Seks wychodzi na ulice. Opolanom sypialnia już nie starcza...

Sławomir Draguła
Sławomir Draguła
Obyczaje coraz bardziej się rozluźniają. wielu opolanom sypialnia już nie wystarcza i miłosne uniesienia przenoszą w przestrzeń publiczną. nawet kamery monitoringu nie są dla nich problemem.

Park na placu Wolności, w samym sercu miasta, tuż obok najsłynniejszej opolskiej naleśnikarni, kilkanaście metrów od filharmonii i miejskiej biblioteki, zaledwie kilkadziesiąt od klasztoru franciszkanów.

Tarzająca się po trawniku dwójka opolan w namiętnym uścisku robi to, co dla większości dorosłych Polaków możliwe jest tylko we własnej sypialni. W przypływie namiętności oboje zapominają, że centrum Opola naszpikowane jest kamerami. Igraszki widzi więc strażnik miejski siedzący przed ekranami miejskiego monitoringu i oczy przeciera ze zdziwienia.

Po wyjściu z chwilowego osłupienia wysyła na plac Wolności patrol. Para jeszcze tam jest. Strażnicy proszą o wstanie z ziemi, doprowadzenie garderoby do porządku i wylegitymowanie się. Wszystko kończy się mandatem.

- Młodzi ludzie, najczęściej pod wpływem alkoholu, po wyjściu z pubu czy dyskoteki mają różne pomysły - przyznaje Sławomir Kowalski, kierownik referatu "Śródmieście" Straży Miejskiej w Opolu. - Wiadomo. Hamulce puszczają, hormony buzują, zdrowy rozsądek gdzieś umyka, no i zapadają w chwile zapomnienia.

Tak jak para, która amorom oddawała się tuż pod kamerą na ulicy Kośnego w Opolu.
- Nie było rady, też jechaliśmy utemperować ich rozgrzane głowy - dodaje Kowalski.

Gwiazdy dają przykład

Obyczaje w Polsce rozluźniają się. Ludzie uprawiają seks w plenerze nawet pod okiem kamer miejskiego monitoringu. Dlaczego tak się dzieje?

- Rodacy coraz częściej jeżdżą za granicę, obserwują zachowania tamtejszych obywateli, kopiują je i przenoszą na nasz grunt - mówi opolski seksuolog Piotr Pośpiech. - To znak czasów. To, co na Zachodzie nie budzi już od dawna większych kontrowersji, u nas zaczyna powoli raczkować. Ludzie teraz coraz częściej eksperymentują, potrzebują dodatkowych podniet. Seks na widoku publicznym to im właśnie zapewnia.

Swoje robią też portale internetowe opisujące życie celebrytów oraz kolorowe gazety, które co rusz donoszą o seksualnych wyczynach gwiazd. Na seksie w publicznym miejscu dali się przyłapać m.in.: Hugh Grant, amant filmowy znany przede wszystkim z komedii romantycznych, modelka Sienna Miller czy aktor Jude Law.

Głośne były też ekscesy autorstwa piosenkarza George'a Michaela wielokrotnie przyłapywanego na uprawianiu miłości w centrum Londynu. Natomiast kilka lat temu cała Polska mogła "podziwiać" na ekranach swoich telewizorów, jak Ken i Frytka, czyli gwiazdki TVN-owskiego Big Brothera, zrobili to przed kamerami w wannie.

W myśl maksymy "nieważne, co mówią, byleby nie przekręcali nazwiska", gwiazdy coraz częściej wrzucają do internetu swoje sex-taśmy, nagrane w domowym zaciszu ze swoimi partnerami.

Prekursorką była Paris Hilton, dziedziczka hotelarskiej fortuny, gwiazdeczka znana przede wszystkim z bywania na imprezach no i właśnie mocno erotycznego filmiku nagranego z chłopakiem. Produkcja, która rzekomo była wyciekiem i nagrana została w zaciemnionym pokoju metodą noktowizyjną, została później uzupełniona o materiał w pełnym kolorze i wydana pod tytułem "One Night in Paris".

Do sieci przeciekły też wyczyny z miodowego miesiąca innej pionierki sztuki krótkich filmików XXX - Pameli Anderson i jej ówczesnego męża Tommy'ego Lee.
- Młodzież czyta o tym w internecie, ogląda filmiki z idolami i też próbuje to robić - mówi seksuolog.

Zboczenie? Niekoniecznie

Iza ma 26 lat, Krzysiek jest o rok starszy. Oboje mieszkają w Opolu. Ona pracuje w jednym z centrów handlowych, on jest przedstawicielem handlowym. Przyznają, że lubią seks, im w dziwniejszych miejscach, tym lepiej.

- Bo rutyna może zniszczyć każdy związek - uważa Krzysiek. - Dlatego oprócz domu robimy to też w plenerze.

Para opowiada, że kochali się już w jeziorze w Osowcu, na plaży podczas wakacji w Chorwacji, na leśnym parkingu w samochodzie oraz na działce rodziców Krzyśka.
- Najfajniej było na plaży. Krzysiek rozpalił ognisko, było wino i dobre jedzenie, nie zapomnę tego nigdy - mówi Iza. Ale zaraz zastrzega, że seks w plenerze może uprawiać, tylko pod warunkiem, że nikogo w pobliżu nie ma.
- Zawsze wybieramy ustronne miejsca. Przy innych bym się krępowała - mówi Iza.

Według Piotra Pośpiecha, seks w ustronnym miejscu w plenerze czy jedna przygoda zakochanej pary w nocy na ławce w parku nie jest wynikiem dewiacji czy zboczenia.

- To może być po prostu chwila uniesienia albo przypływ odwagi spotęgowany alkoholem czy inną używką po wyjściu z dyskoteki. Takie rzeczy się zdarzają, zwłaszcza latem, kiedy jest ładna pogoda, ciepło, rozgwieżdżone niebo - tłumaczy Piotr Pośpiech. - Oczywiście to nie najfajniejsza sytuacja, gdy zobaczy to przypadkowy przechodzień, ale o zboczeniu nie można tu mówić.

Kiedy więc powinna zapalić się czerwona lampka?
- Jeśli pary notorycznie i w pełni świadomie wybierają miejsca monitorowane, pełne ludzi, gdy tylko taki rodzaj uprawiania seksu sprawia im przyjemność - wyjaśnia seksuolog.
Taka przypadłość to agorafilia, pochodząca od łacińskiego słowa agora, czyli miejsca zgromadzeń, rynku.

- Można to porównać poniekąd do ekshibicjonizmu, kiedy dotknięty tym problemem człowiek satysfakcji seksualnej doznaje podczas pokazywania narządów płciowych przypadkowo spotkanej osobie - dodaje Pośpiech. - Wówczas należy udać się po poradę do fachowca.

Dogging, nowa zabawa dla odważnych

Do Polski z Wielkiej Brytanii przyszła nowa, niebezpieczna moda uprawiania seksu w miejscach publicznych, czyli tzw. dogging. Nazwa pochodzi od angielskiego słowa "dog", czyli pies. Dlaczego?

Jest kilka teorii na ten temat. Jedna mówi o tym, że ludzie umawiający się na takie spotkania przynosili ze sobą smycze, by policjantowi, który napatoczy się przypadkowo, mogli powiedzieć, że są na spacerze z czworonogiem. Inna, że doggersi po prostu uprawiają seks w pozie "na pieska".

Również na polskich portalach erotycznych nie brakuje takich ogłoszeń. Są i te z Opolszczyzny (pisownia oryginalna): "parakochankow125 - panów na dogging w Nysie na dzisiaj"; "Mokra - szukam z partnerem Pana za free. Tylko 1 konkreta. Zabawa w plenerku w okolicach Ozimka (Opolskie) pisać zainteresowani na ..."; "bisex3 - Jedziemy na plażę jest ktoś chętny na zabawę w plenerze? W sob. lub niedz. tel. w profilu. Anonimów nie odbieramy!!!".

Scenariusz zabawy jest prosty. Uczestnicy spotykają się w umówionym miejscu, ściągają gacie, uprawiają seks i znikają. Oczywiście jeśli zdążą przed przyjazdem policji, czy straży miejskiej.

- Ale to zabawa z zapałkami, a nawet rosyjska ruletka - przestrzega Krzysztof Lachowski, jeden z opolskich lekarzy. - Po pierwsze w ten sposób można uzależnić się od seksu i tego typu zabaw, po drugie można złapać choroby weneryczne czy zarazić się wirusem HIV.

Na Opolszczyźnie w ręce policji nie wpadł jeszcze żaden doggers, ale w Polsce było kilka przypadków. Na przykład w ubiegłym roku w Opocznie monitoring miejskiego kąpieliska zarejestrował wyczyny pary, która na basenowej zjeżdżalni kopulowała w pozycji kwiat lotosu. Po załatwieniu sprawy para spleciona nogami ześlizguje się w dół. Filmik trafił do sieci. Oglądała go nie tylko cała Polska, ale również europejscy internauci, a nawet w Chinach i USA. Tożsamości bohaterów nagrania nie ustalono.

W ubiegłym miesiącu ogólnopolskie media obiegła natomiast wiadomość o parze, której na amory zebrało się na peronie dworca głównego w Krakowie.

Policjanci, którzy po telefonach zbulwersowanych ludzi przyjechali na dworzec, rzeczywiście zobaczyli kobietę i mężczyzną w trakcie aktu seksualnego, którym nie przeszkadzali podróżni i przejeżdżające pociągi. Para ochłonęła dopiero na widok umundurowanego patrolu.

Zawstydzeni kochankowie nie chcieli podać swoich danych osobowych. Ostatecznie dowód pokazała kobieta. 19-letnia mieszkanka Krakowa dostała 500 zł mandatu. Jej partner, 51-letni mężczyzna, będzie musiał odpowiadać przed sądem, gdzie trafił wniosek przeciwko niemu, ponieważ nie posiadał przy sobie żadnych dokumentów.

Kodeks i kary na straży moralności

Seks w miejscach publicznych jest karany. Zgodnie z art. 140 kodeksu wykroczeń, za taki nieobyczajny wybryk grozi do 1,5 tys. zł grzywny, nagana oraz kara ograniczenia wolności.

Natomiast art. 51 mówi o tym, że ten, kto wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym, powodując uczucie wstrętu, oburzenia, obrzydzenia czy niesmaku, musi liczyć się z karą do 30 dni aresztu, do miesiąca ograniczenia wolności i grzywną do 5 tys. zł.

- Pod ten paragraf podlegają również wszyscy ci, którzy uprawiają seks w miejscach publicznych - wyjaśnia komisarz Marzena Grzegorczyk z Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu. - Tutaj jednak muszą być osoby, które zgłoszą sprawę policji, potwierdzą ją, a potem w sądzie oświadczą, że poczuły się takim zachowaniem urażone.

Trudno też mówić o skali zjawiska. Przypadki przyłapania na seksie w miejscu publicznym nie są oddzielnie ujmowane w policyjnych statystykach, a tylko ewidencjonowane jako nieobyczajne zachowanie, podobnie jak np. obnażanie się.

Na baczności powinni się również mieć mniej skrępowani pasażerowie pociągów. Na przykład w składach PKP Intercity. Jeśli drużyna konduktorska przyłapie parę na uprawianiu seksu w przedziale, wagon, który był areną miłosnych igraszek, może zostać odczepiony i na koszt kochanków… zdezynfekowany.

Mniej rygorystyczne zasady panują na przykład w Niemczech. Tam przebywanie w miejscu publicznym nago nie jest naruszeniem prawa. Tolerowane jest też uprawianie seksu w parku czy na plaży. Warunek jest jeden: Para musi być okryta przynajmniej ręcznikiem.

Za nieobyczajne zachowanie w miejscu publicznym w Niemczech grozi mandat w wysokości 150 euro. Ciekawostką jest to, że osoby bezrobotne mogą liczyć na "ulgowe" mandaty w wysokości 34 euro.

Przegięcia

Sławięcice to dzielnica Kędzierzyna-Koźla. W lesie położonym dwa kilometry od osady mieścił się w czasie drugiej wojny światowej obóz koncentracyjny o nazwie Blechhammer. To filia największej na świecie "fabryki śmierci", czyli Auschwitz-Birkenau.

W Blechhammer przebywali głównie Żydzi, życie mogło tu stracić co najmniej kilka tysięcy osób. Do obozu prowadzi szeroka leśna droga. Na miejscu stoją dobrze zachowane budki strażnicze, fragmenty ogrodzenia z drutem kolczastym, budynek krematorium i plac apelowy.

Przyjeżdża tu sporo mieszkańców Kędzierzyna-Koźla. Jednak nie po to, aby uczcić pamięć ofiar. Mieszkańcy Sławięcic opowiadają też, że sporo przyjezdnych to... amatorzy szybkiego seksu w samochodzie. Po takich wizytach zostają pamiątki w postaci zużytych prezerwatyw, puszek po piwie i innych śmieci. Jeszcze dwa lata temu kędzierzyńsko-kozielscy strażnicy miejscy przyłapywali po kilka takich par miesięcznie. Po zainteresowaniu się sprawą przez media proceder zamarł.

- Teraz ulubionym miejscem kochanków z Kędzierzyna-Koźla są okolice parku nad Odrą w Koźlu i nad jeziorem w Dębowej - mówi Jacek Żarowski, komendant tamtejszej straży miejskiej.

Cóż, hormonów w pewnym wieku nie da się tak łatwo okiełznać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska