Sebastian Steyer z Kędzierzyna-Koźla doczekał się występu w mistrzostwach świata. Na tym jednak nie zamierza poprzestać [WYWIAD]

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
Sebastian Steyer specjalizuje się w celnych rzutach do tarczy.
Sebastian Steyer specjalizuje się w celnych rzutach do tarczy. archiwum prywatne
Sebastian Steyer z Kędzierzyna-Koźla to jeden z najlepszych polskich lotkarzy. Na początku 2020 roku brał udział w mistrzostwach świata prestiżowej federacji BDO, w której rankingu zajmuje obecnie 19. miejsce. W rozmowie z nami opowiada m.in. o pojedynkach z przedstawicielami ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, reprezentacji Polski w piłce nożnej do lat 16 czy „brudnych” zagrywkach w darterskim świecie.

W wolnych chwilach chodzisz na mecze siatkarzy ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. A jej przedstawiciele dotarli już, by zmierzyć się z tobą w rzutki?
Tak, kilka osób związanych z ZAKSĄ stoczyło już ze mną darterski pojedynek. Grałem z obecnym prezesem Sebastianem Świderskim, aktualnym drugim trenerem Michałem Chadałą oraz z Robertem Szczerbaniukiem i Jurijem Gladyrem. Ten ostatni jest zresztą do dziś moim przyjacielem. Co więcej, po zakończeniu siatkarskiej kariery ma chęć spróbowania swoich sił właśnie w darcie.

Któryś z nich wygrał z tobą chociaż lega (do zdobycia seta potrzebne są trzy zwycięskie legi - przyp. red.)?
Nie, żaden z nich nie rzucał nawet podwójnej wartości na jego zakończenie. Po prostu nie wypadało mi do tego dopuścić (śmiech).

Jak doszedłeś do tego, by zostać liczącym się zawodnikiem w świecie darta?
Po raz pierwszy miałem do czynienia z tą dyscypliną w 2000 roku, czyli kiedy miałem 20 lat. Zacząłem od gry z kolegą, a później brałem udział w licznych turniejach, bo wtedy dart był na Opolszczyźnie bardzo mocno rozwinięty. Po pięciu latach, z powodu spraw służbowych, zrobiłem sobie jednak przerwę. Trwała ona aż 10 lat. O moim powrocie do lotek zadecydował tak naprawdę przypadek.

To znaczy?
Pewnego razu jadąc od klienta zatrzymałem się w jednym z opolskich lokali, by coś zjeść. Tak się złożyło, że przy okazji ludzie grali tam w darta. Postanowiłem dołączyć i doznałem sromotnej porażki. Wtedy postanowiłem wrócić do treningów, lecz w kolejnym turnieju również zostałem bardzo szybko wyeliminowany. Od tego czasu zacząłem już niemal całkowicie poświęcać się rzutkom.

Jak zatem wygląda twój przeciętny dzień treningowy?
Dni treningowe są dość jednostajne, bardzo do siebie podobne. Pierwszy trening zaczynam koło południa, a drugi około godziny 18. Oba trwają od półtorej do dwóch godzin i odbywam je w piwnicy, gdzie mam pożądany spokój. Rano zwykle rzucam w najwyżej punktowane pola na tarczy, a wieczorem pracuję nad kończeniem ze średnich wartości. Ponadto ćwiczę też na siłowni.

W czym siłownia pomaga darterowi?
Na mnie działa bardzo pozytywnie. Spędzając tyle godzin na rzucaniu do tarczy, bardzo nadwyręża się mięśnie pleców i nóg. Mocno obciążone są też barki czy łokcie, więc naprawdę ważne jest wzmacnianie określonych partii mięśniowych. Uważam wręcz, że uczęszczanie na siłownię jest niezbędne, by uprawiać darta na najwyższym poziomie.

Kiedyś mogłeś być jednak reprezentantem Polski w znacznie bardziej popularnej dyscyplinie niż dart...
Kiedy byłem młody, całkiem nieźle radziłem sobie w piłce nożnej. Wtedy wraz z Chemikiem Kędzierzyn-Koźle, w którym występowałem na stoperze bądź lewej obronie, wygraliśmy mistrzostwo Opolszczyzny i odgrywaliśmy czołową rolę w makroregionie śląskim. Wraz z trzema klubowymi kolegami graliśmy w kadrze wojewódzkiej, jak i makroregionalnej, a nawet otarliśmy się o reprezentację Polski do lat 16. Była to jednak dość krótka przygoda, bo wtedy naprawdę trudno było się przebić do kadry z mniej popularnych klubów. Nikt z naszej czwórki nie zrobił ostatecznie poważnej kariery piłkarskiej. Sam też postanowiłem, z powodu kłopotów zdrowotnych z kolanem, z czasem postawić na własny biznes.

Posiadając wypożyczalnię samochodów, przewija ci się przez głowę myśl, żeby w przyszłości utrzymywać się tylko z gry w darta?
Cały czas marzy mi się, by żyć ze sportu. Do tego nieustannie dążę i poświęcam dartowi tyle czasu, by wskoczyć na odpowiedni pułap finansowy, który zagwarantuje nie tylko spokojne utrzymanie się, ale pozwoli również odłożyć nieco pieniędzy na później.

Jest to równoznaczne z awansem do najbardziej prestiżowej federacji PDC?
Sam awans do niej jeszcze nic wielkiego nie daje. Aby gra w darta zapewniała utrzymanie, trzeba być tam w Top 64. Zdobycie karty PDC, którą przyznaje się na dwa lata, otwiera zatem spore możliwości, ale może zarazem okazać się obciążaniem. Wielu graczy, którzy ją uzyskali, nie potrafiło się bowiem później przebić, co wiązało się z najwyżej minimalnymi zarobkami. Ponadto większość z nich po wygaśnięciu karty nie potrafiła już jej odzyskać. To pokazuje, że poziom zawodników zajmujących w rankingu PDC miejsca od 64 do 128 wcale nie jest nieosiągalny dla tych rywalizujących w federacji BDO.

A ile aktualnie brakuje ci do najlepszego polskiego dartera Krzysztofa Ratajskiego (obecnie 18. miejsce w rankingu PDC - przyp. red.)?
Do poziomu, na jakim Krzysztof gra od około półtorej roku, dzieli mnie jeszcze dość dużo. To znaczy średnio około 10 punktów na rundę. Dla ułatwienia, gdy ja zazwyczaj kończę lega w szóstej, on czyni to najczęściej w piątej. Aktualnie jestem na takim poziomie, jaki on prezentował cztery, pięć lat temu.

Macie ze sobą regularny kontakt?
Raz częstszy, raz rzadszy, ale tak. Ja zawsze do niego napiszę z gratulacjami po dobrym występie, a on odwzajemnia się tym samym. Nie mamy jednak za bardzo możliwości, żeby bezpośrednio ze sobą pograć. Główną przeszkodą jest odległość. Ja na co dzień mieszkam w Kędzierzynie-Koźlu, on w Warszawie.

Jak długą drogę musiałeś przebyć, by zakwalifikować się do mistrzostw świata BDO?
Do realizacji tego celu musiałem rozegrać bardzo dużo pojedynków. Przy obsadzaniu miejsc w turnieju głównym bierze się bowiem pod uwagę sumę wyników z 12 najlepszych turniejów, jakie zawodnik zanotował w danym roku. Wszystkie zawody mają swoją określoną kategorię, równoznaczną z większą bądź mniejszą liczbą punktów do zdobycia. Trzeba regularnie prezentować wysoką formę, bo nie da się zaliczyć wszystkich możliwych turniejów. Ostatecznie zakwalifikowałem się jako 24. zawodnik w rankingu, dzięki czemu, już w Londynie, ominąłem konieczność gry w rundzie preeliminacyjnej.

W pierwszej rundzie uległeś jednak 0:3 późniejszemu półfinaliście, Belgowi Mario Vandenbogaerde, notując średnią około 83 punktów. Chyba mogło być dużo lepiej ...
Zdecydowanie, szczególnie że wszystkie występy poprzedzające mój udział w mistrzostwach świata wskazywały na to, że powinienem był zaprezentować się korzystniej. Nie trafiłem jednak w meczu z Belgiem dużo kończących podwójnych, podczas gdy on większość z nich rzucał celnie. Trochę nieszczęśliwie się również złożyło, że spotkanie z moim udziałem było pierwszym w turnieju głównym.

Dlaczego? Przecież mistrzostwa świata w darcie wyróżniają się niezwykłą atmosferą, jakiej próżno szukać na innych mniejszych turniejach.
I właśnie to chyba nieco mnie przerosło. Pierwszy raz w karierze występowałem w imprezie, której towarzyszyła tak spektakularna oprawa. Kiedy już byłem na scenie w hali O2 Arena, zlokalizowanej w samym centrum Londynu, głośne śpiewy dobiegające z trybun nie robiły na mnie wielkiego wrażenia. Inaczej było natomiast przy wyjściu na arenę zmagań, kiedy to dookoła mnóstwo osób chciało przybić ze mną piątkę. Wtedy trema wyraźnie dała o sobie znać. Nie da się absolutnie porównać grania na scenie mistrzostw świata do występu w przeciętnym turnieju rozgrywanym „na ziemi”. Mimo wszystko, sam udział w światowym czempionacie to jak dotąd największy sukces w mojej przygodzie z dartem.

Na sprawdzenie się w federacji PDC przyjdzie ci jednak jeszcze trochę poczekać.
Niestety, w tym roku nie udało mi się wywalczyć karty PDC. Można się o nią starać tylko raz na 12 miesięcy, podczas tak zwanego turnieju Q-School, rozgrywanego już w styczniu. Akurat po mistrzostwach świata przydarzył mi się gwałtowny spadek formy, przez co moje starania zakończyły się kompletną klapą. Znacznie bliżej zdobycia karty byłem rok temu, kiedy zabrakło mi jednego punktu...

A istnieje jakakolwiek możliwość gry w mistrzostwach świata PDC bez posiadania wspominanej karty?
Powiedzmy sobie szczerze: bez tego jest to praktycznie niemożliwe, choć formalnie istnieje niewielka szansa. W październiku, zazwyczaj w Budapeszcie, odbywa się bowiem turniej eliminacyjny, na który przyjeżdżają zawodnicy z całej Europy Wschodniej. Na mistrzostwa świata awansuje jednak jedynie jego zwycięzca. Do tej pory najdalej dotarłem do półfinału, dwa lata temu.

Trwa głosowanie...

Czy były ci wcześniej znane sportowe losy Sebastiana Steyera?

Co, poza pewną ręką, jest kluczowe do odnoszenia sukcesów w darcie?
Odpowiedź jest prosta: głowa. Na swoim przykładzie uważam, że nawet w 70 procentach to ona decyduje o osiąganych wynikach. Oczywiście pewne rzeczy trzeba wyćwiczyć, ale w kluczowych momentach wszystko generalnie rozgrywa się w sferze mentalnej.

Dart to sport dla dżentelmenów?
Oj, zdecydowanie nie (śmiech). Nie brakuje w nim nieczystych zagrywek czy nieprzyjemnych zakulisowych rozmów, których nie wychwytują ani widzowie, ani kamery. Są gracze, którzy potrafią w chytry sposób kompletnie wyprowadzić cię z równowagi. Przekonałem się o tym kilkakrotnie na własnej skórze. Tak dałem się zdeprymować, że później przysłowiowo „nie mogłem trafić w tarczę”. Grając z niektórymi adrenalina jest ogromna już przy pierwszym podejściu do tarczy. Ale są też oczywiście zawodnicy, którzy zachowują się z klasą.

Pański syn Marcel prędzej pójdzie w ślady taty czy zostanie siatkarzem ZAKSY?
Aktualnie znacznie bliżej mu do siatkówki. Mając zaledwie 12 lat, jest w niej już trzykrotnym mistrzem Polski. Dwa tytuły zdobył w dwójkach, a jeden w trójkach. Czasami próbuje sił w darcie, ale w Kędzierzynie-Koźlu mamy obecnie jedynie jego elektroniczną odmianę. Na razie więc swoje sportowe nadzieje pokłada zdecydowanie w siatkówce.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska