Prezydent nie musi być partyjny

Redakcja
Z posłem SLD Jerzym Szteligą rozmawia Krzysztof Ogiolda

- Jolanta Kwaśniewska potwierdziła zamiar kandydowania w wyborach prezydenckich. Czy to dobry pomysł?
- Musimy patrzeć na to z perspektywy jej popularności i prestiżu społecznego. Jeśli się zdecyduje, to jako osoba ze skraju polityki ma szansę, szczególnie biorąc pod uwagę zmęczenie obywateli polityką. Zastanawia mnie tylko, czy nie powtórzy się casus Jacka Kuronia, który był wyjątkowo popularny i szanowany, ale wybory prezydenckie nie były na miarę jego osoby i charyzmy. Chcę zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. Kilka lat temu w Kędzierzynie-Koźlu prowadziliśmy z panią prezydentową rozmowę w kategoriach "co by było, gdyby". Pojawił się problem, co z obecnym prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim. Wtedy spuentowaliśmy to żartem. Dziś start Jolanty Kwaśniewskiej w wyborach rodzi poważniejszy problem miejsca tego polityka o randze światowej w nowym układzie.
- A może poprzez żonę Aleksander Kwaśniewski będzie nadal prowadził swoją politykę?
- Trzeba obecnemu prezydentowi oddać, że działa wyjątkowo skrupulatnie i zgodnie z konstytucją. Nie mamy z nim w tej perspektywie żadnych problemów. Sądzę, że jeśli miałaby w wyborach startować pani Jolanta Kwaśniewska, to także ten swoisty prezydencki wzorzec metra w Sevre, czyli pełny szacunek dla konstytucji, zostanie zachowany.
- Czy w tej sytuacji SLD powinien poprzeć Jolantę Kwaśniewską, czy szukać innego kandydata?
- Na razie żaden kandydat w gronie SLD się nie pojawił. Czas jest dziś taki, że im bardziej kandydat jest koncyliacyjny, tym większe ma szanse na wygraną. Zawsze można się upierać przy swoim partyjnym kandydacie, ale efekt może być taki, że ten kandydat otrzyma jeden procent poparcia. Aleksander Kwaśniewski wygrywał dzięki temu, że jego kapitałem zawsze było coś więcej niż to, co niosło SLD, i zdobywał szerszy elektorat. O ile Jolanta Kwaśniewska uzyskałaby oprócz swojej popularności i wsparcia prezydenta zaplecze SLD i poparcie kobiet, miałaby ogromne szanse. Urząd prezydenta w RP nie jest apolityczny, ale jest ponadpartyjny. Znalezienie postaci, która łączyłaby w sobie - przepraszam za kolokwializm - czarne, czerwone, zielone i różowe, byłoby miarą dorosłości demokracji RP.
- Przeciwnicy kandydowania Jolanty Kwaśniewskiej przypominają, że czym innym jest kierowanie choćby największą fundacją i działalnością charytatywną, a czym innym kierowanie dużym krajem europejskim.
- Jeśli ktoś w ten sposób mówi, to nie do końca przeczytał konstytucję. Ona skrupulatnie i jednoznacznie definiuje obowiązki prezydenta. To jest osoba, która współkreuje politykę zagraniczną. Poza możliwością przyjęcia - lub nie - określonych rozwiązań ustawowych ma niewielkie kompetencje. Wydaje się, że musimy wyjść poza standard, że głową państwa czy członkiem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji musi być osoba z bezpośredniego zaciągu politycznego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska