Te psy są postrachem przemytników i dilerów

fot. Radosłąw Dimitrow
fot. Radosłąw Dimitrow
Mały foksterierek Bobo wyczuł narkotyki, które w torcie oblanym czekoladą imitowały rodzynki. Suczka Bendżi znalazła za szafą wagę do prochów i pieniądze z ich sprzedaży. Handlarza zgubiło to, że przeliczając banknoty, pozostawił na nich zapach prochów.

Patrząc na kudłatą sierść foksterierka Bobo, można odnieść wrażenie, że to raczej maskotka więziennych funkcjonariuszy, aniżeli pies do wykrywania prochów. Nic bardziej mylnego. Merdająca ogonem psina jest tak dobra w swoim fachu, że sieje wręcz postrach wśród przemytników i skazanych.

- Przed Bobo nic się nie ukryje! - śmieje się Marcin Silarski z Aresztu Śledczego w Opolu, który pracuje z psem już dziewiąty rok. - Wystarczy go tylko trochę "podkręcić" i jak w transie zaczyna szukać narkotyku.
Przewodnik spogląda na foksterierka. Poklepuje go po grzbiecie i spuszcza ze smyczy.

- Szukaj Bobo! Szukaj!!! - zachęca energicznie.
Pies jak szalony biegnie w kierunku kartonowych pudełek. Obwąchuje każde po kolei. Po chwili zatrzymuje się przy właściwym. To w nim ukryto kilka gram amfetaminy.

Tym razem to było tylko ćwiczenie. Ale Bobo na co dzień wykrywa prochy w prawdziwych paczkach, które rodziny przesyłają skazanym. Każde pudło i każdy list, zanim trafią do rąk więźnia, muszą przejść koło niezawodnego psiego nosa. Bo narkotyki mogą być wszędzie.

- Rodzina przysłała kiedyś jednemu ze skazanych duży tort oblany czekoladą - wspomina Silarski. - To nie był jednak zwyczajny wypiek. Ciasto, zamiast rodzynkami, nadziane było ściśniętą w kulki marihuaną. Każda z nich była z niezwykłą starannością owinięta sreberkiem.

Bobo od razu wyczuł zapach narkotyku. Drapiąc łapką po kartonowym pudle i spoglądając na swojego pana, dał znać, że z tortem coś jest nie tak. Pomysłowa rodzina musiała się później tłumaczyć przed sądem, skąd wzięła składniki do ciasta...

Pies jak członek rodziny

Takich psów jak Bobo jest na Opolszczyźnie więcej. Foksteriery, owczarki niemieckie i labradory pracują nie tylko w zakładach karnych, ale także dla policji i w straży granicznej. To, co łączy te wszystkie czworonogi, to niezwykła zdolność do odróżniania zapachów. Każdy z nich przeszedł trwające ponad 650 godzin szkolenie. Dzięki temu wykryją każdy rodzaj narkotyku.

- Ale dla mnie Nemi to coś więcej niż tylko pies do pracy - przyznaje Arkadiusz Szulc z Zakładu Karnego w Przywarach koło Dobrodzienia, poklepując owczarka niemieckiego po głowie. - Ona jest członkiem mojej rodziny. Mieszka razem z nami w mieszkaniu, a dzieci uwielbiają się z nią bawić. Niektórzy sąsiedzi myślą, że to zwyczajny pies. Nawet nie zdają sobie sprawy, jaką robotę wykonuje Nemi na co dzień.

Pan Arkadiusz właśnie szykuje się do wyjścia do pracy. Punktualnie o godz. 7.30 musi się stawić przed bramą zakładu karnego. Nemi stoi już w przedpokoju i niecierpliwie merda ogonem pod drzwiami. Widać, że nie może się doczekać kolejnego dnia w pracy. Jej pan musi jeszcze zabrać smycz i piłeczkę - ulubioną zabawkę suczki.

- Ta piłeczka jest kluczem do wszystkiego - tłumaczy Arkadiusz Szulc. - Nemi dostaje ją w nagrodę, gdy uda jej się wykryć narkotyki. To dla niej największa pochwała i motywacja do szukania. Każdy przewodnik ma taką zabawkę przy sobie. Zasada jest taka, że prowadząc psa, nigdy się z nią nie rozstaje.

Ich węchu nikt nie oszuka

W zakładzie karnym Nemi musi dzisiaj sprawdzić kilka listów. Obwąchuje więc starannie kopertę po kopercie, ale w żadnej nie znajduje prochów.

- Tym razem nie było niespodzianki, ale musimy być niezwykle czujni, bo narkotyki mogą być wszędzie - przekonuje Arkadiusz Szulc. - Zdarzały się przypadki nasączenia koperty LSD. To narkotyk, który wywołuje halucynacje. Gdyby taka nasączona przesyłka trafiła w ręce więźnia, mógły się odurzyć wkładając kawałki kartek pod język.

To, co utrudnia pracę funkcjonariuszom i ich czworonogom to fakt, że przemytnicy próbują szmuglować narkotyki w bardzo małych ilościach. W przypadku LSD do odurzenia wystarczy już kilkaset miligramów. To mniej więcej tyle, ile jedna dziesiąta ziarenka piasku!

Dlatego pomimo dokładnego sprawdzania przesyłek, funkcjonariusze rutynowo kontrolują jeszcze cele skazanych. Nemi wchodzi do każdej z nich i centymetr po centymetrze sprawdza pomieszczenia. Obwąchuje ściany i łóżka. Jest jednak w stanie wyczuć narkotyki nawet na suficie.

W zakładzie karnym w Prudniku szczelnie zapakowaną amfetaminę więźniowie ukryli... w sufitowej lampie. Cele przeszukiwał wtedy Sławomir Hakman ze swoim labradorem Blue.

- Więźniowie myśleli, że przechytrzą w ten sposób psa - mówi Hakman. - Ale Blue nie dał się nabrać. Usiadł pod lampą, podniósł głowę do góry i zaczął szczekać. To był znak, że tam jest coś ukryte. Funkcjonariusze od razu znaleźli narkotyki.

W innym przypadku Blue zainteresował się lustrem przykręconym do ściany. Pies pracował wtedy na górnym łóżku. Nagle zatrzymał się i zaczął drapać łapą w kierunku lustra. To był znak, że za nim musi coś być. Blue nie pomylił się ani trochę. Po ściągnięciu lustra okazało się, że w ścianie jest wydrążona dziura. W niej funkcjonariusze znaleźli zawinięty w folię haszysz.

Narkotyki mogą być wszędzie

Jak szacują specjaliści zajmujący się na co dzień szkoleniem psów specjalnych, około 20 procent skazanych ma za kratkami kontakt z narkotykami. Odsetek ten byłby dużo większy, gdyby nie praca czworonogów.

Dotychczas nikt nie wymyślił urządzenia, które byłoby lepsze w wykrywaniu zakazanych środków niż psi nos. Dlatego więzienne czworonogi coraz częściej wypożyczane są do pracy przez policjantów. Dzięki ich węchowi wpadają zarówno drobni posiadacze prochów, jak i dilerzy. Niektóre komendy decydują się nawet na tworzenie specjalnego etatu przewodnika psa. Głównym zadaniem takiego policjanta jest praca z czworonogiem i wspólne poszukiwanie narkotyków.

- Tworzymy z Bendżi zgrany duet - żartuje Marek Noglik, przewodnik labradora z komendy powiatowej policji w Krapkowicach. - Razem wychodzimy i wracamy z pracy. Jesteśmy ze sobą praktycznie 24 godziny na dobę.

Pan Marek, mimo że w krapkowickiej komendzie pracuje z Bendżi już czwarty rok, przyznaje, że pies nieustannie go zaskakuje. Jego węch pogrążył już kilku dilerów i być może uchronił przed narkomanią grupkę nastolatków.

- Szczególnie mocno utkwiła mi w pamięci jedna z akcji, którą przeprowadziliśmy pod dyskoteką w Pietni - przypomina sobie Marek Noglik. - Zbliżała się północ, a my rozstawiliśmy policyjne patrole tak, by kontrolować samochody wjeżdżające i wyjeżdżające z dyskoteki.

Tej nocy policjanci zatrzymali rutynowo forda fiestę. W środku jechała rozweselona grupka osiemnastolatków - jeden chłopak i trzy dziewczyny. Bendżi najpierw zaczęła się zachowywać nerwowo. Później zainteresowała się portfelem chłopaka. Okazało się, że w środku miał tabletkę z amfetaminą. Policjanci zdecydowali, że przeszukają samochód.

- Ci młodzi ludzie początkowo zgrywali luzaków i podchodzili do całej kontroli bardzo kpiąco - dodaje Marek Noglik. - Ale szybko pobledli, gdy Bendżi zaczęła pracować.

Pies rozpoczął obwąchiwanie auta od tylnej kanapy i po chwili zaczął drapać po siedzeniu. Po podniesieniu kanapy okazało się, że była tam wciśnięta jeszcze jedna tabletka amfy. Strzałem w dziesiątkę okazało się natomiast przeszukanie torebki należącej do jednej z dziewcząt. Bendżi słusznie miała do niej zastrzeżenia - okazało się, że w puderniczce dziewczyna schowała resztę tabletek. Razem 20 sztuk.

Zapach zostaje zawsze

Suczka Bendżi ma na swoim koncie także inne sukcesy. Policjanci z Krapkowic zaledwie kilka tygodni temu wpadli na trop jednego z mieszkańców miasta, którego podejrzewali o dilerkę. Gdy zapukali do drzwi jego mieszkania, policyjny pies miał za zadanie znaleźć, gdzie ukryte są narkotyki. Bendżi przeszukała łazienkę i pokój. Potem wbiegła do kuchni. Tam spokoju nie dała jej szafka, w której stały garnki. Policjanci sprawdzili dokładnie to miejsce. Okazało się, że pod szafką znajdowała się wysuwana skrytka. Mundurowi znaleźli w niej wagę do porcjowania działek i gruby plik pieniędzy - prawdopodobnie pochodzących ze sprzedaży prochów.

- Mimo że w skrytce nie było narkotyków, to pies rozpoznał ich zapach - mówi Marek Noglik. - Być może niewidoczne gołym okiem cząsteczki tych środków pozostały na wadze. Mogło być też tak, że diler trzymał wcześniej w rękach narkotyki, a później przeliczał banknoty. To wystarczyło, by pozostał na nich zapach.
Alberta Kołodziejczyka, który w opolskiej policji odpowiada za koordynację psów służbowych, dobre wyniki psów wcale nie dziwią. Mówi, że jest to zasługa zarówno dobrze wyszkolonych czworonogów, jak i tego, że pracują z nimi pasjonaci.

- Jednym z największych naszych sukcesów było odkrycie plantacji marihuany w Namysłowie - opowiada Kołodziejczyk. - Policjanci od dłuższego czasu przypuszczali, że w opuszczonym budynku tartaku może się coś takiego znajdować. Ale po przeszukaniu budynku niczego nie znaleźli. Dopiero pies wywęszył tajemne przejście.

Wejście do ukrytego pokoju było sprytnie zamaskowane - żeby wejść do środka, należało przesunąć ogromny regał. Pies w nagrodę za to, że po zapachu odkrył to miejsce, mógł się pobawić z panem piłeczką.

- Właśnie na tym polega cały wic, że psy traktują swoją pracę jak zabawę - dodaje Kołodziejczyk. - Przez cały czas myślą, że ich pan się z nimi bawi. Nawet nie wiedzą, jaki kawał dobrej roboty dla nas wykonują.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska