Polska-Austria 1-1

Marcin Sabat
Marcin Sabat
W 92. minucie meczu arbiter odgwizdał kontrowersyjny faul na naszym polu karnym. Artur Boruc nie miał szans, by go obronić.

Protokół

Protokół

Austria - Polska 1-1 (0-1)
0-1 Roger - 36., 1-1 Vastic - 92. (karny)

Austria: Macho - Garics, Proedl, Stranzl, Pogatetz - Leitgeb, Aufhau-ser (74. Saumel), Ivanschitz (64. Vastic), Korkmaz - Harnik, Linz (64. Kienast). Trener Josef Hickersberger.

Polska: Boruc - Wasilewski, Bąk, Jop (46. Golański), Żewłakow - Smolarek, Dudka, Lewandowski, Roger (85. Murawski), Krzynówek - Saganowski (83. Łobodziński). Trener Leo Beenhakker.

Sędziował Howard Webb (Anglia). Żółte kartki: Korkmaz, Prodl - Wasilewski, Krzynówek. Widzów 53.000.

Polacy do meczu ze współgospodarzami mistrzostw przystępowali nie z jednym, a z dwoma ostrzami przy gardle.

Stało się tak, gdyż Chorwaci pokonali Niemców. Po pierwsze biało-czerwoni musieli oczywiście wygrać z Austriakami, a potem ewentualnie wysoko (co najmniej 2-0) z Chorwacją. Realny stał się bowiem scenariusz, że trzy drużyny mogą mieć po sześć punktów. Tak się nie stanie, gdyż wczorajszy remis zapewne oznacza powrót do Polski. Ale trzeba wierzyć, że Austria wygra z Niemcami, a Polacy z Chorwacją, ale strzelą im gola więcej niż ewentualnie Austriacy Niemcom.

Wiedza, że trzeba dokonać niemal niemożliwego wyraźnie sparaliżowała Polaków, którzy popełniali katastrofalne błędy w obronie. Gdyby nie Artur Boruc po zaledwie kwadransie Austriacy prowadziliby 3-0. Kompromitowali się Marcin Wasilewski i Mariusz Jop, kiedy Roland Linz, Martin Harnik i Christoph Leitgeb nie potrafili wygrać pojedynków sam na sam z Borucem.

Jeżeli Niemcy w pierwszej połowie meczu z biało-czerwonymi zdominowali nas, to Austriacy nas stłamsili. Ale na szczęście piłka jest niesprawiedliwa, a niewykorzystane sytuacje się mszczą. W 36. min pierwsze przytomne zagranie Euzebiusza Smolarka na długi słupek trafiło do Marka Saganowskiego, ten zwiódł obrońcę i trochę szcześliwie wystawił Rogerowi, który z metra zdobył swojego pierwszego gola dla Polski. Ale to był tylko jeden błysk i to nieco szczęśliwy, bo wydawało się, że naturalizowany Brazylijczyk był na minimalnym spalonym. Potem znów graliśmy słabo, ale gol podciął skrzydła gospodarzomć.
Każdy z kibiców na stadionie Ernsta Happela i przed telewizorem wiedział po pierwszej części, że w przerwie decyzja Leo Beenhakkera może być jedna: zdjęcie wolnego i bezużytecznego Jopa. Holender zdecydował się na Pawła Golańskiego i przesunięcie na środek obrony Michała Żewłakowa. To zapewne nie miało wpływu na obraz gry, tak jak ostre słowa selekcjonera. Nie zaczęło się jednak dobrze. Golański musiał chyba rozpamiętywać swój błąd z Niemcami, kiedy nieprzepisowo zatrzymywał w polu karnym Andreasa Ivan-schitza. Na szczęście tak nie myślał angielski sędzia.

Pełnię szczęścia mielibyśmy w 51. min gdyby tylko Smolarek potrafił skończyć swoją okazję, tak jak robił to w eliminacjach. Jednak, po świetnym dograniu Rogera, trafił w prost w bramkarza, a dobitka Dariusza Dudki była niecelna.
A potem Roland Macho wcięlił się w Boruca instynktownie broniąc strzał Jacka Bąka i poprawkę Mariusza Lewandowskiego. A za chwilę była "bomba" Jacka Krzynówka i powinno być po meczu. Polacy grali niemal bezbłędnie, mądrze przetrzymywali piłkę, nie dając rywalowi dojść do siebie.

Aż do 92. min kiedy sędzia zdecydował, że Lewandowski zbyt agresywnie szarpał Proedla za koszulkę i podyktował rzut karny. Na gola zamienił go Ivica Vastic.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska