednak realne" - przyznaje z rezygnacją.

"Boję się, że niezależnie od wysiłku i wykształcenia nie otrzymam pracy, pomocy lekarskiej, emerytury. Że założenie rodziny będzie oznaczało drastyczne pogorszenie sytuacji materialnej" - wyraża obawy jej koleżanka.

"Mam nadzieję, że mimo wszystko będę miała możliwości rozwijania swych umiejętności w Polsce i nie będę musiała szukać zatrudnienia za granicą" - nie traci optymizmu inna.

Barierą, której się obawiają nie są warunki finansowe, ale wymagania pracodawców, które wpychają młodych absolwentów w błędne koło braku doświadczenia, którego nie można zdobyć z braku... doświadczenia.

"W większości ofert pracy, które przeglądam widnieje zapis: "mile widziane doświadczenie. A skąd młodzi ludzie po skończeniu szkoły mają mieć doświadczenie" - dziwi się licealista. "Bez doświadczenia nie dostają pracy, bez pracy żyją na rachunek rodziców. A to nie jest dobre ani dla nich, ani dla społeczeństwa, ani dla państwa" - podsumowuje.

Polska - kraj mądrze rządzony

"W dzisiejszej Polsce bez odpowiednich kontaktów i znajomości niewiele jest się w stanie osiągnąć". Brzmi znajomo dla pokolenia czterdziestopa-rolatków? To my tak mówiliśmy o Polsce z poprzedniego systemu. Minęło dwadzieścia lat wolnej Polski, a nasze dzieci mówią to samo. I bardzo krytycznie oceniają klasę polityczną, zarzucając jej dbanie wyłącznie o własne interesy, pustosłowie, kłótliwość i brak zasad moralnych.

"Chciałabym, żeby w rządzie zasiadali mądrzy, rzetelni politycy, którym faktycznie zależy na każdym człowieku i na dobru ogołu, a nie tylko na własnych wysokich zarobkach. Politycy powinni przebywać wśród zwykłych ludzi, rozmawiać, dopytywać o ich problemy. Często mam wrażenie, że polska polityka to jakiś żart. Przed wyborami słychać tylko obietnice, wszyscy są mili, pokazują jak im zależy na Polsce, ale po wyborach okazuje się, że obietnice były wyssane z palca i nic z nich zostało oprócz unoszących się na wietrze ulotek ze zdjęciem kandydata".

"Jako osoba pełnoletnia, chciałabym pójść na wybory i głosować na konkretnego człowieka z konkretnym planem, a nie tylko na 'mniejsze zło'".

"Nie chcę słuchać kolejnych sporów wśród władz. Chcę żyć w państwie, w którym władza jest dobra i ma autorytet, darzy szacunkiem swych rywali, jest przykładem do naśladowania i rządzi, a nie tylko obiecuje".

"Niesprawiedliwe jest to, ile zarabiają politycy w porównaniu do zwykłych ludzi, którzy zapracowują się od świtu do nocy. Większość jest zwykłymi darmozjadami. Żeby rocznie wydawać na taksówki 25 tys. zł - jak przyznał pewien polityk - i mówić, że własnym autem nie opłaca się jeździć - to szok".

Polska - kraj dobrobytu i troski o wykluczonych

"Każda wizyta w sklepie to coraz większe wydatki i coraz mniej w koszyku". "Marzę o tym, by ceny w sklepach przestały rosnąć. Idąc po coś na obiad wydaję mnóstwo pieniędzy, prawie nic nie kupując".

Wbrew pozorom młodzi z pierwszego "pokolenia sytych" nie są rozkapryszonymi hedonistami, oczekującymi od życia samych przyjemności.

"Chciałabym żyć w Polsce, w której szanuje się człowieka i za ciężką pracę godnie płaci". Młodzi, patrząc na trud swoich rodziców nie mają wątpliwości - w Polsce za mało się płaci, a zaspokojenie zwykłych potrzeb zbyt wiele kosztuje, by wystarczyło na cieszenie się życiem. Dostrzegają też problemy ludzi starych i niepełnosprawnych.

"Zwykli, uczciwie pracujący ludzie muszą wyrzekać się zaspokojenia najbardziej podstawowych potrzeb, jak np. kupno książki czy pójście do kina, ponieważ nie starcza im pieniędzy na zapłacenie rachunków. Niektórzy nie potrafią związać końca z końcem".

"W Polsce moich marzeń lepiej powinna być rozwinięta pomoc socjalna, szczególnie dla dzieci. Kiedy rodzice niepełnosprawnego dziecka dostają od państwa 150 zł pomocy, to nie wiadomo: śmiać się czy płakać".

Choć są młodzi i zdrowi za istotny problem postrzegają niedomagającą służbę zdrowia. "Kilkumiesięczne kolejki do lekarzy, apteki w których zostawia się połowę swojego wynagrodzenia. A potem wielkie zaskoczenie, że Polacy nie podają się rutynowym kontrolom i badaniom".

Polska - kraj z którego można być dumnym

Ważne dla młodych jest to, jak nasz kraj jest postrzegany na zewnątrz, jego pozycja w Europie i na świecie. "Nie chcę wstydzić się za granicą, że jestem z Polski" - powtarza się w wielu wypowiedziach.
"Hurra, będziemy mieli Euro 2012! Ale co z tego, jeżeli połowa autostrad jest nadal w budowie, drogi krajowe są dziurawe, a dzicy kibole biegają po ulicach".

"Chciałbym, aby Polska potrafiła dochodzić swoich racji na arenie międzynarodowej. Jeżeli nie podoba nam się budowa gazociągu na dnie Bałtyku, albo polityka Unii Europejskiej w sprawie rolnictwa, czy fakt, że Niemcy zawsze wygrywają z Polakami sprawy sądowe o opiekę nad dzieckiem, to trzeba to głośno i wyraźnie powiedzieć. Inna sprawa, że nam samym brakuje jednomyślności, czego skrajnym przykładem była sytuacja po katastrofie smoleńskiej".

"Nasze państwo powinno być bardziej niezależne i walczyć o swoje. Nasz rząd powinien zacząć polegać na sobie, a nie na innych. Podlizujemy się USA, a wiz jak nie było tak nie ma."

Polska - kraj lepszych Polaków

Krytykując polityków są młodzi jednak obiektywni i przyznają, że "mamy to na co zasługujemy". Bo "aby rząd był dobry, ludzie sami musieliby się zmienić". Boli ich polski brak tolerancji dla innych, uprzedzenia rasowe, pogarda wobec innych wyznań, brak akceptacji dla innych preferencji seksualnych. Razi ich dominująca żądza zysku, egoizm, zanik wartości moralnych, znieczulica, brak wrażliwości i życzliwości. "W tym leży problem naszego społeczeństwa - w braku empatii i zapatrzeniu w siebie".

I na koniec pigułka optymizmu. Jedyna na trzydzieści wypowiedzi. "Ja nawet nie wiem, co w naszym kraju można zmienić. Kiedy zaczynam się zastanawiać, gdzie wszyscy popełniamy błąd, zaczyna mnie głowa boleć. Mimo wszystko nie narzekam na Polskę. Bo wierzę, że to ludzie przyniosą zmiany, a nie magiczny ustrój czy reformy. A tych ludzi, którzy MOGĄ jest wielu. My, nowi, nie chcemy "mieć" za wszelką cenę. Pan Fromm byłby z nas dumy. Ja nie chcę płakać, oczerniać i piętnować. Ja, pewnie naiwnie, ale wierzę..."

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska