Do feralnego zdarzenia doszło minionej niedzieli w bloku przy ul. Spychalskiego 9-11 w Opolu. Pan Józef wracał z wizyty u rodziny. Kiedy winda się zacięła i stanęła między piętrami, był przerażony.
- W windzie nie było żadnej informacji o telefonie alarmowym, pod który można zadzwonić w razie awarii. Wiem, że taka informacja jest na korytarzu, ale co mi po niej, kiedy byłem zamknięty? - opowiada pan Józef.
Na szczęście nasz czytelnik miał przy sobie komórkę, dzięki której skontaktował się z rodziną z Opola.
- Zaczęliśmy szukać pomocy, choć nie bardzo wiedzieliśmy, gdzie - mówi Urszula Haliniak. - Zdobyliśmy telefon do pogotowia na byłym osiedlu ZWM. Niestety, pan, który odebrał telefon, stwierdził, że ulica Spychalskiego to nie jego rejon i nam nie pomógł. Po kilku godzinach winda w końcu sama się odblokowała. Dlaczego jednak zabrakło w niej informacji na wypadek awarii?
- Najprawdopodobniej była, ale ktoś ją zerwał - tłumaczy Mieczysław Nawrot, zastępca dyrektora ds. technicznych w firmie Enter, która zarządza blokiem pana Józefa. - Utrzymaniem dźwigów w naszych budynkach zajmuje się wyspecjalizowana firma. Już zleciłem sprawdzenie tej windy - zapewnił dyrektor.
W windzie pojawiły się też nowe naklejki z numerami telefonów alarmowych.
- Zastanawialiśmy się, czy nie zastąpić ich tabliczkami, ale one też pewnie by szybko zniknęły. Będziemy po prostu częściej kontrolować te dźwigi. A naklejki tym razem przyklejono wyżej, żeby nie zdzierały ich dzieci - zapewnia dyrektor Nawrot.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
