Sportowcy zdrowiem płacą za medal

Redakcja
Sebastian Świderski miał naderwaną większość mięśnia czworogłowego. Groziło mu kalectwo i to, że będzie się poruszał tylko o kulach.
Sebastian Świderski miał naderwaną większość mięśnia czworogłowego. Groziło mu kalectwo i to, że będzie się poruszał tylko o kulach.
Justyna Kowalczyk zaciskała zęby i cały sezon biegała, mimo kontuzji kolana. Sebastian Świderski powiedział "pas", by nie zostać kaleką. Szymon Kołecki zna więcej chirurgów i ortopedów niż rywali z pomostu.

Gdy w grę wchodzą sława, pieniądze i medale, powiedzenie "sport to zdrowie" staje się niesmacznym żartem. By wejść na szczyt, sportowcy poddają się katorżniczym treningom, a ogromne przeciążenia to ich chleb powszedni. Tak wykuwają mistrzowską formę. Wcześniej czy później płacą za to wysoką cenę.

- To wysiłek ponadprzeciętny, którego w żaden sposób nie można porównać do lekkiego joggingu czy pójścia na basen. Trening systematyczny, w którym obciążenia stale są zwiększane - podkreśla opolski fizjoterapeuta Krzysztof Zwierz, opiekun kadry narodowej sztangistów oraz Budowlanych Opole.

Powiedzenie "sport to zdrowie" staje się niesmacznym żartem, gdy w grę wchodzą pieniądze i sława

Operacja będzie, ale dopiero po sezonie

W tym tygodniu nie tylko sportowa Polska żyła operacją kolana naszej "królowej nart". W warszawskiej klinice w Carolina Medical Center, specjalizującej się w leczeniu sportowców, Justyna Kowalczyk przeszła artroskopię prawego kolana. Miała uraz łękotki przyśrodkowej. Został jej przeprowadzony również kosmetyczny szlif chrząstki rzepki. Zabieg przeprowadził doktor Robert Śmigielski.

Nic szczególnego, bo kontuzje są wpisane w życie sportowca, gdyby nie fakt, że Kowalczyk już z urazem przygotowywała się do sezonu i startowała w całym cyklu Pucharu Świata.

- Wiedzieliśmy, że kolano jest częściowo uszkodzone - przyznaje doktor Śmigielski. - Justyna przepracowała lato, aby nawiązać walkę z Marit Bjoergen. Dlatego zdecydowała się zaryzykować i odwlec zabieg.

Ból z dużą siłą "odezwał się" po czwartym etapie Tour de Ski (noworocznym biegu w Oberstdorfie). Dla Kowalczyk był to czwarty start w ciągu czterech dni. Mimo to dotrwała do końca nie tylko TdS, który wygrała, ale także do końca sezonu PŚ. Walcząc o Kryształową Kulę, stosowała leki przeciwzapalne.

- Gehenna, trwająca od czerwca, właśnie się dziś skończyła - napisała po operacji na swoim na swoim blogu Kowalczyk. - Żegnajcie opaski, stabilizatory, opuchlizny. Żegnaj bólu. To swego rodzaju cud, że kolano wytrzymało prawie cały okres przygotowawczy i startowy. To mistrzostwo mojego trenera w doborze obciążeń treningowych. A teraz czekam na rezultaty mistrzostwa doktora Śmigielskiego.
Kowalczyk już planuje przygotowania i kolejne starty. Jej celem są przyszłoroczne mistrzostwa świata i igrzyska olimpijskie w Soczi w 2014 r. w moim kolanie już nic nie żyło.

Powrotu na siatkarskie boisko nie ma już Sebastian Świderski. W grudniu jego organizm wystawił wysoki rachunek za kilkanaście lat wzmożonych treningów, setki rozegranych meczów, tysiące wykonanych skoków. Na treningu zawodnik poczuł ból w kolanie, noga spuchła. W klinice usłyszał wyrok.

- Lekarze powiedzieli, że mam się przygotować na definitywny koniec kariery - wspomina popularny "Świder". - Mogłem przejść jeszcze jedną operację, ale ryzykowałem następną ciężką kontuzją, a nawet kalectwem. Kolejne naderwanie, najpewniej jeszcze większe, mogłoby spowodować, że poruszałbym się w przyszłości wyłącznie o kulach.

Świderski w 2010 roku wrócił do Kędzierzyna-Koźla po siedmiu sezonach spędzonych w lidze włoskiej, uznawanej za najlepszą na świecie. Niestety, nie pograł długo. Po latach dużego i ciągłego wysiłku coraz częściej dotykały go urazy. W listopadzie 2010 roku w Rzeszowie doznał bardzo poważnej kontuzji. Skręcenie stawu kolanowego i zerwanie mięśnia czworogłowego uda prawej nogi było początkiem końca wyczynowego uprawiania sportu. Zawodnik ambitnie walczył o powrót i kilka razy wydawało się, że po raz kolejny wygra z naturą. Przeszedł skomplikowaną operację w Łodzi. W tej samej klinice, w której wcześniej miał operowane zerwane ścięgno Achillesa oraz artroskopię kolana. Po 5 miesiącach wrócił do treningów, w kwietniu zeszłego roku, wszedł nawet na symboliczne zmiany podczas finałów ze Skrą Bełchatów. Ale tak naprawdę do pełnej dyspozycji już nie wrócił.

- W grudniu okazało się, że mam naderwane prawie 60 procent mięśnia czworogłowego uda, który "trzymał się" na strzępach włókien - opowiada Świderski. - Problem polegał na tym, że w wielokrotnie kontuzjowanej nodze nie ma takiej chemii i unerwienia, abym coś poczuł.

W kędzierzyńskiej Zaksie nie brakuje kontuzji. Powtarzalność skoków, duże obciążenia treningowe i meczowe robią swoje.
- To efekt napiętego kalendarza i braku czasu na regenerację sił, odnowę biologiczną, siłownię, trening - podkreślał Paweł Brandt, fizjoterapeuta naszej drużyny, kiedy kolejni gracze musieli pauzować. - U większości zawodników wysiłek się nawarstwia, bo po sezonie nie mają czasu na odpoczynek, tylko zaczynają przygotowania i rozgrywki w repre- zentacji. Ich ciała są wytrenowane, wytrzymują duże obciążenia, ale organizmów nie da się oszukać.

Ryzyko rośnie wraz z ciężarem

Częściej z kontuzjami niż z rywalami przegrywał Szymon Kołecki. Znakomity polski sztangista, były zawodnik Budowlanych Opole, z powodu szeregu urazów - najpierw kręgosłupa, a ostatnio kolana - traci szanse na kolejne starty. Musiał zrezygnować z zeszłorocznych mistrzostw świata, nie pojedzie też na igrzyska olimpijskie w Londynie. Dwukrotny wicemistrz olimpijski (Sydney 2000 i Pekin 2008) liczy, że uda mu się wyleczyć i przygotować mistrzowską formę na kolejne igrzyska w Rio de Janeiro.

Sztangiści należą do najbardziej narażonych na urazy przeciążeniowe. W zeszłym roku operację obu kolan przeszedł dwukrotny olimpijczyk Budowlanych Opole Krzysztof Szramiak. Wcześniej pod skalpel trafił najlepszy obecnie zawodnik opolskiego klubu - Bartłomiej Bonk. Obaj obecnie budują formę na Londyn.

- U sztangistów obciążenia treningowe rosną przez całą karierę - zaznacza Krzysztof Zwierz, fizjoterapeuta Budowlanych i kadry narodowej. - Podczas przygotowań zaczynają dźwigać od mniejszych ciężarów, ale im bliżej zawodów ciężary stają się większe. W skali kilku lat wraz z wytrenowaniem ich obciążenia i możliwości idą w górę. Zawodnicy zmieniają swoją wagę, stosują dietę. To wszystko ma wpływ na przeciążenia i, niestety, także urazy.

Najczęściej cierpią kolana, kręgosłup w odcinku lędźwiowym, barki, łokcie, nadgarstki.

- Sztangiści na treningach pracują z rozwagą, bo nie ma sensu ryzykować urazu - dodaje fizjoterapeuta Budowlanych. - Natomiast na wodach, kiedy na sztandze są już wysokie ciężary, ryzyko jest bardzo duże.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska