Śmietniska w podkluczborskich lasach

Redakcja
Grzegorz Kimla z kluczborskiego nadleśnictwa pokazuje stare ramy okienne, które ktoś wyrzucił w lesie. - W tym roku wywieźliśmy z naszych lasów już 35 metrów sześciennych śmieci - mówi pan Grzegorz.   - W ubiegłym roku za wywóz 177 metrów odpadów nadleśnictwo zapłaciło 28,2 tys. zł.
Grzegorz Kimla z kluczborskiego nadleśnictwa pokazuje stare ramy okienne, które ktoś wyrzucił w lesie. - W tym roku wywieźliśmy z naszych lasów już 35 metrów sześciennych śmieci - mówi pan Grzegorz. - W ubiegłym roku za wywóz 177 metrów odpadów nadleśnictwo zapłaciło 28,2 tys. zł. Anna Wyspiańska
Sprzęt AGD i kawałki mebli zamiast na wysypisko trafiły do lasu. Kluczborskie nadleśnictwo w tym roku wydało 5 tys. zł na wywóz śmieci.

Eternit, worki pełne domowych śmieci, pozostałości po remontach domów, martwe zwierzęta hodowlane, a nawet przyczepa starych opon - to wszystko leśnicy znaleźli w podkluczborskich lasach.

Z doświadczenia pracowników nadleśnictwa wynika, że ludzi zaśmiecających las można podzielić na dwie kategorie. Jedna to podróżni, którzy z okien aut wyrzucają na obrzeża lasu plastikowe butelki po napojach, puszki czy opakowania po chipsach. Pozbywają się też opakowań na leśnych parkingach.

Dlatego nadleśnictwo dba, aby na każdym były worki na śmieci. Dzięki temu coraz mniej odpadków ląduje na ziemi obok takiego worka. Kolejna grupa to ci, którzy z pełną premedytacją jadą do lasu, aby pozbyć się śmieci.

- To osoby, które bardzo dobrze znają dany las - uważa Grzegorz Kimla, inżynier nadzoru Nadleśnictwa Kluczbork. - Wiedzą, gdzie są głębokie wyrobiska i jak dojechać do nich samochodem lub ciągnikiem. I tam wyrzucają np. niepotrzebny sprzęt AGD lub pozostałości po domowym remoncie.
W miniony poniedziałek w biały dzień pracujących w lesie pracowników nadleśnictwa zaalarmował brzęk tłuczonego szkła.
- Z daleka zobaczyli tylko bordową corsę, której kierowca przez okno wyrzucał szklane butelki - opowiada Grzegorz Kimla. - Kiedy ich zobaczył, odjechał, ostentacyjnie machając ręką na pożegnanie. Mamy numer rejestracyjny tego auta, więc niedługo spotkamy się z tym panem.

Jeśli leśnicy przyłapią kogoś na zaśmiecaniu lasu, mogą ukarać go mandatem 500-złotowym. Okazuje się, że wcale nie trzeba złapać delikwenta za rękę.

- Mamy swoje sposoby, aby ustalić właściciela śmieci - zapewnia Paweł Pypłacz, nadleśniczy Nadleśnictwa Kluczbork. - Coraz częściej używamy też kamer. I będziemy ich montować w lasach coraz więcej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska