Rolnicy walczą o wyższe unijne dotacje i niszczą nawet wały

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
Cisek przez lata był najbardziej zagrożoną przez powódź opolską gminą. Cztery lata temu żywioł wyrządził tam olbrzymie szkody.
Cisek przez lata był najbardziej zagrożoną przez powódź opolską gminą. Cztery lata temu żywioł wyrządził tam olbrzymie szkody. Archiwum
Zarząd melioracji wytyka rolnikom, że to oni niszczą nasypy i utrudniają konserwację rzek. Największy problem jest w gminie Cisek, ale - jak ostrzegają specjaliści - dotyczy całej Opolszczyzny. Gospodarze przyznają: plon z każdego metra to konkretny pieniądz, wyższe unijne dotacje.

Krapkowicki oddział Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych ma całą listę zarzutów wobec gospodarzy z gminy Cisek, którzy uprawiają swoje pola nad Odrą i mniejszymi rzekami: Dzielniczką, Koźlanką, Sukowickim Potokiem.

Wskazuje, że rolnicy orzą polne drogi, co utrudnia dojazd do rzek ekipom zajmującym się konserwacją brzegów i samego koryta.

Według zarządu melioracji sprzęt rolniczy uszkadza także same wały przeciwpowodziowe. Pola są orane do samej krawędzi skarpy, nawet, gdy pasy ziemi wzdłuż rzeki nie należą do rolników. Usuwane są stare kamienie graniczne, na brzegach składowane pelety (nadwyżki) z kiszonką i belowana słoma.

Resztki roślinne wrzucane są do rzek, spływa do nich także duża ilość nawozów powodując szybkie zarastanie koryt. Wszystkie te uwagi przedstawiciele zarządu skrzętnie spisali i wysłali do wójta Ciska Alojzego Parysa.

- Będziemy o tym rozmawiać z rolnikami, to są poważne sprawy, które mają duży wpływ na bezpieczeństwo przeciwpowodziowe mieszkańców - przyznaje wójt.

A rolnicy tłumaczą, że po prostu chcą jak najwięcej zarobić. I przedstawiają swoje uwagi do melioracji.

- Plon z każdego metra to konkretny pieniądz, więc każdy orze, ile może. Z drugiej strony wielu kamieni granicznych w ogóle nie ma, więc czasami nie wiadomo, gdzie kończy się pole - tłumaczy jeden z gospodarzy prosząc o anonimowość. - A ekipy konserwujące rzeki jeżdżą nam po uprawach i niszczą je. To też nie jest fair.

Zarząd melioracji musi z tego powodu płacić coraz więcej odszkodowań (bywa że po 1000 zł za jeden wjazd).

- Problem nasilił się, jak zaczęły się dopłaty unijne. Wtedy rolnicy zaczęli wkraczać na tereny, na które naszym zdaniem nie powinni - mówi Henryk Ligęza z krapkowickiego oddziału WZMiUW.

Na razie problem dotyczy przede wszystkim gminy Cisek, ale pracownicy melioracji przyznają, że i w innych gminach się nasila.

- Nie możemy tego bagatelizować. Rzeki muszą być konserwowane, w przeciwnym wypadku będzie się zwiększała ilość podtopień i powodzi - ostrzega Henryk Ligęza. - Rolnicy muszą sobie zdawać sprawę z faktu, że wówczas największe straty poniosą właśnie oni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska