Prudnik chce do Unii

Beata Cichecka, Joaanna Forysiak
W sobotę w Prudniku przedstawiciele partii politycznych agitowali za lub przeciw wejściu Polski do Unii. W niedzielę odbyło się głosowanie. Przytłaczającą większością zwyciężyli zwolennicy UE. Niestety, frekwencja wyniosła tylko nieco ponad 27 procent, a na wsi do urn poszedł jedynie co dziesiąty uprawniony do głosowania.
W sobotę w Prudniku przedstawiciele partii politycznych agitowali za lub przeciw wejściu Polski do Unii. W niedzielę odbyło się głosowanie. Przytłaczającą większością zwyciężyli zwolennicy UE. Niestety, frekwencja wyniosła tylko nieco ponad 27 procent, a na wsi do urn poszedł jedynie co dziesiąty uprawniony do głosowania.
W niedzielnym prereferendum 81,14 proc. prudniczan powiedziało Unii Europejskiej "TAK", ale swój głos oddało tylko 27 proc. mieszkańców.

W sobotę przed ratuszem w Prudniku urządzono całodzienny hyde park. Tam liderzy dziesięciu partii politycznych prezentowali swoje poglądy na temat akcesu Polski do Unii Europejskiej. Liga Rodzin Polskich przyjechała do Prudnika uzbrojona we flagi, megafony, gwizdki i ulotki.
- Są świetnie zorganizowani, w formie bojówek - ocenił Czesław Dumkiewicz, wiceburmistrz Prudnika. - Cóż, taki mają sposób uprawiania polityki.

- Bądźcie mądrzy i głosujcie za Polską w Unii Europejskiej - agitowała ze sceny głównej Unia Wolności.
- "Złodzieje! Szachraje! Popłuczyny! Martwa partia! Pasożyty!" - skandowała Liga Rodzin Polskich, która nie zostawiła suchej nitki również na innych zwolenikach integracji: - "Unia Pracy to łajdacy! SLD - KGB! Czerwoni oszuści! Wczoraj Moskwa dziś Bruksela!" - torpedowano kolejne wystąpienia.
- Warcholstwo i chamstwo - odpowiedział Sojusz Lewicy Demokratycznej, który w rewanżu wygwizdał Samoobronę.
- Nie dla tak wynegocjowanych warunków! - nawoływał Zenon Tyma, poseł Samoobrony. - Polska zmierza do samobójstwa politycznego i gospodarczego.
- Do domu bucu - rozległo się w tłumie.
Partie agitowały też za i przeciw na rozstawionych wokół rynku stoiskach. Jedno z nich zajął Narodowy Ruch Antyunijny z Wrocławia, nakłaniający do głosowania na "nie", przeciwko rozbiorowi Polski.
Największą atrakcją sobotniego festynu był Janusz Korwin-Mikke w nieco wystrzępionej już muszce.
- Widziałaś już tego pana w telewizji? - pytała jedna z mam swojej kilkuletniej córeczki.

- Ja już tego faceta gdzieś widziałem - upierał się jegomość w średnim wieku. - Tylko nie wiem, czy występował ze Smoleniem, czy z Laskowikiem...
- Rzecz nie w tym, żeby zmieniać świnie przy korycie, ale żeby im zabrać koryto - krzyczał Korwin-Mikke. Na jego tle zwolennicy akcesji wypadali dość blado.
- Jak dalej tak będą gadać, na pewno nie będzie więcej głosów na tak - podsumował sceptycznie euroentuzjastów Marcin Palade z Ośrodka Badań Wyborczych.
Marek Dyduch i Elżbieta Rutkowska w drodze na główną scenę ścięli się ze zwolennikami Antoniego Macierewicza.
- W Polsce nadal jest PRL! - krzyczał Piotr Skrobotowicz, prowadzący prywatną firmę w Prudniku. - Do Niemiec można sprzedać młode dziewczyny, a nie polski produkt techniczny. To, co robicie, to jest komunistyczna i goebbelsowska propaganda!
Po południu SLD zorganizowało konferencję prasową.

Wyniki prereferendum w Prudniku
Frekwencja - 27,17 %
Tak - 81,19 %
Nie - 18,81 %
W głosowaniu młodych (15-18 lat) frekwencja wyniosła 25,92 %
Tak - 78,42 %, Nie - 21,58 %

Trzy pytania
Zaskoczyła mnie dysproporcja
- Jak ocenia pan przebieg prareferendum w Prudniku?
Odpowiada Marcin Palade, dyrektor Ośrodka Badań Wyborczych:
- Organizacyjnie był to sukces.
- Ale spodziewał się pan takiego wyniku głosowania?
- Przewidywałem, że 60 do 75 procent głosujących opowie się za przystąpieniem do Unii Europejskiej. Wynik powyżej 81 procent ma przełożenie na Polskę powiatową, gdzie większość jest prounijna. Skoro w Polsce głosuje przeciętnie 40 procent elektoratu, to 27-procentowa frekwencja świadczy o tym, że w powiecie 20 procent nie jest jeszcze zdecydowanych. Nie wiadomo zatem, czy wezmą udział w referendum ani jak się opowiedzą. Zaskoczyła mnie natomiast duża dysproporcja pomiędzy miastem a wsią. Taki brak zainteresowania można wytłumaczyć apatią i zniechęceniem. Jeśli aktywność na wsi będzie znikoma, ale w miastach wysoka, to rozstrzygnięcie referendum będzie pozytywne.
- Jaki wynik przewiduje pan w Głuchołazach?
- Trudno go prognozować, bo do prareferendum w tym mieście pozostały jeszcze cztery tygodnie kampanii.

- Politycy opozycyjni twierdzą, że nasze wejście do Unii Europejskiej wiąże się z poparciem dla rządu - powiedział Marek Dyduch, sekterz generalny SLD. - Nie ma to przełożenia na rzeczywistość, bo rząd ma zaledwie 10-12 procent poparcia społecznego, podczas gdy za wejściem do Unii jest blisko 70 procent Polaków. Prareferendum w Prudniku jest ważnym sondażem tego, co myśli o integracji europejskiej Polska prowincjonalna, mieszkańcy śreniego, 30-tysięcznego miasta, gdzie nie ma przemysłu, ciężko się żyje i lęki przed Unią są większe. To także ważny sprawdzian zachowań politycznych. Spodziewam się 25-30 procent frekwencji. Z każdego wyniku wyciągniemy wnioski. Tam, gdzie będzie słabe poparcie, wzmocnimy kampanię.
Mieszkańcy Prudnika przeważnie popierali przystąpienie Polski do Unii, twierdząc, że innego wyjścia nie ma. Nie brakowało jednak głosów krytycznych, zwłaszcza po wieczornej debacie politycznej (relacja na str. 4).
- Mnie jest obojętne, ja przez czterdzieści lat budowałem socjalizm, teraz kapitalizm niech moje dzieci budują - wzruszał ramionami pan Józef.
- A ja jestem zniesmaczona tą debatą - mówiła pani Jadwiga. - Do Unii Europejskiej zniechęciły mnie te kłótnie. Zresztą, mam niską emeryturę, po przeliczeniu na euro nie wiem, czy z niej wyżyję.

Prudniczanie krytykowali także fakt, że w tym samym czasie imprezy odbywały się aż na trzech scenach. Młodzieży nie interesowała wymiana poglądów i polityka, ale występy zespołów estradowych. Podczas gdy dorośli tłoczyli się przy głównej scenie, młodsi bawili się na festynie po drugiej stronie rynku. Dzieci oblegały Eurobus z Opolskiego Centrum Informacji Europejskiej, ale wyłacznie dla gier komputerowych. Odwiedziła go też ekipa z LPR.
- Wywiązała się ostra dyskusja - wyjaśnił cel tej wizyty Adam Liwak, edukator europejski. - Z przykrością stwierdzam, że argumentacja przedstawicieli Ligi Rodzin Polskich była chaotyczna i niespójna. Zaczęliśmy od rozmowy o komisji europejskiej, a skończliśmy na Balcerowiczu.
Prareferendum w Prudniku przyglądał się Edward Szupryczyński, burmistrz Głuchołaz, który będzie gospodarzem podobnej imprezy 24 i 25 maja.

- Życzylibyśmy sobie, by u nas partie polityczne dopisały tak jak tutaj - mówił. - Jestem pełen uznania dla burmistrza Kowalczyka, który do każdej rodziny wysłał list z prośbą o wzięcie udziału w głosowaniu. Zabrakło mi natomiast promocji walorów miasta i gminy, na co my na pewno położymy główny nacisk.
Wczoraj na prudnickim rynku panował spokój. O 9.00 w lokalu wyborczym pojawił się burmistrz Zenon Kowalczyk, który nie ukrywał, że Unii powiedział "tak". W obwodowej komisji wyborczej nr 5 fiaskiem zakończyło się głosowanie młodzieży od 15 do 18 lat. Na 122 uprawnionych do 14.00 udział w referendum wzięło tylko sześć osób. Według członków poszczególnych komisji wyborczych, na małe zainteresowanie głosowaniem do południa wpłynęła pochmurna pogoda.
W 20 obwodach uprawnionych do głosowania było 24 tys. osób. Średnia frekwencja wyniosła 27 procent, 81 procent głosujących opowiedziało się za wstąpieniem Polski do UE. W mieście w prareferendum wzięło udział 40 procent uprawnionych, na wsi do urn poszło zaledwie 10 procent.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska