Schody do świętości

Krzysztof Ogiolda <a href=&quot;mailto: [email protected]&quot; [email protected]</a> 077 44 32 581
Rozmowa z księdzem Adamem Bonieckim, redaktorem naczelnym "Tygodnika Powszechnego".

Adam Boniecki ma 71 lat. Od 45 lat jest księdzem. W latach 1979-1991 był redaktorem naczelnym polskiego wydania "L'Osser-vatore Romano". W latach 90. pełnił funkcję generała Zgromadzenia Księży Marianów. Po śmierci Jerzego Turowicza, zgodnie z jego wolą, objął funkcję redaktora naczelnego "Tygodnika Powszechnego".

- Dwunastu teologów i historyków hiszpańskich, austriackich i włoskich zaprotestowało przeciwko procesowi beatyfikacyjnemu Jana Pawła II. Jak ksiądz ocenia wagę ich zarzutów wobec papieża i jego świętości?
- Znam ich zarzuty głównie z relacji prasowych i w tej postaci brzmią one bardzo słabo. Natomiast samo ich pojawienie się jest czymś zupełnie normalnym. Zgłaszanie pretensji czy zarzutów ma miejsce w każdym procesie beatyfikacyjnym i pozwala lepiej poznać kandydata na ołtarze. Tyle tylko, że takie zarzuty nie mogą się ograniczać tylko do haseł. To powinny być teksty pogłębione, starannie udokumentowane, słowem poważne. Trzeba pamiętać, że różne zarzuty wobec papieża pojawiały się już w trakcie jego pontyfikatu. Pojawiają się zatem i teraz. Nie wykluczają one jednak świętości Ojca św.

- Ks. abp Dziwisz ocenił, że wystąpienie teologów niechętnych papieżowi wręcz ułatwi proces beatyfikacyjny. A kierujący pracami trybunału ks. Oder obiecał staranne sprawdzenie wszystkich zarzutów.
- Zgadzam się z ks. arcybiskupem, że samo postawienie zarzutów pozwala pogłębić niektóre aspekty pontyfikatu Jana Pawła II i uświadomić sobie, przed jakimi dramatami i dylematami papież stawał. W każdym procesie zarzuty przeciw opinii o świętości kandydata są gromadzone. Uczestniczy w nim zawsze osoba, która je bardzo wnikliwie rozpatruje. W księdze, która dokumentuje proces beatyfikacyjny, tzw. Positio, takie zarzuty są umieszczane i nie ma w tym niczego dramatycznego. Dramatem byłoby, gdyby poważne zarzuty pojawiły się już po ogłoszeniu beatyfikacji. Dlatego Kościół postępuje w tych sprawach zawsze bardzo rozważnie i wnikliwie.

- Autorzy protestu zarzucają papieżowi zbytnią tolerancję wobec zbrodni popełnianych przez dyktatury w Ameryce Południowej. Czy Janowi Pawłowi II zaszkodziła jego wizyta na Kubie?
- Stosunek papieża do dyktatorów był sprawą bardzo skomplikowaną. Proces wykaże, do czego papież w tej sprawie dążył, co w rzeczywistości mógł zrobić i co osiągnął. A autorzy protestu mieli prawdopodobnie na myśli przede wszystkim spotkanie papieża z Pinochetem. Podczas jego wizyty w Chile miało miejsce niefortunne zdarzenie. Papież pojawił się z generałem na balkonie podczas spotkania, w którym brali udział nie zwykli wierni, lecz ludzie starannie wyselekcjonowani przez służby specjalne. Trzeba jednak pamiętać, jak wiele zmieniało się w krajach dyktatorskich pod wpływem papieża i jego nauczania. Niemniej po tamtej wizycie głosy nieprzychylne papieżowi krążyły i dobrze, że ujawniają się w czasie procesu. Gdyby ich nie było, proces byłby w ogóle niepotrzebny. Papieża ogłoszono by zaraz po śmierci świętym i tyle.

- Przeciwnicy kontynuowania procesu zarzucają też Ojcu św. przesadny konserwatyzm w sprawach seksualnych, upór w sprawie celibatu i niedopuszczanie kobiet do urzędów kościelnych…
- Pamiętajmy, że mówimy o beatyfikacji, czyli o procesie, który wykazuje, że kandydat na ołtarze jest wzorem życia dla chrześcijan. Z tego, że papież głosił w sprawach seksualnych ściśle doktrynę kościelną, trudno robić mu zarzut. To należało przecież wprost do jego misji. Te zarzuty są w pewnym sensie zabawne i niepoważne. Proces beatyfikacyjny nie będzie dotyczył oceny etyki seksualnej Kościoła, tylko świętości tego konkretnego papieża.

- Autorzy protestu są renomowanymi teologami?
- Muszę się przyznać, że ich nazwiska niewiele mi mówią. Nie jestem tu jednak ekspertem. Może w środowisku teologicznym są znani, nie wykluczam tego.

- Czy pojawienie się kolejnych zarzutów tego rodzaju mogłoby skutecznie zahamować proces beatyfikacyjny?
- Stanowczo nie przypuszczam, by tak się stało. Także dlatego, że są one podane dość powierzchownie, w sposób hasłowy i jako takie są łatwe do podważenia lub do wyjaśnienia. Dla mnie jest czymś dziwnym, że teologowie wystąpili z czymś podobnym. Jak na poważnych teologów zachowali się dość niepoważnie. Zarzuty zgłasza się do prowadzących proces, a nie ogłasza się je drogą publicznych enuncjacji w postaci artykułów czy memoriałów. To jest dobry sposób raczej na zaistnienie w mediach, a nie na wstrzymanie procesu beatyfikacyjnego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska