Emerytowany duszpasterz mniejszości narodowych diecezji opolskiej przypomina sylwetkę byłego katechety szkół średnich w Opolu i kapelana szpitala sąsiadującego z kościołem św. Wojciecha i Matki Bożej „na górce” oraz szpitala przy dzisiejszej ulicy Katowickiej.
- Ks. Georg Hertel w chwili śmierci miał 44 lata. Mimo zbliżających się walk frontowych nie skorzystał z możliwości szukania ratunku po drugiej stronie Odry. Chociaż miał świadomość jak żołnierze Armii Czerwonej odnoszą się do duchownych. Mimo niebezpieczeństwa postanowił zostać razem z siedmioma siostrami franciszkankami szpitalnymi, pielęgniarkami świeckimi i ciężko chorymi pacjentami, których nie udało się ewakuować przed frontem - mówi.
Sowiecki żołnierz zastrzelił go w szpitalnym budynku 24 stycznia 1945 roku wieczorem, kiedy stanął w obronie dziewczyny, którą żołnierz chciał zgwałcić – jak notuje w książce o martyrologii śląskiego duchowieństwa ks. prof. Andrzej Hanich.
- Jako katecheta, dyplomowany nauczyciel religii i języka francuskiego był przydzielony od 1936 roku do średniej szkoły dla dziewcząt, a w 1942 został dodatkowo mianowany kapelanem dwóch opolskich szpitali – przypomina ks. prałat Wolfgang Globisch. – 24 stycznia rano przeczuwał, że nie będzie długo żył. Powiedział o tym siostrom i gospodyni. Żeby uniknąć profanacji Najświętszego Sakramentu ze strony sowieckich żołnierzy, rozdał personelowi szpitala wszystkie hostie podczas Komunii św. Półtora tygodnia później ks. Spilla, wikariusz w kościele św. Wojciecha i dwaj kapłani z katedry przewieźli jego ciało na wózku do kościoła „na górce” i po mszy pogrzebowej został pochowany na cmentarzyku obok świątyni.
Ks. Globisch troszczył się wcześniej o drewniany ozdobny krzyż, który górował nad miejscem jego pochówku i o sam grób. Kiedy krzyż uległ zniszczeniu, poddał go renowacji, a ostatnio ufundował zupełnie nową mogiłę.
- Mam osobisty powód – przyznaje. – Ks. Hertel był krótko moim katechetą w średniej męskiej szkole im. Moltkego między dzisiejszą ul. Katowicką a kościołem św. Piotra i Pawła. Pamiętam też, że choć należeliśmy do kościoła Świętego Krzyża, raz w miesiącu rodzice zabierali mnie do kaplicy sióstr de Notre Dame, gdzie ks. Hertel głosił piękne kazania. Warto go upamiętnić. Przecież nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie oddaje za przyjaciół swoich.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?