Szkolna dostawka

Tomasz Dragan Jarosław Staśkiewicz
- Wszystko jest legalne - twierdzą dyrektorzy szkół publicznych, których sekretariaty wykorzystywane są do prowadzenia działalności prywatnych firm oświatowych.

Pytania, na które nie udało nam się uzyskać odpowiedzi od wicedyrektora ZSM Marka Roemera
1. Czy to prawda, że w godzinach pracy w szkole publicznej załatwia sprawy urzędowe (np. w powiatowym urzędzie pracy) związane z naborem do prywatnej firmy oświatowej?
2. Czy w godzinach pracy w ZSM, urzędując w swoim gabinecie, jest wicedyrektorem publicznej szkoły czy też przedstawicielem prywatnej firmy oświatowej?
3. Czy zgodne z prawem jest to, że sekretariat szkoły wykorzystywany jest do działalności prywatnej firmy oświatowej?

Mechanizm jest bardzo prosty. Firma zajmująca się organizowaniem różnego rodzaju kursów i szkoleń wynajmuje pomieszczenia w szkole publicznej. Potem - jak opowiada nam osoba, która pracowała przy organizacji tego typu przedsięwzięć - zatrudnia miejscowych nauczycieli.
- Po godzinach pracy w szkole publicznej dorabiają sobie w firmie oświatowej. To jest jak najbardziej zgodne z prawem - mówi nasz rozmówca. - Legalne jest również wynajmowanie pomieszczeń do organizowania takich kursów, ponieważ szkoła publiczna ma z tego dodatkową kasę, którą może przeznaczyć na swoje potrzeby. Z pozoru w papierach wszystko gra. Gdzie jest zatem tzw. wałek? W sposobie prowadzenia administracji firmy prywatnej. A mówiąc prościej - w funkcjonowaniu sekretariatu zajmującego się udzielaniem informacji i rekrutacją osób chcących podjąć naukę. Po prostu sekretariat publicznej szkoły jest jednocześnie miejscem prowadzenia działalności firmy prywatnej. Na wszystkich ogłoszeniach podawany jest numer telefonu służbowego danej placówki jako kontaktowy do firmy oświatowej. Sekretariaty szkół publicznych chętnie udzielają informacji o kursach i szkoleniach, ponieważ najczęściej sami dyrektorzy lub sekretarki albo inni pracownicy administracji są zatrudnieni w firmach prywatnych. Na umowy zlecenia. A kto płaci za korzystanie ze służbowych telefonów i prowadzenie prywatnej działalności w ramach czasu pracy w szkole publicznej?

Z tym pytaniem postanowiliśmy się zwrócić do szefów dwóch szkół w Brzegu i Namysłowie, gdzie sekretariaty placówek wykorzystywane są w tzw. godzinach pracy "na państwowym" do działalności prywatnej.
Namysłowski Zespół Szkół Mechanicznych jest placówką, w której organizowane są różnego rodzaju kursy i szkolenia dla pracowników. Można tutaj między innymi przeszkolić spawaczy czy też nauczyć bezpieczeństwa i higieny pracy, np. piekarzy. Wszystkie tego typu kursy prowadzi prywatna firma oświatowa. Na kalendarzach reklamowych podany jest numer kontaktowy, pod którym można uzyskać informacje na temat kształcenia.
- Zespół Szkół Mechanicznych, słucham - usłyszeliśmy, dzwoniąc pod numer kontaktowy z firmą prywatną. Kobieta odbierająca telefony podaje nam kontakt z osobą, u której możemy załatwić wszelkie formalności. Okazuje się, że jest nią... wicedyrektor ZSM, Marek Roemer. Co najmniej od kilku lat pracuje jako przedstawiciel prywatnej firmy oświatowej. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że w godzinach pracy w ZSM załatwia sprawy urzędowe związane z organizowaniem szkoleń (dofinansowanie z urzędu pracy itp.)
- Jestem chory i mam kłopoty z mówieniem. To chyba słychać? - usłyszeliśmy wczoraj przez telefon od wicedyrektora namysłowskiego Zespołu Szkół Mechanicznych, Marka Roemera. Na nasze pytanie, jak udaje się mu pogodzić dyrektorowanie w szkole publicznej z działalnością w firmie prywatnej odpowiedział:
- Do soboty jestem na zwolnieniu lekarskim, zapraszam na rozmowę w przyszłym tygodniu. (W ostatnią środę, mimo choroby, wicedyrektor zjawił się w szkole na uroczystości wręczenia jej uczniom stypendiów naukowych dla prymusów placówki).
Bardziej rozmowny był natomiast szef Marka Roemera, dyrektor Zespołu Szkół Mechanicznych, Henryk Tomiczek.

Co na to kuratorium?
Leszek Adam Zając, pełnomocnik opolskiego kuratora oświaty ds. reformy edukacji i wicedyrektor Wydziału Nadzoru Pedagogicznego w kuratorium
- Nie jest to kwestia, którą bezpośrednio zajmuje się nadzór pedagogiczny i nie znajduje się to w gestii kuratora oświaty. Te pytania należałoby zadać organom prowadzącym, które sprawują nadzór finansowo-organizacyjny nad placówkami. Ale moim zdaniem takie praktyki nie są wskazane. Sekretariat szkoły publicznej opłacanej z pieniędzy podatników nie powinien załatwiać żadnych spraw komercyjnych firm działających na rynku oświatowym. Bo dopóki nie ma kolizji interesów pomiędzy firmą a szkołą, to wszystko jest w porządku, ale gdy taki konflikt powstaje, to z praktyki wynika, że niemal zawsze cierpi na tym interes publicznej placówki.

- Mnie ta sytuacja nie przeszkadza - mówi dyrektor, pytany o wykorzystywanie sekretariatu do prowadzenia firmy oświatowej. - Formalnie rzecz biorąc, uważam, że wszystko jest w porządku. Cieszyłbym się, gdyby w ten sposób współpracowało z nami więcej firm.
Podczas rozmowy pokazuje nam gabinet, który jest wykorzystywany przez firmę oświatową do prowadzenia działalności szkoleniowej. W pełni umeblowany, z biurkiem, komputerem, faksem.
- Całość wyposażenia zakupiła firma, a w zamian za możliwość korzystania z jej sprzętu nie pobieramy od niej pieniędzy za wynajem gabinetu - dodaje Henryk Tomiczek. Szkoła nie ma nawet własnego faksu.
- I czasem firma ma nawet do nas pretensje, że zbytnio eksploatujemy ich sprzęt - mówi dyrektor.
Na co dzień w pokoju, którym chwali się Tomiczek, urzęduje Marek Roemer. Jest to bowiem oficjalny gabinet wicedyrektora szkoły.
- Kadra kierownicza naszej szkoły ma nienormowany czas pracy - zaznacza Tomiczek. Twierdzi, że jego zastępca działa w firmie szkoleniowej po godzinach pracy w ZSM. Jednak dodaje: - Choć nie wykluczam, że kiedy ktoś dzwoni w trakcie przygotowań do organizacji kursu, to sekretarka szkoły udziela mu informacji. Tomiczek podkreśla, że ze współpracy szkoły i firmy oświatowej szkoła ma same korzyści.
- Nasi uczniowie mają 50 procentowe zniżki na kursy prowadzone w szkole. A dodatkowo firma płaci za wynajem sal i warsztatów podczas trwania kursów - mówi dyrektor.

Podobna sytuacja, jak ta przedstawiona w Namysłowie, ma miejsce w brzeskim I Liceum Ogólnokształcącym. Oficjalnie w ogłoszeniach prasowych firmy prywatnej o 14-miesięcznych kursach kończących się zdobyciem wykształcenia średniego, jako miejsce załatwiania spraw administracyjnych (związanych z podjęciem nauki) podawany jest sekretariat ogólniaka i numer telefonu służbowego szkoły.
- Na miejscu załatwimy wszystkie sprawy związane z podjęciem nauki - informuje nas sekretarka szkoły publicznej. - Jesteśmy filią szkoły prywatnej zajmującej się działalnością oświatową.
O tej sprawie informowaliśmy już w poniedziałkowej "NTO". Wówczas dyrektor I LO Leon Serkies nie widział w tym nic zaskakującego, że sekretariat jego szkoły w godzinach pracy zajmuje się działalnością prywatną. Zaprzeczał przy tym, że sam miał kiedykolwiek coś wspólnego z firmą oświatową.
- Pracuje tam tylko moja żona jako nauczycielka fizyki, ale to nie ma nic do rzeczy w tej sprawie - wyjaśniał nam Serkies. - Racja, że nasz sekretariat w godzinach pracy nie powinien zajmować się działalnością na rzecz firmy prywatnej.
Wczoraj jednak dyrektor nieco zmienił zdanie. Przypomniał sobie, że w umowie z firmą oświatową na wynajem pomieszczeń jest zapis o konieczności prowadzenia przez sekretariat publicznej szkoły rekrutacji uczniów na prywatne kursy oświatowe.
- Mówienie, że prowadzimy jakąś agitację czy dwa sekretariaty to przesada - wyjaśnia dyrektor Serkies. - Nie ma nic za darmo i dlatego w umowie znalazł się zapis, że w zamian przyjmujemy zapisy od osób zgłaszających się na kurs. Za wynajęcie pomieszczeń prywatnej firmie oświatowej otrzymujemy 4 tys. zł netto.
Podkreśla, że prawo oświatowe nie wymaga też zgody pracodawcy na prowadzenie dodatkowych zajęć przez nauczycieli publicznych szkół w placówkach prywatnych.
- Wszyscy nauczyciele, także ja, możemy to robić - podkreśla Serkies.
Nieoficjalnie jednak - jak się dowiedzieliśmy już po ukazaniu się poniedziałkowego tekstu o I LO - wśród nauczycieli pojawiły się pogłoski, iż dyrektor Serkies był jednak zatrudniony w prywatnej firmie. Na umowę zlecenie jako nauczyciel. Dyrektor unika odpowiedzi na pytanie, czy to prawda.
- W czasie pełnienia obowiązków nauczyciela i dyrektora tej szkoły nie podpisywałem żadnych umów o pracę z innymi firmami - oświadcza Serkies. - To natomiast, co robię, poza godzinami pracy, jest moją osobistą sprawą.
Dyrektor I LO podkreśla, że jeżeli jego szkoła nie będzie wynajmowała swoich sal, to firma oświatowa pójdzie gdzie indziej, a nauczyciele ogólniaka nadal będą mogli dorabiać na kursach w soboty czy niedziele.
- Wynajem pomieszczeń szkoły to konieczność, ponieważ rocznie mamy z tego kilkadziesiąt tysięcy złotych - tłumaczy dyr. Serkies.

O prowadzeniu podwójnej działalności przez sekretariaty publicznych szkół starostwie obu powiatów - brzeskiego i namysłowskiego - dowiedzieli się od "NTO". Kontrolę administracyjno-finansową nad szkolnictwem średnim z mocy prawa sprawują bowiem starostwa powiatowe.
- Przyznam, że słyszałem o tego typu przypadkach, ale jestem pierwszy dzień w pracy po kilkutygodniowym urlopie - powiedział nam wczoraj starosta namysłowski, Adam Maciąg. - Nie oznacza to jednak, że zamierzam siedzieć z założonymi rękami. Natychmiast podejmę działania zmierzające do wyjaśnienia tej sytuacji.
Brzeskie Starostwo Powiatowe sprawą I LO zajmuje się od poniedziałku.
- Dyrektor I Liceum Ogólnokształcącego otrzymał polecenie wyjaśnienia sprawy, ale odpowiedź jeszcze do mnie nie dotarła - mówi starosta brzeski Kazimierz Bączek. - Jednak z ustnych wyjaśnień, które otrzymałem, wynika, że nic takiego się nie stało. Szkoła wynajmuje pomieszczenia firmie prowadzącej kurs, za co pobiera opłaty zgodne z zaakceptowanym przez starostwo cennikiem, a udzielanie informacji w sprawie szkoleń przez sekretariat to nie przestępstwo. Niczego jednak nie chcę przesądzać i czekam na pisemne wyjaśnienia - dodał starosta Bączek.
Podobna - jak w przypadku I LO w Brzegu i namysłowskiego ZSM - prywatna firma oświatowa działa również w pomieszczeniach II Liceum Ogólnokształcącego w Brzegu. Jego dyrektor Dariusz Byczkowski, uprzedzając nasze pytania, spieszy z wyjaśnieniami:
- Szkoła prywatna ma osobne wejście, osobną linię telefoniczną i faksową, oddzielny sekretariat i pomieszczenia administracyjne oraz sekretarkę - mówi Byczkowski. - Płacą swoje rachunki za prąd i telefony, a od nas wynajmują jedynie pomieszczenia. Tak więc nasz sekretariat szkoły zajmuje się sprawami liceum, a nie firmy prywatnej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska