Poszły konie. Zakrzów magnesem dla wielkiego biznesu?

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
Tadeusz Wojnar, przewodniczący Rady Miasta Raciborza, przyjeżdża do ośrodka w Zakrzowie, by trenować jazdę konną. – Gdybym nie miał obowiązków zawodowych, tobym się tu w ogóle przeprowadził – uśmiecha się. Obok Andrzej Sałacki.
Tadeusz Wojnar, przewodniczący Rady Miasta Raciborza, przyjeżdża do ośrodka w Zakrzowie, by trenować jazdę konną. – Gdybym nie miał obowiązków zawodowych, tobym się tu w ogóle przeprowadził – uśmiecha się. Obok Andrzej Sałacki. Tomasz Kapica
Ośrodek jeździecki w Zakrzowie ma być magnesem dla wielkiego biznesu, który może odmienić oblicze Polskiej Cerekwi. Szejkowie już przyznali, że tu są najlepsze stajnie.

Ziemia w tym miejscu dosłownie bulgotała. W dołach i kanałach zalegało ponad dwa tysiące ton śmierdzącej mazi, pozostałości po Państwowym Gospodarstwie Rolnym w Zakrzowie. Wokół walało się 400 ton azbestu. - To była prawdziwa bomba ekologiczna - przyznaje Krystyna Helbin, wójt gminy Polska Cerekiew.

Wójt nie wierzyła, że w tym miejscu może powstać supernowoczesny ośrodek jeździecki. Taki, który nie będzie miał konkurencji w tej części Europy. Przekonał ją jeden z architektów, z którym wspólnie spacerowała po ruinach PGR-u.

Mówił, że owe ruiny mogą posłużyć do budowy nowoczesnych stajni czy sal konferencyjnych. Niewielkiej gminy nie było oczywiście stać na wydanie kilkudziesięciu milionów złotych na budowę centrum sportów konnych, dlatego władze wnioskowały o unijne pieniądze.

Niewiele brakowało, by nic z tego nie wyszło, bo wnioski o wsparcie inwestycji nie zyskiwały akceptacji. Ot, typowa sytuacja: jest świetny pomysł, ale co z tego, skoro nie potrafi się przecisnąć przez urzędniczą machinę, która dzieli unijne miliony. - Zwątpiłam już i powiedziałem, że składamy wniosek po raz ostatni. I wtedy się udało - wspomina Krystyna Helbin.

Rolnicy cmokali z zachwytu

To było pięć lat temu. Zrujnowany PGR gmina odkupiła od Agencji Nieruchomości Rolnych. Sama rekultywacja terenu kosztowała 3 miliony złotych. Prace pochłonęły ponad 20 milionów. Na miejscu starych tuczarni i ferm w ciągu trzech lat powstały stajnie z 66 boksami, hala jeździecka, basen, sala konferencyjna, gabinet odnowy biologicznej i hotel.

- Ale cudeńko! - cmokali z zachwytu rolnicy, którzy w liczbie kilku tysięcy przyjechali w zeszłym roku do Zakrzowa na regionalną wystawę zwierząt hodowlanych.

Tym, który zaszczepił konie w Zakrzowie, jest Andrzej Sałacki, prezes Ludowego Klubu Jeździeckiego Lewada. Do gminy Polska Cerekiew przyjechał ponad 20 lat temu już jako uznany w kraju i za granicą trener jeździectwa.

- To, co na razie tutaj powstało, to dopiero początek - snuje swoje wizje Sałacki, oprowadzając po nowym ośrodku. - Gmina przygotowała bazę, która teraz może być rozbudowywana przez prywatny biznes. Obecnie jest tutaj mały hotel, ale jeśli ośrodek będzie tętnił życiem, wówczas może się pojawić ktoś, kto wybuduje hotel większy.
Wokół ośrodka jeździeckiego już kręcą się inwestorzy.

Markowi Setkiewiczowi, który w pobliskich Szonowicach prowadzi restaurację, zamarzyło się pole treningowe do golfa i plac do gry w polo. Już wytypował działkę wielkości trzech boisk piłkarskich po lewej stronie drogi prowadzącej do ośrodka. Inwestycja ma kosztować pół miliona złotych.

- Jest szansa, że w golfa pogramy tu jeszcze w tym roku, a zawody w polo odbędą się w przyszłym - mówi przedsiębiorca.

Konie to prestiż i pieniądze

Polo to dyscyplina niezwykle elitarna. Setkiewicz obsługiwał kiedyś uroczysty bankiet na cześć królowej brytyjskiej. Wydano go w stolicy Czech z okazji 60. rocznicy rocznicy panowania Elżbiety II. Odbył się w siedzibie Prague Polo Club.

Zaproszeni tam książę William z małżonką w ostatniej chwili odwołali co prawda swój przyjazd, ale i tak pojawiło się wiele znakomitych osób, dyplomatów, przedstawicieli Brytyjskiej Wspólnoty Narodów i czeskiej arystokracji. No i oczywiście miłośnicy królewskiej gry, jaką jest polo.

Do bankietu restauracja Setkiewicza przygotowywała się pół roku. Porcelanę, która stanęła na stołach, sprowadzono specjalnie ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Serwowano m.in. kuleczki ryżowe na ostro z orzeszkami pini, babeczki w kształcie kominka nadziewane gęsim pasztetem, kaczkę po polsku z musem jabłkowo-żurawinowym i polędwicę turnedo owiniętą cienkim boczkiem.

Bo sporty konne to wielki świat i wielkie pieniądze. Jeśli zawody polo będą się odbywać w Zakrzowie, wówczas podobne bankiety będą organizowane także tutaj. Nieoficjalnie wiadomo, że związani z Lewadą i ośrodkiem ludzie mają dobre kontakty w Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową OPEC. To daje szansę, że w niewielkiej wsi pod Kędzierzynem-Koźlem będą się odbywać chociażby rajdy konne, niezwykle elitarne zawody, które kochają arabscy szejkowie.

Szejkom tutaj wszystko gra

Dlaczego akurat tu? Szejkowie, którzy już byli w Zakrzowie na takich rajdach, chwalą sobie kapitalną ich zdaniem organizację imprez. - To prawda, stajemy na głowie, żeby każdy szczegół był dopracowany idealnie. Aby nasi goście czuli się tutaj jak najlepiej - przyznaje Sałacki.

W Zakrzowie gościł już m.in. Nasser Bin Hamad Al Khalifa, następca tronu króla Bahrajnu. Zanim jego prywatny odrzutowiec z całą świtą wylądował na lotnisku w Katowicach, we wsi już od trzech dni trwały gorączkowe przygotowania do przyjęcia księcia.

Do przewiezienia superluksusowego namiotu potrzeba było czterech ciężarówek. Łazienki sprowadzono specjalnie z Hamburga, a przekąski i napoje dojechały z Londynu i Berlina. Goście zamówili też 1,5 tony lodu w kostkach, aby móc schłodzić konie po ciężkim wysiłku. Szejkowie, którzy zwiedzali nowy ośrodek w Zakrzowie, przyznali, że znajdujące się tam stajnie należą do najlepszych, jakie widzieli.

- Gdybym nie miał obowiązków zawodowych, tobym się w ogóle przeprowadził do Zakrzowa i nie wychodził z tego ośrodka - uśmiecha się Tadeusz Wojnar, przewodniczący rady miasta Raciborza, którego spotkaliśmy w środę w ośrodku na treningu.

W minioną niedzielę nadano mu rangę ośrodka przygotowań olimpijskich i oficjalnie otwarto, choć w praktyce jest już gotowy od prawie roku. Dzięki temu będzie tu rozgrywanych jeszcze więcej zawodów oraz imprez i szkoleń o randze międzynarodowej. Pani wójt ma nadzieję, że w niedalekiej przyszłości na inwestycji skorzystają także sami mieszkańcy gminy.

- Jeśli ośrodek zacznie się rozwijać, wówczas pracę będzie mogło znaleźć w tym miejscu około 40-50 osób. Wtedy będziemy mogli powiedzieć, że osiągnęliśmy duży sukces. Na razie wciąż na niego pracujemy - podsumowuje Krystyna Helbin.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska