O wycofaniu się z rozbudowy koncern poinformował w piątek w specjalnym komunikacie. Gdyby rzeczywiście inwestycji nie było, to decyzja oznacza nie tylko cios dla gospodarki regionu, ale i całego kraju.
Takiego zdania jest wicepremier Janusz Piechociński (PSL), który w marcu zapowiadał w Opolu rozbudowę elektrowni.
- Jestem po rozmowie z wicepremierem, który będzie wnioskował o rozszerzenie porządku obrad rządu, zaplanowanych na wtorek - powiedział dziś Stanisław Rakoczy, opolski wiceminister w resorcie spraw wewnętrznych i szef opolskiego PSL. - Janusz Piechociński swojego zdania nie zmienił. PGE to spółka, w której większościowym udziałowcem jest państwo. Rząd ma więc w sprawie rozbudowy elektrowni coś do powiedzenia. Uważam, że PGE popełnia błąd i mam nadzieję, że tą decyzję uda się jeszcze zmienić.
Przypomnijmy, że w elektrowni miały powstać dwa nowe bloki produkujące prąd, szacowano, że przy ich budowie pracować będzie blisko 2000 osób. Inwestycja miała trwać do 2018 roku.
Niestety, wszystko wskazuje na to, że wielkiej budowy nie będzie. Najpierw komitet ds. inwestycji w PGE doradził zarządowi firmy wycofanie się z projektu rozbudowy, a potem taką decyzję podjął sam zarząd.
Tłumaczy to spadającymi cenami energii oraz słabszym popyt związany ze spowolnieniem gospodarki. Nie bez znaczenia był także fakt, że węgiel kamienny - jaki opalane są bloki w EO - jest droższy od węgla brunatnego.
Eksperci są podzieleni w ocenie decyzji koncernu. Jedni przyznają rację PGE, inni z kolei krytykują firmę i rząd za krótkowzroczną politykę. Spowolnienie gospodarcze musi bowiem kiedyś minąć, a rozbudowa EO przez lata była wymieniana jako strategiczna inwestycja dla bezpieczeństwa energetycznego kraju.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?