Powódź 2010. Opolanie obronili swoje domy przed zalaniem

fot. Mariusz Jarzombek
W Siołkowicach 6-letnia Magda Dobosz napełniała  piaskiem worki razem z mamą Izabelą i tatą Łukaszem. Obok przez trzy dni pracowała młodzież z całej gminy Popielów.
W Siołkowicach 6-letnia Magda Dobosz napełniała piaskiem worki razem z mamą Izabelą i tatą Łukaszem. Obok przez trzy dni pracowała młodzież z całej gminy Popielów. fot. Mariusz Jarzombek
Dzięki pospolitemu ruszeniu Opolanie przerzucili w ciągu ostatnich kilku dni kilkaset tysięcy worków z piaskiem. Dzięki temu woda nie wdarła się do wielu wsi, które spisano już na straty.
Zalana ul. Grobli i okolice

Powódź na Opolszczyźnie 2010. Brzeg, 22 maja

Sobotnie popołudnie w Naroku. Na ułożony z worków wał wspinają się, choć mają już swoje lata, Inga Krawczyk i Maria Mosner.

- Ty byś synek wolał, żeby cię wyściskała jaka młoda dzioucha, ale to ci się od nas należy - mówią, biorąc w ramiona Krzysztofa Pietruszkę, strażaka ochotnika. - Wyście nas uratowali!

Decyzja o ewakuacji Naroka zapadła w nocy ze środy na czwartek. Woda otoczyła miejscowość ze wszystkich stron. Mieszkańcy postanowili jednak bronić wsi.

W miejscu, gdzie droga do przeprawy przez Odrę przecina wał, worki układali już od wtorku.
- Pomagał kto tylko mógł - opowiada Krzysztof Pietruszka. - Rolnicy oddali do dyspozycji traktory, koparki, maszyny. Wozili piach, za własne pieniądze kupowali worki.
- A my dbałyśmy, żeby ratownicy nie popadali z głodu - śmieje się Adela Swaczyna. - Gotowałyśmy im jedzenie i kawę.

Gdy zaczęło brakować worków, ktoś wpadł na pomysł, by z tego, co zostało, ułożyć drugi, oddalony o dwa metry wał, a przestrzeń między nimi po prostu zasypać piaskiem i przykryć folią. Woda doszła do szczytu, ale konstrukcja wytrzymała.

W sobotę woda w Naroku wyraźnie opadła, nie sięgała już nawet podstawy prowizorycznego wału.
- Obroniliśmy się - mówi z dumą Krzysztof Pietruszka. - Podobno nawet mówią już o nas "Twierdza Narok".

Dramatyczne chwile przeżywali mieszkańcy Wielopola i Starych Siołkowic kilkakrotnie.
Ci pierwsi w piątek chodzili ze strażakami z workami po rozpadającym się wale. Nie ustąpili.

- Gdybyśmy zeszli, woda zalałaby pół gminy Popielów - mówili. Zdaniem wielu właśnie tu doszło do pierwszego cudu. Drugi nastąpił w sobotę na tzw. Bedaszce niedaleko Siołkowic. Tu ochotnikom razem z wojskiem i strażakami udało się usypać 600 metrów wału. W międzyczasie spod grobli zaczęły wytryskiwać gejzery wody. Sytuację uratował Krzysztof Cytkowicz, szef brzeskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych.

- To on wymyślił pierścienie z worków, które zatamowały wodę - mówi Dionizy Duszyński, wójt Popielowa. Jeżdżący traktorami i ciężarówkami pracowali trzy doby bez snu.
W Wielopolu i Starych Siołkowicach w trzy dni ułożono około 100 tys. worków. 1,6 tys. ton piasku wsypali do nich mieszkańcy pracujący w siołkowickim RSP.

- Tu ludzie są wspaniali, przyszli, pracują jak mrówki i nie chcą iść do domu - dziwił się Jerzy Kupczyk, szef popielowskiej rady gminy, obserwując kilkudziesięciu młodych ludzi uwijających się jak w ukropie przez trzy dni.

Niektórzy w przerwach jedli czekoladowe zajączki.

- Trzeba się domagnezić - żartowali.

Gminie Popielów pomagali nie tylko mieszkańcy. Na apel o dostawy żywności i wody natychmiast zareagowała cała Opolszczyzna.
- Przez chwilę potrzebny był też transport, ale ofert po kilku godzinach mieliśmy za dużo - śmieje się Marieta Kupka, wicewójt Popielowa.

W Zimnicach Małych, po drugiej stronie Opola, ochotnicy w czwartek zeszli z grząskiego wału po południu.

- Wszyscy pracowali jak woły, ale musiałam przerwać obronę, aby ich nie narażać - mówiła wówczas Róża Malik, burmistrz Prószkowa. Tym razem się udało. W nocy z piątku na sobotę kilkaset osób stawiło się w Boguszycach. Znów przeciekał wał. Po pięciu godzinach napełniania i układania worków wieś obroniono.

- Jak tu siedzieć w domu, kiedy ważą się losy naszej i kilku okolicznych wsi - mówili ochotnicy, których po akcji zaproszono na grochówkę do źlinickiego "Antka". Ze zmęczenia na miejsce dotarła tylko część.
W Borkach ludzie spędzili na wale dwie noce. Wieś oparła się Odrze tylko i wyłącznie dzięki temu, że wspólnie ułożono tu ponad 300 metrów wału. Pięć metrów od niego wczoraj odprawiono odpustową mszę ku czci św. Nepomucena.

- Nie mogliśmy dopuścić do tego, żeby msza się nie odbyła - żartowali.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska