- Zostało podjęte rozstrzygnięcie nadzorcze pana wojewody. Uchwałę dotyczącą likwidacji tej szkoły podjęto z naruszeniem prawa, w związku z tym została uchylona i szkoła będzie funkcjonowała w dalszym ciągu – informuje Michał Siek, opolski kurator oświaty.
Wojewoda opolski Sławomir Kłosowski uściśla, że przeszkodą w podjętej próbie likwidacji szkoły podstawowej w Nowej Cerekwi było niedopełnienie przez burmistrza Kietrza wymogów obowiązujących w ustawie oświatowej i kodeksie postępowania administracyjnego.
- Nie nastąpiło powiadomienie wszystkich rodziców, a ustawa oświatowa mówi jednoznacznie, że osobiście, za potwierdzeniem odbioru, wszyscy zagrożeni potencjalną likwidacją muszą zostać poinformowani o planowanej likwidacji szkoły. Ten warunek nie został spełniony, w związku z czym nie pozostawało mi nic innego, jak tylko unieważnić tę uchwałę - wyjaśnia wojewoda Kłosowski.
Według otrzymanej relacji, po ogłoszeniu decyzji wojewody wśród mieszkańców zapanowała euforia.
- Ludzie dziękowali, ściskali się. Nie wierzyli, że udało się zrobić coś, co miało być nie do załatwienia. Później ludzie poszli na rekolekcje. Po drodze przekazywali sobie informacje, wysyłali SMS-y, rozmawiali przed kościołem i w kościele. Zapanował entuzjazm jak po wygraniu w mistrzostwach Polski – opowiada Kazimierz Głowacki, szef klubu „Rodła” i inicjator obrony szkoły.
Przypomnijmy, że uchwałę dotyczącą likwidacji szkoły podstawowej w Nowej Cerekwi radni gminy Kietrz podjęli 13 lutego podczas burzliwej sesji. Zgodnie z założeniem, szkoła miała przestać funkcjonować po zakończeniu trwającego roku szkolnego.
Radni argumentowali podjętą decyzją niżem demograficznym i wysokimi kosztami utrzymania budynku. Przez ostatnie dwa lata do klasy pierwszej nie zgłosił się żaden uczeń.
Mieszkańcy Nowej Cerekwi ocknęli się ze stanu niemocy i zmobilizowali do aktywnego działania, m.in. zbierano podpisy za pozostawieniem szkoły czy zorganizowano spotkania z udziałem samorządowców, kuratora oświaty, wojewody opolskiego oraz poseł Violetty Porowskiej.
- Mówiono przez ostatnie trzy lata, że szkołę będą zamykać, że nie ma sensu zapisywać dzieci do tej szkoły i trzeba szukać w innych miejscowościach – mówi Kazimierz Głowacki. - To była taka zasada: powtórzyć coś sto razy i to jest prawdą. Ludzie nie umieli sobie z tym poradzić. Trzeba było im pomóc i to się udało, to jest najważniejsze. Teraz mieszkańcy się cieszą, dzieci się cieszą. Ta wieś by umarła, gdyby szkołę zabrali.
Według wyliczeń obrońców szkoły liczba uczniów będzie rosła. Chcą nie tylko zabiegać o miejscowych pierwszoklasistów, ale są też plany namawiania do zmiany szkoły uczniów uczęszczających do innych placówek. Padają pierwsze deklaracje.
- W tym roku nikt ze szkoły nie odejdzie. Dzieci, które są w klasie szóstej, pójdą do siódmej. Ósmej klasy nadal nie będzie. Do grupy zadeklarowanych 34 uczniów dojdzie jeszcze dziesięcioro – wyjaśnia Kazimierz Głowacki. - Robimy dużą reklamę. Mamy szansę, aby reszta dzieci, która się rozeszła po innych miejscowościach, przyszła do szkoły w Nowej Cerekwi. Niektórzy do szkół dojeżdżają prywatnymi samochodami. Po naszym ostatnim zebraniu dwie matki przyszły i już od razu chciały przenieść swoje dzieci.
Będziemy informowali o dalszych losach szkoły podstawowej w Nowej Cerekwi.
Wsparcie edukacji: Dzieci z Gietrzwałdu otrzymują bezpłatne laptopy
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?